Po pobudce i wczorajszych przebojach żywieniowych moich i kota, na Borowskich czekała niespodzianka w postaci siuśków (tak się kończy picie wody po nocy), a chwilę po posprzątaniu owego zajścia, Fuksja zostawiła twarde dowody na to, że jedzonko jej smakowało.
No nic, po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Znaczy sami Borowscy chcieli iść, ale ja za drzwiami byłem pierwszy. Nie skończyło się to dla mnie za dobrze, bo wylądowałem w kagańcu. Lepsze to niż zostać w domku, ale tak naprawdę nie wiem czemu. Odwiozłem Panią, potem do Bojkowa, gdzie zostałem sam jak palec. Czekając na powrót Pana postanowiłem założyć sobie kaganiec jeszcze bardziej, oraz wytarzać się w jakiś nieznanej substancji. No ale w końcu wrócił Pan i od razu namęczył się zdejmując mi kaganiec, ale w końcu się udało. Od razu również zauważył pewien problem z intensywnym zapachem dobiegającym z mojej sierści i pyszczka.
Ech, jakoś to przebolałem, że mnie tak obraził i przywitaliśmy się jak należy, po czym Pan zaczął zbierać pomidory, w czym mu oczywiście bardzo pomagałem.
w aucie i w koło nic nie znalazłem, żadnych pomidorów
Trochę to potrwało i ruszyliśmy w drogę do domku. Nie trzeba mnie było namawiać, bym wsiadł i sobie cichutko na kanapie zasnął. Nawet się nie zorientowałem jak dojechaliśmy na miejsce. Pan jakoś wyjątkowo szybko jechał tą autostradą, jak by się gdzieś śpieszył. Pewnie śpieszył się, aby szybko napełnić mi miseczkę jedzeniem.
W domku zjadłem co nieco i trochę bawiłem się z Fuksją pomimo, że byłem bardzo zmęczony.
zmęczenie dało o sobie znać
no fajna zabawa na zakłaczonej podusi
Niestety ona szybko zgłodniała i dostała najpierw mleczko, a potem troszkę paszteciku. No muszę się przyznać, że trochę jej tego paszteciku zazdroszczę, ale skoro ona się ze mną nie chce dzielić, to ja nie podzielę się z nią moją kosteczką, a widzę, że ona ma na nią chrapkę.
trzymaj mnie, bo zamorduje go za próby mojego jedzenia
spokojnie tylko go ogłuszyłam!
Ech, ona sobie żartuje po prostu zasnąłem, a ona chwilę później, na tej zakłaczonej poduszce na którą tak wcześniej narzekała.
usłyszałem jak się wierci!
no rozpycha się na całej poduszce
Po długim i męczącym śnie zostawiliśmy Fuksję i ruszyliśmy po Panią autem. Tam ja czekałem sobie na kanapie. Trochę to potrwało, ale w komplecie mogliśmy wracać do kotka, oczywiście przez sklep. W domku się okazało, że ona bardzo się nie przejęła samotnością i po prostu spała. Pani się z nią przywitała szybko i od razu ruszyliśmy na spacer z fretkami.
pilnuje
Wiecie jak ciężko się je pilnuje jak latają tak bez kontroli po całym trawniczku? No dobra, może troszkę przesadziłem po cały trawniczku, no ale w końcu ja je pilnowałem. Trochę poszczekałem, trochę mnie te maluchy poszczypały po łapkach. Koniec końców ta zabawa tak je wymęczyła, że poszły spać. Trzeba było wracać do domku. Wylądowały w klatce, ja tymczasem z Panem wróciliśmy do autka po rzeczy, o których zapomnieliśmy. Do wieczorka bawiłem się z kotem, przez co był cały mokry i nie raz się mył. Przez całe te zamieszanie nawet z Fuksją nie zauważyliśmy, że za oknem rozszalała się piekielna burza, o której powiedzieli nam dopiero Borowscy. Dobra muszę kończyć, bo własnie zbieramy się chyba na jakiś wyjazd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz