poniedziałek, 16 czerwca 2014

Domowy deszcz

Cały wczorajszy dzień kręcił się wokół wspomnianego deszczu. Ponieważ moje uszy, czyszczone co jakiś czas, już przypominały czarny kawał gliny, a z mojego ciałka mimo częstego przeglądania i wyczesywania wypadł wielki, opity kleszcz (pomimo kropienia i noszenia obroży przeciw kleszczom), przyszedł czas na kąpiel. Zostałem podstępnie zwabiony pod prysznic i się zaczęło. Nie powiem, aby było to nieprzyjemne  -wręcz przeciwnie. Potem Pani mnie porządnie wyszorowała i naszaponowała i byłem taki szczęśliwy.
o tak mnie tutaj namydlaj

Po tej przyjemności przyszedł czas na płukanie, tu już tak przyjemnie nie było bo byłem odgrodzony od moich Borowskich pancerną szybą, ale choć troszkę popiłem wodę. Potem musiałem czeka, aż troszkę obcieknę.
cierpliwie czekam

Po porządnym wytarciu ręczniczkiem ruszyłem w mieszkanie w szaleńczym biegu. Skakałem wszędzie i otrzepywałem się w każdym możliwym kącie. Niestety też podgryzałem, za co wylądowałem w kagańcu. Zasnąłem na podusiach w rogu, ale też zostałem okryty szlafroczkiem. Cały czas się trząsłem, tak więc okrycie było jak najbardziej wskazane.

Wyspałem się za wszystkie czasy, no dobra - spałem jakieś 4543235 dni. Po pobudce bardzo chciało mi się siku, ale ze względu na mokroś Borowscy zwlekali z moim wyprowadzeniem, co się skończyło małą, żółtą powodzią w salonie. Nie zostałem za to okrzyczany za bardzo, a jedynie mnie upomniano, zwracając uwagę czyja to była wina - oczywiście nie moja. Po jakimś czasie - długim, czasie w końcu wyszliśmy na spacer. Na naszej skoszonej trawce pobiegałem za piłkorybką. 
 kiedy Ty mi ją rzucisz, abym mógł pobiegać?
 leży tutaj! czemu jej nie rzucasz?
 no dobra rzuciłeś, ale ja chcę więcej!
ech, dobiegłem, złowiłem, a teraz poleżę i ją pogryzę
a tak biegam z piłeczką

Tak sobie pobiegałem dłuższą chwilkę i w końcu przyszedł czas na powrót do domku, bo przecież zaczynał się kolejny mecz. Tak więc spieszyłem co sił, uważając by przypadkiem się nie zabrudzić. W domku ułożyłem się wygodnie na podłodze i czekałem, aż spadnie jakich chips na ziemię. Czasami spadał, czasami nie. W kolejnych przerwach szybko wychodziłem na spacerek, robiłem co trzeba i wracałem szczęśliwy na kolejną połowę. Gdy w telewizorze pojawili się piłkarze w niebiesko - białych ciuszkach rozpoczynając kolejną połowę, ja już nie dałem rady i zasnąłem. Trochę skłoniła mnie do tego Pani udając się do sypialni z książką. Na szczęście chwilę po mnie Pan również zaczął przysypiać. Po niedługiej chwili również poszedł do sypialni, a ja razem z nim. Szczęśliwy i wesoły zacząłem pomagać w czytaniu, by w końcu zasnąć u stup Borowskich.
 jeszcze nie zmieniaj strony
czemu zmieniałaś?

Obudził mnie dzwonek i wstający Pan. Czas zacząć kolejny dzień. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz