wtorek, 24 lutego 2015

Budowlaniec

Poniedziałek był bardzo dziwny i bardzo interesujący. Choroba Pani bardzo się pogłębiła i nawet umówiła się kolejną wizytę u lekarza, tym razem swojego lekarza, niestety na następny dzień. Na całe szczęście Pani została w domku i się kurował. My z Panem natomiast doczekaliśmy przy Pani do przedpołudnia a następnie udaliśmy się w drogę
Po dłuższej chwili w bagażniku trafiliśmy w okolice domu z kafelkami. Szybko wyskoczyłem przy okazji się troszkę załatwiłem i poszliśmy na miejsce. Po małej wspinaczce po kilku schodkach weszliśmy do środka a tam wielki bałagan i wszystko poprzestawiane. No mówię Wam wszystko stało na głowie, a kuchni to prawie nie było. Szybko poleciałem do łazienki pod prysznic się czegoś napić na otrzeźwienie i przebudzenie. Niestety nic to nie dało. Najczystsze mieszkanko jakie znałem stało się najbrudniejszym jakie w życiu widziałem. Po chwili dopiero się dowiedziałem, że właśnie rozpoczął się remont. No trochę się uspokoiłem.
no taki brud, ze gdzie nie stanę tam się czyściej robi

Najpierw z kuchennych ścian i sufitów zerwana została reszta paneli. Te potem zostały skrupulatnie posortowane i popakowane. Te z gwoździami i metalowymi rzeczami lądowały w torbie a te całkowicie gołe były ładnie układane na balkonie. Nie pytajcie mnie dla czego, bo nie wiem. Ja od czasu do czasu zabierałem jakiś kawałeczek patyczka i go najnormalniej w świecie gryzłem. Człowieki jedynie mnie pilnowali czy nie było tam czegoś metalowego.
Gdy drewienko i wszelkie drewnopodobne elementy zostały uporządkowane to przyszła pora na wielkie hałasy, ale takie naprawdę wielkie. Ze ścian kuchennych znikały dość szybko i stanowczo wszystkie kafelki. Na podłodze za to rosła wielka góra resztek tego co jeszcze przed chwilką było "pięknymi" kafelkami siennymi. 
a co robicie z tymi kafelkami?

W zasadzie to przyszedł czas na szybkie ogarnięcie bałaganu. W ruch poszła miotła, ja w tym czasie siedziałem z Gospodynią i próbowałem uzyskać od Niej na maślane oczka trochę jakiegoś jedzonko. Udało się zdobyć kiełbaskę. Ogólnie sporo się działo a po uprzątnięciu przyszedł czas na obiadek. Wszystkie mebelki z kuchni wylądowały w dużym pokoju i tam właśnie był obiadek. Ja spokojnie siedziałem na podłodze i dzięki swojemu opanowaniu udało mi się zdobyć kilka kawałeczków kotlecika i bułeczki. Oczywiście od Pana. Potem nawet dostałem swój garnuszek z zupa i to też było wyjątkowo pyszne.
ojej to dla mnie!

Zaniosłem z Panem torby z drewienkiem do autka i ten czas wykorzystałem do załatwienia psich spraw. Potem w zasadzie już mieliśmy się zbierać, ale jeszcze rozebraliśmy trochę paneli ze ścian przedpokoju. No oczywiście w tym aktywnie pomagałem.
to moje drewienko

nikomu tego nie oddam

No teraz już bylismy gotowi do wyjścia więc się pożegnaliśmy i autkiem przejechaliśmy kilkadziesiąt metrów aby udać się szybko do Freda. Tam oczywiście pełne miski jedzenia więc dopełniłem sobie brzuszek. Chwilę porozmawialiśmy i w drogę. Pojechaliśmy do Bojkowa aby wysypać zawartość toreb z drewnem. Trochę nam się zeszło, znaczy Panu bo ja sobie spokojnie siedziałem w autku. No już się ściemniło a my w końcu udaliśmy się do domku. Pani na nas czekała i się bardzo ucieszyła choć widać było, że nie najlepiej się czuje. Szybciutko coś zjedliśmy i poszedłem spać wyczekując aż Borowscy udadzą się do sypialni. Wcześniej jeszcze byłem na spacerku a po nim zanudziłem Fuksje swoimi opowiadaniami o spędzonym dniu.
zasnęła na moim legowisku

Ja w końcu zasnąłem jak kamyk na swoim foteliku. Jednak gdy wszyscy poszli do sypialni ja zostałem jeszcze w salonie aby skorzystać z okazji i zasnąłem na kanapie. Jednak w końcu zrobiło mi się samotnie i również podreptałem do sypialni. Tam jednak rozczarowanie bo nigdzie nie było mojego legowiska a Pan już spał w najlepsze. Kręciłem się po sypialni a potem po salonie aż w końcu czytająca Pani zorientowała się o co chodzi i mogłem pójść spać! Do ugryzienia!
chwila na kanapie





2 komentarze: