wtorek, 3 czerwca 2014

Nocnym marek

Kto rano, wstaje zwłaszcza w poniedziałek, ten dostaje prezenty. Moim było to, że Borowscy byli przy mnie i mnie nie opuścili. Zostali ze mną cały dzionek, nie opuszczając mnie ani na chwilkę - no prawie.

Wyspałem się bardzo mocno i postanowiłem być troszkę grzeczniejszy niż zwykle. Okazało się to trudniejsze niż zwykle. No, ale w poniedziałek Oni zmienili taktykę, nie denerwowali się na mnie i nie krzyczeli, a jedynie mówili stanowcze nie lub przestań i zakładali kaganiec. No i muszę powiedzieć, że jest to bardzo skuteczne. Całkowicie pozbawia mnie wszelakich argumentów i skruszony zazwyczaj kładę się spać, albo przynajmniej trochę poleżeć.

Przed południem z Panem wybrałem się na bardzo długi spacerek. Zwiedziliśmy takie dziwaczne i nieznane mi okolice, pełne nowych, nieznanych mi wcześniej zapaszków. Nawet się nie zorientowałem, że dotarliśmy nad jeziorko, przy którym mogłem się napić i poszaleć troszkę bez smyczy za piłeczką.
o coś czuję!

 w trawie też coś czuć
kiedyś tu byłem i kiedyś było tu jedzonko

Niestety moje instynkty wzięły nade mną górę. Poleciałem za pieskiem nie słuchając Panam przy okazji rozganiając stado gołębi i kaczek pasących się na moim chlebku. W każdym razie, gdy złapał mnie Pan trafiłem na smycz i znowu musiałem dreptać posłusznie jak aniołek przy nodze. Od tej pory zaczęliśmy wracać do domku. Nie traciliśmy już czasu na okrężną drogę i szliśmy prosto przez centrum miasta. Jednak się nie śpieszyliśmy. Po dotarciu do domku znowu zrobiłem się troszkę namolny i spontaniczny, przy okazji brudząc całą podłogę swoim niskim podwoziem. Za zachowanie znowu trafiłem w kaganiec, co ostudziło moje zapędy. Obudził mnie włączony odkurzacz i zdejmowany kaganiec. Pan i Pani sprzątali moje wcześniejsze brudy, tylko czekali, aż wyschnie, aby móc to spokojnie odkurzyć. Tak więc posprzątali, a ja im spokojnie w tym przeszkadzałem, znaczy pomagałem. Koniec końców, gdy tylko zacząłem rozrabiać i dokazywać od razu trafiałem w kaganiec, bez krzyków, bez nerwów. Po prostu nagle bach i miałem go już na pyszczku.

Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że wyjazdowy weekend spowodował, że moja czaderska, acz lekko niewyrabiająca obroża przeciw kleszczowa uległa uszkodzeniu i nie nadawała się do noszenia. Tak więc poniedziałek spędziłem niezabezpieczony. Mam nadzieje, że we wtorek już będę miał nową, bo jak nie, to się będę ciągle martwił, że coś złapię.

Po nocnym spacerku byłem już mocno zmęczony i chciałem położyć się spać aczkolwiek okazało się, że Pani jeszcze czyta książeczkę. Przy zapalonym światełku w sypialni chciałem dotrzymać jej towarzystwa, jednak nie miałem, aż tyle siły i wytrwałości i padłem jak kawka dołączając do Pana w objęcia Morfeusza, gdy Ona jeszcze czytała i czytała zapominając o całym świecie.
środek nocy i dopada niespodziewany sen

Nie martwicie się jednak o mnie, bo nie spędziłem tak całej nocy. Jak przez mgłę pamiętam, że leżałem na szlafroku, a potem w swoim legowisku, gdzie zastała mnie pobudka. Dzwoniące dzwonki oznajmiał początek kolejnego dnia. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz