środa, 20 sierpnia 2014

Miłość

Wczorajszy dzień należał do gatunku tych raczej spokojnych. Kilka chwil przed pierwszym dzwonkiem budzika już z Fuksją byliśmy na nogach. Ja gramoliłem się na wyrko koło ukochanych Borowskich, a kociak wydzierał się ze swojego domku zza krat.
Potem poleciało już jak z bicza strzelił. Spadłem z łóżka, wstali Borowscy zjedliśmy śniadanie byliśmy na spacerku i odwieźliśmy Panią do pracy. Wróciliśmy i poszliśmy do sklepu po chlebek a następnie do domku pobawić się z Fuksją i zrelaksować się i to niekoniecznie w tej kolejności.
sen i flesz w oczkach

Po dużej dawce spania, przyszedł czas na rozróby, znaczy kot śmigał jak na kawie, a ja drzemałem sobie na kanapie. Polowała i walczyła na kanapie z kablami od komputerów i innych takich a nawet coś zdobyła.
obok Fuksji jest jej pierwsza zdobycz

Chwaliła się tym jak szalona, a przecież każdy wie, że to tylko myszka od komputera i jej się nie da upolować. Ech ale nie chciałem psuć jej chwil chwały i nic nie szczekałem. Potem był czas na kolejne spacerki, ale niezbyt długie. Najlepsza była zabawa z Fuksją, która walczyła ze mną na kanapie. Siłowaliśmy się jak równi sobie rywale, ale pamiętajcie o tym, że to tylko zabawa!

hej zostaw te kable mała 
odejdź to moje kable

walka!
 nie leż na poduszce, bo jest moja 
I nie ma głowy Fuksji!

Zabawę przerwał nam Pan który zmusił mnie do wyjścia na spacerek aby wyratować Panią z opresji pracy. Na całe szczęście przyszliśmy w ostatniej chwili tuż przed zamknięciem bramy. Jakby nie my to Pani siedziała by tam do następnego dnia. W domku Borowscy zjedli obiadokolacje i poszliśmy znowu na spacerek , tym razem z fretkami. Troszkę nam się tam zeszło. Po powrocie zjadłem co nieco, czyli swoją kolacyjkę i tak dzionek zleciał mi na małym łobuzowaniu za co trafiłem za kratki i włączył mi się tryb czajniczka. W końcu mnie wypuścili i udałem się spać na kanapie koło Pani i Fuksji z tym, że ja nie spałem na kolankach. Tak spędziłem długie i szczęśliwe godziny. W końcu przyszedł czas na spanie. Borowscy się przenieśli do sypialni a ja zaraz za nimi. Wyjątkowość tego dnia polegała na tym, że domek Fuksji nie został zamknięty i ta niemal od razu po przeniesieniu do sypialni poleciała do przedpokoju pod drzwi gdzie zostawia prezenty. Tym razem była tam kuwetka ze żwirkiem i Pani, która ja wsadziła do owej kuwety. Fuksja załatwiła się pierwszy raz w swojej kuwecie. Byłem z niej równie dumny jak Borowscy i cieszyłem się, że nie będę musiał już szukać jej kupek po całym mieszkaniu. No po całej akcji poszliśmy spać ja na podusi pod kocykiem a kot w swoim domku. Śpimy jak susły, wszyscy razem pochrapując sobie od czasu do czasu synchronicznie. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz