środa, 13 sierpnia 2014

Pasztecik

Fałdek troszkę zasłaniał literki, stąd byki.

Zostawanie w domku to dla mnie wielki problem. Zupełnie nie wiem dlaczego tak się stało. Po prostu pewnego dnia przestało mi się to podobać, nie wiem po czym i nie wiem dlaczego. Po prostu szczekałem i już, przez co ostatnio mam wielkie problemy, bo przez sąsiadów, którym to szczekanie się nie podoba, trafiam w kaganiec i zostaje wywieziony do Bojkowa. Na szczęście wtorek był inny, bo Pan został ze mną.

Nie był to zwykły nudny dzień poświęcony spacerom i spaniu. Musicie pamiętać, że jest z nami kot i dwie straszne fretki.
Na szczęście przez większą część dnia szkodniki siedziały w klatce, więc mogłem pobawić się z siostrą w chowanego. Ja zawsze szukałem, bo w sumie nie umiem się ukryć.
gdzieś tu jesteś

Gdy tylko ją znalazłem i złapałem, od razu stawała się cała mokra od mojego jęzora, a muszę wam powiedzieć, że czasami było ciężko. Potrafiła się wepchnąć w najmniejszą szczelinkę. Cała nasza zabawa została przerwana przez Pana.
jak to koniec zabawy?

Na szczęście zaraz usłyszałem słowa: pora jedzenia. Tak więc czekałem na jedzonko w mojej miseczce. Pan tymczasem poszedł do lodówki, wyciągnął z niej puszeczkę. Po jej otwarciu w całym mieszkanku zaczął unosić się niesamowity zapach pysznego jedzonka. Już zacierałem pazurki i się oblizywałem. Niewiele tego jedzenia Pan wyciągnął paluszkiem. No trudno choć coś przegryzę, ale co to się dzieje, ten pyszny pasztecik ląduje w nie mojej miseczce. I niestety stała się rzecz niemożliwa, to było jedzenie dla kota.


To był jego pierwszy stały posiłek, a ze względu na moje podekscytowanie i chęć spróbowania, kot jadł na półce, poza moim zasięgiem. Mimo wszystko starałem się z całych sił. Nic się nie udało, a w dodatku dostałem burę.
daj troszkę
trochę się obraziłem

W międzyczasie wróciła Pani, po którą musiałem pójść, bo sama nie wie kiedy skończyć i jak wrócić do domku. Wracając do kota, to wyraźnie mu smakował mój pasztecik i skończył dopiero, gdy jego brzuszek wyglądał jak balonik o twardości betonu. No, ale dzięki temu Fuksja problem z ucieczkami przede mną i w końcu ją dopadałem, bo nigdzie nie mogła się wcisnąć. 

Po jakimś czasie poszła spać u siebie w domku za kratami, początkowo się temu opierała, ale w końcu zasnęła.
wypuście mnie, ja nie chce spać!

Jak już powiedziałem, sama nie wiedziała jak bardzo się myliła. Ja w tym czasie troszkę już senny postanowiłem troszkę poszperać po mieszkanku za jedzeniem. Niestety nic nie znalazłem, poza swoim jedzeniem w misce, tak więc postanowiłem iść spać.
może tutaj?

Po pobudce i nocnym spacerku, przyszła pora na spanie właściwe. Kotek już był miziany na kolanach Pańci, czego mu bardzo zazdrościłem i starałem się dołączyć do tych rozkoszy.

O dziwo nikt mnie nie zrzucał z kanapy, ba, nawet mnie głaskali, ale przez takie podejście Borowskich do sprawy kanapy, nie było tam fajnie i po chwili sam zszedłem na podłogę. Ech, to jednak prawda, że zakazany owoc smakuje najlepiej. 
jak tu nie zazdrościć cyckania paluszka na kolankach Pańci?

Powolutku zebraliśmy się do sypialni, gdzie zasnąłem jak zmęczony piesio po ciężkim dniu. Cała nasza paczka zasnęła zmęczona emocjami dnia. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz