piątek, 6 czerwca 2014

Na czatach

Ja znowu nie chciałem zostawać sam w domku, tak więc zaraz po otwarciu drzwi, ruszyłem przed siebie. Zatrzymali mnie, jednak nie na długo. Pan tylko burknął coś, że tyle przygotowań i roboty poszło na marne. Spakował kilka moich rzeczy i zasiedliśmy do autka. Pewny siebie siedziałem i cieszyłem się, że znowu odwiedzę Freda. Odwieźliśmy Panią i ruszyliśmy szeroką autostradą przed siebie. Jednak końcówka drogi wskazywała, że jedziemy jednak gdzie indziej.

Pomyślałem sobie, że spędzę trochę czasu z Panem na uczelni. Zorientowałem się w końcu, co jest grane, gdy zatrzymaliśmy się pod bramą w Bojkowie. Wysiedliśmy, a ja zacząłem się rozglądać, obwąchiwać, gdy nagle Pan powiedział "Pilnuj". Wiedziałem już, że zostanę sam. Wsiadł do auta i odjechał, a moje oczka, kochane oczka, zaszkliły się. Wypatrywałem Go, ale nie wrócił. Zostawił mnie. Pewnie coś musi się tu stać, więc postanowiłem skupić się na pilnowaniu. Byłem w gotowości i zasnąłem na zielonej trawce. Nagle usłyszałem znajomy samochód - to wrócił Pan. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że minęło tyle czasu. W sumie jak tak patrzyłem w niebo to widziałem, że słoneczko jest gdzie indziej. Wrócił Pan, a ja się tak cieszyłem, bez gadania wskoczyłem do autka. Razem jechaliśmy przed siebie, ale jeszcze nie do domku. Jechaliśmy jeszcze załatwić pewną sprawę. Odwiedziliśmy budynek, znaczy ja zostałem przed nim w aucie, a Pan zniknął za drzwiami. Ja tak bardzo za Nim tęskniłem i tak głośno szczekałem, ale to nic nie dawało. W końcu wrócił. To pewnie dlatego, że tak głośno szczekałem i przestraszony przyszedł zobaczyć, czy jeszcze żyję. Żyłem, tak więc przy okazji zebraliśmy się do domku. Droga była długa, bo pełna innych aut. Na miejscu, znaczy się w domku, od razu uderzyłem w kimono, wcześniej tylko dokańczając śniadanie.

Przed powrotem Pani do domku wyszedłem na spacerek i spotkałem swoich kolegów od Piłki. Ja chciałem poganiać za tą, którą wziął mój Pan, a Oni chcieli mnie tylko głaskać. Ech, trochę pobiegałem za blokiem w głębokiej trawie. Wiedziałem, że moja sąsiadka mi się przygląda, więc dodatkowo jeszcze bawiłem się piłką pod jej balkonem.
sąsiadka woła - podaj!

W pewnym momencie Pan powiedział, że idziemy po Panią. Na całe szczęście spotkaliśmy się w pół drogi, przez co spacerek był znacznie krótszy i mogliśmy wrócić do domku szybciej, by sobie pospać. Znaczy ja pospałem, a Oni zajmowali się normalnymi swoimi rzeczami. Gotowaniem, sprzątaniem, oglądaniem TV. Nagle Pan wystrzelił z pomysłem, że czas na spacer. Popatrzyłem za okno i było już ciemno. Nie chciało mi się iść w ogóle, ale jak mus to mus. Ruszyliśmy przez miasto ja, Pan i sznur. Dzielnie dreptaliśmy i nim się zorientowałem, byliśmy w centrum miasta. Trochę mi to zajęło czasu, bo w blasku latarni to wszystko wygląda jakoś inaczej.  Troszkę się nawet zmęczyłem, a tu jeszcze trzeba było wrócić. No i wróciłem, ale pod domkiem miałem już język do samej ziemi. Po wdrapaniu się na pięterko, od razu padłem w legowisku. Tak sobie spałem, a że w nocy ktoś, znaczy Pan otworzył okno, to z powodu lekkiego chłodu przeniosłem się na szlafroczek, gdzie zastał mnie poranek i budzik. Zaczął się nowy dzień. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz