sobota, 16 sierpnia 2014

Odpustowo

Po ciężkiej nocy przyszedł czas na spacerek z Panem. Chodziliśmy sobie po okolicy, dokładnie tam gdzie dzień wcześniej. Mały owocny spacerek i od razu lepiej zaczyna się dzionek. Po powrocie miseczka była pełna kaszy. Z racji tego, że nie było niczego innego, to i to zjadłem. Potem dzionek potoczył się już dość spokojnie i leniwie, trochę pobiegałem po ogródku, trochę pożebrałem o jedzonko. Fuksja tymczasem poznawała pokoik w czym, od czasu do czasu ,jej pomagałem. Ona jednak znalazła sobie idealne miejsce na poręczy, poręczy kanapy :)
idealny dołek


O dziwo w końcu koło południa zostałem sam z Fuksją i Fredem oraz Milką w domu, a Oni gdzieś pojechali. Troszkę poszczekałem, jak słyszałem coraz cichszy dźwięk silnika. No ale szybko mi przeszło i skupiłem się na spaniu i obserwowaniu poczynań Freda. Fuksja spała oczywiście u siebie w transporterze, kot Milka nas opuścił. Na szczęście dość szybko wrócili Oni. Wówczas Fred zaczął bardzo intensywnie szczekać. Otworzyły się drzwi i wybiegliśmy. Fred dalej szczekał, a ja skupiłem się na witaniu. Okazało się, że przywieźli kilka różnych zakupionych rzeczy, od śmiejącej się łapki na Furiatki, przez pudełka, po spider mana dla Fuksji - no po prostu szał, ani grama jedzenia. No nic, razem z Panem poszliśmy na krótki spacerek i rozpoczęły się przygotowania do obiadku. Nagle za oknem załomotało i pojawił się Franek ze swoimi opiekunami. Przywitaliśmy się i troszkę potarmosiliśmy, ale nie trwało to zbyt długo, bo przyszła pora na obiadek. Cała psia wataha wylądowała pod stołem i oczekiwała, aż coś spadnie.

Po średnio owocnych sukcesach udaliśmy się na spacer. Nagle cały domek opustoszał, no może poza kotami. Część z nas pojechała samochodem, a część dreptała z buta, albo z łapki. Droga była raczej średnio długa, acz panujący upał i trochę urozmaicony teren sprawiły, że część z nas szybko się zmęczyła - czytajcie Franek!
przerwa na picie 
Franek szuka cieni

Na szczęście jego szaleńcze dźwięki obdzieranego ze skóry bizona zakończyły się wraz z dotarciem do celu, - przed nami była wielka rzeka. Niepewnie poszedłem się napić, schodząc po stromym betonowym zboczu. Moja niepewność i strachliwość nie były bez uzasadnienia. Pan wepchnął mnie troszkę do wartkiego nurtu i bałem się, że zostanę porwany i niemal od razu uciekłem, ale nie było to takie łatwe, bo było mokro, a więc i ślisko i ciągle wpadłem. Na szczęście mój oprawca mi pomógł i udałem się w bezpiecznie miejsce do obserwacji wszystkiego z niewielkiego dystansu.

Widzę wszystko i wszystkich, a Franek dzielnie schodzi, ale jeszcze szybciej ucieka, gdy tylko ktoś choćby pomyśli, aby do niego podejść w okolicach wody.

Posiedzieliśmy sobie koło leżaczków i jedzonka. Pospaliśmy sobie i naprawdę się zrelaksowaliśmy, ale niestety zaczęło się chmurzyć i to bardzo poważnie chmurzyć. To spowodowało, że dość szybko się ewakuowaliśmy do domku. Po drodze nawet złapał nas deszczyk, ale nie był on za wielki. Największą ulwę przeczekaliśmy w domku. Po deszczu, który dość szybko się skończył mogłem pobawić się piłeczką otulony zapachami mokrej trawy. Biegałem w kółko i zabawa była przednia do czasu, aż pojawił się Franek, który mi ją zabierał.
moja piłeczka i mój Borowski 
oddawaj moją piłeczkę

Zmęczony i zdenerwowany odpuściłem sobie zabawę. Na całe szczęście na małym plastikowym stoliku w ogródku pojawiło się jedzonko, nie dla mnie, ale i tak było fajnie. Franek z Fredem się bardzo pokłócili, za co ten drugi powędrował do auta, gdzie chyba mu się podobało. Posiedzieliśmy sobie, potem zaczął rozpalać się grill i zapachy mięska unosiły się po okolicy. Niestety ze względu na komary przenieśliśmy się do domku. Tam przychodziły co chwilę na stół różne pyszne mięska. Wszyscy się objedli, nawet ja. Potem mały spacerek i spanie. Moi Borowscy zajęli inne łóżeczko i spali sobie smacznie, a ja na podusi obok nich. Ze względu na swoje wcześniejsze nocne wybryki spałem przy Panu na smyczy, dzięki temu szybko mógł mnie uspokoić.

W nocy raz sobie wyszedłem z Panem na spacerek, ale w gruncie rzeczy była to bardzo spokojna noc i troszkę się wyspałem. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz