wtorek, 26 sierpnia 2014

Łóżkowy zakaz

Śpioszki w oczkach
Po nocnych ekscesach, Pani nie była za bardzo zadowolona podobnie zresztą jak Pan. Zupełnie nie rozumie dla czego, przecież ja tylko chciałem Im wygrzać. Ech i taka wdzięczność za dobre uczynki, tylko złość i krzyki cały dzień!

Od rana nie było miło. Najpierw nadąsani Borowscy przyszykowali sobie śniadanko i nasypali mi, ale ja przecież niejadkiem o świcie, więc z marszu pojechaliśmy odwieść Panią do pracy. To niby ja jestem taki malutki, ale nawet ja już się nauczyłem jak dojść do pracy Pańci.
Ponieważ było dość ciepło i słonecznie to ruszyliśmy autkiem do parku. Tam to już na prawdę było fajnie. Chodziliśmy po miejscach których wcześniej nie widziałem. Spotkałem kilka fajnych piesków a co najważniejsze poganiałem z patykami i pobiegałem za butelką, którą znaleźliśmy gdzieś na boisku.
moja buteleczka, właśnie znaleziona 
 biegnę i biegnę
otrzepuje się

Niestety byłem już bardzo zmęczony, bo zwykle o tej godzinie bym najnormalniej w świecie spał. Tak więc wróciliśmy do autka i pojechaliśmy do domku. tutaj od razu szukałem miejsca do spania. Chciałem jak w nocy pospać na łóżeczku, ale za każdym razem jak mnie zobaczył na miejscu zbrodni to krzyczał i za fraki zrzucał na ziemie. Podobne działania miały miejsce gdy wchodziłem na kanapę. Na całe szczęście nie byłem osamotniony w życiu poza prawem- razem ze mną była Fuksja. Jak Bonnie i Clyde.
ale ja nie byłem na wyrku, te ślady to nie moje 
 złapana na gorącym uczynku
i skruszona na ziemi

Koniec końców ja wyspałem się na kocyku koło łóżeczka a Fuksja do mnie dołączyła. Tak sobie spaliśmy jako wyrzutki, osamotnieni i pozostawieni samym sobie. Gdy się wyspaliśmy przyszedł czas na zabawę, niestety Fuksja trochę przesadziła i zaplątała swój pazurek w firankę. Potrzebna była pomoc naszego człowieka.
ja skruszona proszę uwolnij mnie!

Tak spokojnie mijał nam, a raczej mi dzionek. Tuż przed powrotem Pani z pracy ja wyszedłem na spacerek i byłem wyczesywany, bo podobno się troszkę sypię. Potem pojechaliśmy po Panią i ruszyliśmy w drogę. Okazało się, że pojechaliśmy na spacerek. Pochodziliśmy po osiedlu, ba nawet zrobiliśmy zakupy dla mnie. Pan w sklepie z jedzeniem dla piesków był zachwycony moim jestestwem. Potem Pani znikła na chwilkę, a Pan wrócił do wyczesywania mojej sierści. Pojawiali się różni ludzie, którzy mnie głaskali.

Wróciliśmy do domku i zjedliśmy sobie obiadek, znaczy ja patrzyłem jak jedzą frytki. Potem zabraliśmy się za oglądanie filmu. Ten jednak okazał się być jakiś dziwny i nieinteresujący. Tak więc zabraliśmy się za zabawę.
My wcale nie ruszamy tego kapcia

Potem Pan bawił się ze mną, znaczy głaskał mnie i pielęgnował i jednocześnie bawił się z Fuksja, która atakował jego dłoń. Bawiliśmy się w najlepsze. Zachodzące słońce przerwało nasze zabawy, bo musiałem iść na spacerek. Fuksja przez to była trochę obrażona i zdziwiona tak gwałtownym przerwaniem zabawy.
ale jak to koniec? 
obraziłam się!

Po powrocie jeszcze chwile coś robili na komputerze, a ja za swoją natarczywość wylądowałem na chwilę, dłuższą chwilę, w izolatce, czyli za kratkami. W końcu wyszedłem, ale dzień już się kończył i udaliśmy się na spanie. O dziwo Borowscy zamienili się miejscami na łóżku, przez co dywersyjne i nocne wchodzenie na łóżko były bardzo utrudnione. Kilka nieudanych prób i zasnąłem na kocyku, a Fuksja trafiła do domku w którym została zamknięta.

Jeszcze tylko chciałem wam wspomnieć, że Pan wiedząc jak bardzo lubię jedzonko kocie oszukuje mnie troszkę. Do miseczki wkłada kilka kawałków mięska dla kotka i to przysypuje moją suchą karmą, przez co całość znika w mgnieniu oka i zaspokaja mój głodek na kilka chwil. Dobra, to byłoby na tyle z tego słonecznego dnia. Do ugryzienia moi Mili!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz