poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Niedzielny leń

Pisane siuśkami po śniegu!

Wczorajszy dzień upłynął mi na spokojnej egzystencji w domowym zaciszu, przerywanym jedynie wyjściem na spacer. W końcu należało mi się to, po tak ciężkich i męczących ostatnich dniach. Leniwy dzień zaczął się równie leniwie. Skoro świt, czyli gdy słońce było już dość wysoko poszedłem z Panem, zaraz po jego pobudce na spacerek, nie budząc nawet Pani.


Po powrocie jeszcze chwilkę poleżeliśmy i to nawet mimo tego, że śniadanko w miseczce już czekało na mnie. No ostatnio w ogóle jestem jakiś taki niejadek, znaczy nie jem tego, co mam w misce. W końcu się obudziliśmy, ale tylko po to by przyszykować jedzonko i udać się dalej leniuszkować przed telewizorkiem w salonie.
ja na podłodze 
Fuksja na kanapie

Ten podział w zasadzie mi nie przeszkadza, choć przyznam szczerze, że wydaje mi się lekko niesprawiedliwy. Jednak na obronę Borowskich muszę powiedzieć, że gdy Fuksja jest na kanapie to i ja tam mogę się położyć, ale nie łobuzować i szukać jedzenia. Tak więc wolę zwykle spać na podłodze. 

Po małej drzemce, krótki spacerek i zabawa z kotem oraz w przeciąganie sznura z Panem. W między czasie obserwowałem jak Pan tworzy z butelek tunel dla Fuksji, tej jednak to nie podpasywało, bo nie chciała tam wchodzić i przesiadywać. Nie pomogło nawet dodanie skrawków materiału do zabawy. Nie rozumiem tego naszego brzdąca, przecież to taka fajna konstrukcja i z miłą chęcią się nią bawiłem, choć Pan mi bardzo zabraniał. 

Po tym niepowodzeniu Borowscy postanowili przyzwyczajać Fuksję do zabawy z drapakiem, ta jednak rozglądała się tylko jak z niego uciec i zająć się  nowo odkrytą zabawą, mianowicie szarpaniem firanek.
już kombinuje jak zejść
Fuksja i firanki

Ja tymczasem troszkę łobuzowałem szukając czegoś na ząb, czegoś lepszego niż sucha karma w misce
no daj kawałek, przecież wiem, że coś jest na stole

Niestety przez cały dzień nic nie wydębiłem. Trochę za to pogoniłem Fuksję, która schroniła się na komputerze Pana, po czym zaczepiała Panią.
siedzi na kompie i myśli, że jej nie widzę

Fuksja brutalnie atakuje Panią

Po tym brutalnym ataku na moich oczach, postanowiłem działać i pomóc mojej ukochanej Pani, przeganiając tego małego Brutuska z jej twarzy.
Pani ma dużo na głowie

Do akcji przyłączył się nawet Pan, a Pani chyba była szczęśliwa z tego co się dzieje, bo ciągle się śmiała. Po skończonej walce przyszedł czas na bardzo długą drzemkę. 
nas tu nie ma, nas nie widać

Nasza para starała się nie przeszkadzać Pani z całych sił, dzięki czemu miała wspaniały humor i mogliśmy późnym popołudniem iść na spacer. Znaczy ja poszedłem z Borowskimi i do tego jeszcze fretki. Spacerek nie była najgorszy, ale zabawa z fretkami nie należy do przyjemnych, bo się nie ganiają, tylko od razu gryzą. Tak więc olałem to i zająłem się swoimi sprawami zapoznając się z dwoma pieskami i słuchając pochwał na temat swoje urody od ich właścicieli. Trochę już do tego przywykłem, ale i tak sprawia mi to wielką przyjemność. Po powrocie Pan widział, że zasypiając na podłodze mam niewielkie dreszcze, więc postanowił mnie uszczęśliwić na siłę i opatulić kocykiem. Co prawda zabawa była fajna, ale czy na pewno potrzebny był ten kocyk? Muszę Wam napisać, że tak!!
w kokoniku

Nawet pies nie zauważy jak zapadnie zmrok. Jakiś taki niespokojny byłem i bardzo broiłem i byłem nieposłuszny, za co wylądowałem w kagańcu i zostałem zamknięty, a raczej zakratowany w pokoiku. Kraty były konieczne, bo mimo nakazów aby zostać, gdy nie patrzyli robiłem powolutku kroczek do przodu i do przodu.... Gdy ja cierpiałem katusze Fuksja bawiła się w najlepsze z Panią.

ta się bawi a ja cierpię, co słychać w tle

Na szczęście kara skończyła się tak szybko jak się zaczęła i mogłem położyć się spać, ze swoimi Borowskimi. Położyłem się na podusi tam gdzie zwykle, a Pan nakrył mnie kocykiem. Spałem tak sobie smacznie, aż do wczesnych godzin porannych, gdy zorientowałem się, że mi zimno i postanowiłem po cichu wskoczyć na łóżko. Niestety mój plan szybko spalił na panewce, bo zdradziły mnie hałasy przy wskakiwaniu i chrapanie zadowolenia. Tak szybko jak wskoczyłem, tak szybko byłem zmuszony zejść. Na szczęście mały spacerek po mieszkanku i już spałem, aż do pierwszego dźwięku budzika. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz