piątek, 6 lutego 2015

Klatka

Poranek jeszcze nie zapowiadał żadnych strasznych rzeczy jakie miały się dziać. Po odwiezieniu Pani powróciliśmy pod domek, gdzie zostawiliśmy LaBunie i poszliśmy na szybki poranny spacerek. Śnieg zmrożony w niektórych miejscach śliski i przypominający skały. Oczywiście jak zawsze wszystko załatwiłem dość szybko i wróciliśmy do spania.
na spacerze
W domku tak szybko nie było mi dane zasnąć. Najnormalniej w świecie musiałem zająć się Fuksją. Tak dokładnie, musiałem. Najpierw się z nią bawiłem i ganiałem potem tłumaczyłem jej co można jeść a czego nie i dla czego koty nie mogą się doładować, choć próbowała. W końcu jednak dała za wygraną i poszła spać. Ja zresztą też w końcu się położyłem
 
czy tak się doładuje?

ej zostaw to, bo zjesz cały prąd!

no weź jej coś powiedz!
w końcu kładzie się spać.

Nie było nam dane jednak spać długo, bo Pan wpadł na pomysł przestawiania dudniącej skrzynki. Nie było to jednak takie proste bo trzeba było przesuwać meble, lutować kable a gdzie indziej jej ciąć. Przy okazji w ruch poszedł odkurzacz. Na szczęście się udało i wszystko było przestawione zgodnie z planem. Przyszedł czas na małe sprzątanie. Teraz już wiedziałem, że nie uda mi się pospać tego popołudnia. Niestety Pan jeszcze postanowił coś zmontować z naszych metalowych płotków. Po chwili składania naszym oczom ukazał się "piękna" klatka kennelowa, lub coś w ten deseń. Ma ona za zadanie wyciszyć mnie i uspokoić we wszystkich stresujących wypadkach oraz gdy zostaję sam.
gotowa do pracy

Na całe szczęście ze mną nie jest tak łatwo jak ze wszystkimi innymi Psami. Ja do klaki nie wchodzę, co najwyżej włożę do niej głowę i tyle. Fuksja natomiast od razu z niej korzystała jak szalona. Wchodziła do niej ba nawet przysypiała. Ja to wszystko obserwowałem z dystansu i nie pomogło nawet postawienie jedzenia w środku. Aby je zjeść musiałem wejść do klatki, ale ja jednak wolę ubierać z głodu niż wejść do klatki. Patrzyłem tylko smutny jak kot zjada mi moje jedzonko.
ej gdzie idziesz z moim jedzonkiem?

ojej i jak ja teraz zjem swój obiad?

Nie zjadłem aż do do momentu wyjścia. Więc jechałem po Panią głodny. Pan tylko mnie namawiał i zachęcał ale nic to nie dało. Na Panią chwilkę poczekaliśmy, dzięki czemu miałem możliwość przespacerować się między cegiełkami i styropianami.
spaceruję

W końcu wsiedliśmy do autka i pojechaliśmy na zakupy. Przypominam, że ciągle byłem głodny a w dodatku musiałem czekać w autku. Tak wiem, że to moja wina, że nie chce zostawać, ale bez Borowskich w domku jest jakoś strasznie. Na szczęście szybko wrócili z zakupami, ale o dziwo to nie było jedzeni tylko jakieś dziwne rzeczy jak poduszki i tym podobne. Okazało się, ze musieliśmy jeszcze pojechać do jednego sklepu, aby zdobyć jedzenie. Ja znowu czekałem w autku. Tu też Borowscy szybko się uwinęli i gdy czekaliśmy na światłach aby wyjechać z parkingu sklepowego dostrzegłem tuż obok samochodu grzebiące w ziemi dziki. Były wielkie ale wyglądały bardzo przyjaźnie. Wszystkie inne dziki jakie widziałem były zdecydowanie mniejsze, ale może było to spowodowane tym, że były daleko.
No na szczęście wróciliśmy do domku i od razu załatwiliśmy wieczorny spacerek. Pani wniosła część zakupów a ja z Panem poszedłem się przejść. Dość długo chodziliśmy, ale ja myślałem tylko o moim pustym brzuszku. No więc cieszyłem się jak zabraliśmy resztę zakupów z LaBuni i wdrapaliśmy się do domku. Niestety moje jedzenie ciągle było w nowej klatce. Woda została w kuchni, ale jedzenie musieli mi przenieść. No po prostu straszne. Oczywiście nie zjadłem nic i nie pomogło zachęcanie przez Panią smakołykami. Nie wejdę i koniec. Piszczałem i w ogóle, ale mogłem liczyć tylko na malutkie okruszki i jakieś tam malutkie przekąski..
czemu moje jedzenie dalej jest tam!

no zachęcają, ale nie mogę się przemóc

e no i co z tego jak się boję wejść

W między czasie pomagaliśmy z Fuksją rozpakowywać zakupy, zwłaszcza te jedzeniowe. Oczywiście ja z dołu patrzyłem i liczyłem na jakiś przysmaczek, ale się przeliczyłem. Fuksja natomiast aktywnie poszukiwała w torbach.
o czuję mięsko!

Wróćmy jednak do naszej klatki. Zachęcała mnie Pani coraz bardziej i bardziej, aż w końcu na 2 sekundy wszedłem dwoma łapkami. Zaraz jednak uciekłem i tyle mnie widzieli. Ostatecznie zasnąłem przed tą pułapką. 

no dalej nie wejdę, daj mi to jedzonko!
obraziłem się idę spać!

Na noc gdy już mi burczało w brzuszku tak głośno, że aż podłoga się trzęsła. Byłem już na skraju śmierci głodowej to Pani i Pan się nade mną zlitowali i zanieśli miskę do kuchni, gdzie spokojnie zjadłem jak pies. Najedzony poszedłem spać na foteliku, ale chwilę później byłem już w sypialni. Po inspekcji łóżka zdecydowałem się położyć u siebie na podusiach. Kot najpierw spał w nogach a potem przeniósł się do swojej budki, tylko po to by nad ranem wylądować koło Pani w łóżeczku. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz