wtorek, 12 sierpnia 2014

Kości zostały rzucone

Uszko rozmazywało tusz

Poniedziałek był małym powrotem do rzeczywistości, do dnia codziennego. Poranny spacerek, a potem chwila zabawy z kotem, podczas gdy Borowscy jedli śniadanko. Nagle się ubrali, kotek trafił do transportera, a ja w powietrzu wyczułem pyszną kosteczkę, która na razie była poza moim zasięgiem, na szafce. Oni się już zbierali, gdy kosteczka wylądowała pod pojemniczkiem i zająłem się jej wygrzebywaniem. Nawet nie widziałem kiedy wyszli, ale jak obrałem ją z mięska to zacząłem Ich z utęsknieniem nawoływać. 

Po jakimś czasie pojawił się Pan, który za moje szczekanie założył mi kaganiec i w milczeniu zabrał ze sobą do auta. Podjechaliśmy do Bojkowa, gdzie mnie odprowadził i w szoku zostałem sam. No nic, tak zamurowany siedziałem i czekałem, aż się znowu pojawi. Tylko troszkę pospacerowałem, ale gdy wrócił to byłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym mnie porzucił, zostawił. Od razu podbiegłem pod bramę, gdy tylko się zorientowałem, że to On. Z miejsca zdjęty został mi kaganiec i udałem się do wodopoju. Uzupełniłem płyny i od razu udałem się z Panem do autka. Pojechaliśmy do domku, gdzie mogłem dokończyć swoją kosteczkę.

Przerywałem tą czynność tylko na małe zabawy z Fuksją, która hasała sobie po mieszkanku, chowając się od czasu do czasu przede mną pod łóżkiem lub pod szafkami. Bawiłem się dobrze obserwując jej zabawy z firankami i praniem.
Fuksja atakuje suszarkę

Potem przyszedł czas na mojej i jej jedzenie. Ona dostała butelkę, której jej bardzo zazdrościłem, bo u mnie w miskach jeszcze śniadanie, czyli sucha karma. Na całe szczęście Pan dolał do niego wywar z kości i od razu jakoś takie smaczniejsze było.

Po jedzeniu trzeba iść spać, a że moje podusie są najwygodniejsze, to razem z Fuksją postanowiliśmy się przespać właśnie na nich. Początkowo nie było prosto dojście do ładu i składu jak to ma wszystko wyglądać.
może na osobnych poduszkach?
może razem na obu?

Najedzeni i wypoczęci mieliśmy siłę do dalszych harców. Ja poszedłem na spacerek w deszczu, spotykając na nim Panią. Nie był to długi spacerek ze względu na aurę, ale bardzo orzeźwiający. W domku troszkę poganiałem się z kotem.
ale przecież widzisz, że mnie atakuje! 
a teraz ucieka

Koniec końców ja zabrałem się za kosteczkę, a Fuksja za czyszczenie futerka po mojej ślinie
myje się oczywiście na mojej podusi

Gdy w końcu cała się wymyła, to przysiadła obok mnie i chyba liczyła na kawałek kosteczki, ale nie było na to najmniejszych szans, bo kosteczka jest moja.
zapomnij, kosteczka jest dla mnie

Po kolejnym spacerku, trochę dłuższym i bardziej męczącym, na którym pobiegałem za swoją gazetą, wróciłem do domku i żebrałem o jedzenie ze stołu. Czasami trochę nachalnie i zazwyczaj się nie udawało. Próbowałem dołączyć do Fuksji na kolanach Pani, ale okazywało się niemal od razu, że jestem troszkę za duży. Tymczasem ona cyckała palec Pani, a ja mogłem to tylko obserwować z poziomu podłogi.

Fuksja w końcu zasnęła, a na podłodze pojawiły się senne fretki w swoich szelkach. Pochodziły trochę, a ja ich pilnowałem, nie odstępując na krok. W końcu są niebezpieczne. Te potwory jednak bardziej spały, niż spacerowały, więc wróciły do klatki. Przyszła noc, ciemna i zimna, a więc przyszła pora na sen, ja jednak po nocnym spacerku chciałem się jeszcze bawić i byłem natarczywy, za co wylądowałem w kagańcu. Moje podusie wylądowały na przedpokoju, a ja spałem w nogach łóżka na twardych panelach.

Zapomniałem wspomnieć, że z kosteczki prawie nic nie zostało, a Fuksja sama z siebie już robiła kilka kup, które trzeba było posprzątać z niej, poprzez mycie, co głośno oprotestowywała. Ponadto jej próby jedzenia mleczka ze spodeczka, zakończyły się całkowitym fiaskiem i całą sierścią w owym płynie. Na szczęście od czego jest mój jęzor i pyszna Fuksja szybko została umyta. 

To było by na tyle z wczoraj. Do ugryzienia i niech sierść będzie z wami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz