poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Na kota urok

Pisane od noska
Niedzielny poranek upłyną znowu na nieskrywanej radości z kupki Fuksji, która nastąpiła z samego rana, ledwie kilka godzin po wstaniu słońca. Pan ledwo przytomny wybrał się ze mną na spacerek. Przeszliśmy się w koło bolku bym mógł oddać się uciechą poranka. Po powrocie do domku wróciliśmy do snu. Miałem wrażenie, że spaliśmy 4334545323 dni. Po pobudce śniadanko i dzionek jakoś leciał, a w domku panowało istne szaleństwo. Fredki siedziały w klatce w klatce a wypuszczanie ich w domku to istna katorga więc postanowiliśmy udać się na zakupy. Kot został ja również zostałem zostawiony na chwilkę, ale przypomniałem o sobie i trafiłem w kaganiec. W takim stanie pojechaliśmy do sklepu. Ja pilnowałem autka a Oni robili zakupy. Wrócili dość szybko i udaliśmy się do kolejnego sklepu. Ja byłem już zmęczony i nie chciałem wysiadać z autka, ale musiałem. W tym sklepiku byli krótko bo przynieśli tylko jakieś szelki. Na mnie za małe wiec pewnie dla fretek, bo przecież nie dla Fuksji.

Wróciliśmy do domku w końcu, kaganiec mi zdjęto i zabraliśmy się za poprawki krawieckie by fretki się wpasowały. Trwało to trochę czasu, a więc udałem się na spacer by uciec od tego całego szalonego zoo. Spacerek z moim Panem i uganianie się za zabawkami to najlepszy relaks dla Furiatka. 
cisza spokój, tylko ja trwa i zapaszki 
ledwo się mieści ale przyniosę

Biegałem tak długo za podusią, że ledwo stałem ze zmęczenia na nogach, tak więc to był dobry czas by wrócić do domku. Po wypiciu całej miski wody postanowiłem wrócić do pomocy Pani, która ciągle szyła dopasowując szelki do fretek, co chwila próbując na jednej z nich, a tymczasem ta mała wariatka bawiła się zamiast pomagać
kobiety zawsze będzie szukała ozdób
patrzyłem tylko z politowaniem

Koniec końców szelki były gotowe i jedna z fretek miała je przetestować. Została wypuszczona i tylko chwila nieuwagi oraz ciekawość Fuksji doprowadziła do tragedii. Po części czuje się winny, bo Fuksja szła za mną, ale najbardziej winny jest Pan - gapa i ciapa. Fretka rzuciła się na Fuksje, ja zdębiałem, ale Pan od razu ścisnął szczękę fretki by puściła. Udało się, a ja czułem się winny, że tej małpy nie dziabnąłem. No nic koniec końców skończyło się na wielkim strachu i pisku siostrzyczki no i na ubytku kilku włosów z okolicy uszka, które przez jakiś czas było drażliwe. Niemal od razu poszła spać a ja jej pilnowałem. Gdy się obudziła pozwoliłem jej nawet połazić po moim legowisku i okolicach moich misek.
nie mówcie jej, ale tam w sumie chodzę tylko jeść, bo spanie jakoś mnie tam nie pociąga

W sumie nie odstępowałem jej nawet na chwilkę. Napiszę Wam szczerzę, że coraz bardziej ją lubię, a po incydencie z fretką postanowiłem, że będę jedynym który może ją zaczepiać.
odpoczywamy

Temu kotu pozwalam na coraz więcej, zawsze gdy Pani bierze ją na ręce i głaska i tuli, ja chcę wiedzieć co się dzieje. W sumie gdy tylko Fuksja zaczyna głośniej krzyczeć ja jestem przy niej. Zresztą czy może być inaczej?


Do końca dnia było już spokojnie, fretki nie wychodziły, Fuksja zapomniała o wcześniejszych wydarzeniach a ja nie raz ją miziałem po brzuszku na poprawę trawienia. Do spania szykowaliśmy się jak zwykle, ja w nogach łóżka, ona koło Pani. Spokojny sen nagle przerwał budzik, ale to opowieść na następny post. Do ugryzienia!

3 komentarze:

  1. Furiacik, ale jak Ty wytrzymujesz ten zoolog w domu?

    OdpowiedzUsuń
  2. no jakoś daję radę. Fuksja jest super, na szczęście te fretki są tymczasowo w domku :)

    OdpowiedzUsuń