wtorek, 19 sierpnia 2014

Zazdrość

Koci pazur, ząbek psi!

Poniedziałkowy poranek zaczął się "walką" panowanie w sypialni. Znaczy gdy Borowscy szykowali się do wyjścia, ja ganiałem za Fuksją, by móc pomóc jej zrobić siku i inne takie.
no choć tu!

No i oczywiście Fuksja dzięki mnie zrobiła to co trzeba, tylko, że w okolicach lodówki. Oczywiście nie miałem z tym zabrudzeniem mieszkanka nic wspólnego, co dokładnie wyrażała moja postawa.
to nie moja sprawka, tym razem

W każdym razie Borowscy poszli ze mną na spacerek, jedli śniadanko i już mieli się zbierać informując mnie, że zostaję, czego nie przyjąłem z wielkim entuzjazmem, co postanowiłem im pokazać próbując uciec przez otwarte drzwi, gdy tylko się uchyliły. Nie reagowałem w ogóle na komendy Pana. Przegrałem przepychankę i zostałem sam, czego znieść nie mogłem i szczekałem głośno. Tak więc drzwi się otworzyły, a ja trafiłem w kaganiec i mogłem już iść z moimi Borowskimi. Odwieźliśmy Panią, a z Panem pojechaliśmy do Bojkowa, gdzie zostałem porzucony na 545324546 lat. Na szczęście w końcu wrócił. Przywitałem się z Nim i pomogłem mu zbierać plony z pola, którego pilnowałem, przez tyle godzin!
może truskawki zbierzemy?

Niestety zebraliśmy tylko trochę pomidorów, ogórków i cukinię. Z pełnym bagażnikiem mogliśmy ruszyć w dalszą drogę, tak więc pojechaliśmy przed siebie do domku z kafelkami na podłodze. Tam miła Pani poczęstowała mnie pyszną szyneczką. Troszkę posiedzieliśmy i troszkę pozwiedzaliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę do domku, bo przecież tam czekała na nas Fuksja. Przyjechaliśmy i od razu do nas przybiegła, przywitaliśmy się i nakarmiliśmy ją mleczkiem, po czym zaczęła się zabawa na całego, przy firance oczywiście, bo sobie wyobraźcie, że ta mała małpa walczy z nią całą.
dobra zabawa na "parkiecie"

Czasami ta małpa uciekała na kanapę i skała stamtąd na kable od komputerów. Przez co Pan trochę się denerwował i ją zdejmował z kanapy, a więc trafiała w moje "szpony".
trzy, dwa, jeden i się jeszcze zastanowi nim skoczy

W końcu przyszedł czas by wyjść po Panią, o dziwo Ona była już pod naszą klatką, gdy tylko zeszliśmy. Jak Pani sama wróciła? No nie ważne, przecież musiałem się przywitać. Skoczyliśmy do sklepu, jak zwykle rytuał pozostał ten sam. Ja czekałem na zewnątrz, a Oni zabierali rzeczy ze sklepu. Tym razem było trochę inaczej, bo na parkingu spotkaliśmy mojego człowieczego sąsiada, który się chwilkę ze mną pobawił. Pojawili, się pożegnałem się z kolega i poszliśmy do domku. Tam oczywiście sen, jak to na zmęczonego i dużego psa przystało. Trochę też rozrabiałem, zwłaszcza gdy Fuksja dostała swoje jedzonko w miseczce. Ono tak pachniało, a w dodatku miało jakieś drobinki smacznie wyglądających i pachnących chrupek.
ej no, podziel się!

Nie zjadła wszystkiego, a ja próbowałem zdobyć tę resztkę z tej miski. To własnie przez te próby doprowadziły do mojej klęski i wylądowałem u siebie w pokoju za kratkami i w kagańcu. Posiedziałem tam chwilkę, dłuższą chwilkę, a jak wróciłem to bardzo przepraszałem.
no sorki za to wcześniej

Wieczorkiem w końcu mogłem się spokojnie położyć na kanapie koło swojej kochanej Pańci. Po drugiej stornie spała Fuksja. W końcu przyszedł czas na właściwy sen, a było już późno. Pani z kotem już poszli do sypialni, a Pan właśnie się kład.
dokąd idziesz?

Spało mi się tak dobrze, a wszyscy poszli lub idą do sypialni. Nie mogło być inaczej i ja też musiałem iść. Tak więc ostatkiem sił się zdrapałem z kanapy i powędrowałem do sypialni, gdzie czekała podusia, a Pan przykrył mnie kocykiem. Spałem jak malutki piesio, aż do chwili przed pierwszym budzikiem, ale to opowieść na następny dzień. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz