piątek, 8 sierpnia 2014

Jak Fuksja w kapciach

Pisane piórem ale trochę uszko wadziło

Mały kot się budził co chwilkę, a przez niego i ja, tak więc nie mogłem się spokojnie wyspać. Chciałem pomóc mu zasnąć, ale nie mogłem go dosięgnąć. Na szczęście moi kochani Borowscy też nie spali. No ale poranek nastał dość szybko i po śniadanku, które zjedli Borowscy wyskoczyliśmy na dworek. Udało się zrobić wszystko nim wyszła Pani, bo ponieważ było już dość późno, to podjechaliśmy z nią do pracy. Byłem smutny, że nas zostawiła, ale ktoś musi zarabiać na moje jedzonko. No, w każdym razie wróciliśmy do domku i sobie troszkę pospacerowałem.

W domku kot był dalej zamknięty za drzwiami sypialni, a ja tylko pod drzwiami go wywąchiwałem. Niestety nie dało się tam wejść bez zgody Pana. Ten otwierał tylko te drzwi by zabrać coś lub nakarmić Fuksje. Oczywiście za każdym razem Mu w tym towarzyszyłem. Nie robiłem tego bezinteresownie, bo mogłem liznąć co nieco i powąchać. W końcu gdy się wybiegałem za sznurem na podwórku, to przyszedł czas na zabawę z siostrzyczką. Tylko, że musiałem się pilnować, by nie przesadzić z miłością. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że Fuksja postanowiła się bawić w bucie
ech, a miało być tak fajnie

No nic, ten kot jest bardzo dziwny, zamiast się pobawić z jakimś fajnym pieskiem, jakim jestem ja, woli zabawę z kapciem. I weź tu piesku zrozum kota, w dodatku samiczkę.
ech, no bawię się wyśmienicie!

No nic, byłem zmuszony do obserwowania tego kota, podczas jego tarzania się w kapciu. Jejku, czy on nie wie, że kapcie są do gryzienia, a nie do leżenia w nich?

I jeszcze się tak dziwnie na mnie patrzy ten kot!
no po prostu ubaw po pachy.

No w końcu nie wytrzymałem i przystąpiłem do działania i zacząłem trykać Fuksje nosem i lizać ją swoim jęzorem. Nie wiem dlaczego po tym wszystkim jest mokra, ale to pewnie, przez to, że masuję jej brzuszek i troszkę popuszcza. Ponadto muszę stwierdzić, że jest to naprawdę jakiś nasłany na mnie morderca, bo ciągle mnie gryzie i atakuje pazurami. Zupełnie nie wiem dlaczego.
walka na śmierć i życie - remis. Ja poszczypany, ona mokra 
tutaj już się nie broniła 
o jaka smaczna

W końcu zabawa się mi znudziła, zabrałem jej smoczek i poszedłem w swoją stronę, a ona została u siebie i zasnęła. W końcu udaliśmy się z Panem po Panią. Ona ciągle nie wie, jak wracać do domku z pracy. Tyle razy jej pokazywałem, a Ona ciągle nie wie. No trudno, na szczęście szybko wróciliśmy i mogliśmy pospać w domku, znaczy ja mogłem. Do końca dnia było jeszcze kilka spacerków i powoli zaczynam rozumieć, że raczej nie dostanę w domku nic innego, jak sucha karma. Ech, jak ja tęsknie za czasem z Fredem, tam zawsze były jakieś pyszne przysmaczki. No nic, chyba jednak będę musiał jeść suchą karmę i już.

Do spania się już szykowaliśmy. Tym razem kot w lodówce/etui wylądował na ziemi, obstawiony poduszkami i misiami, aby nie uciekać, ale to mu w ogóle nie przeszkadzało. To chował się pod szafą, to pod łóżkiem, uciekając od zabawy ze mną. No na szczęście szybko zasnęliśmy. Nad ranem jedynie słyszałem jak Fuksja gramoliła się na szafkę nocną i z niej skakała na podłogę, po czym krzyczała wniebogłosy, aby ktoś ją uratował, bo nie umiała z stamtąd wyjść. No nic, Pani zawsze ją ratowała z opresji i tak własnie nastał ranek i pora wstawania. Zaczyna się nowy dzień. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz