środa, 29 kwietnia 2015

Ostateczne rozwiązanie

Gdy rano wychodząc na spacer nie miałem pojęcia o tym, ze moje życie się zmieni i to diametralnie - na takie spokojne. Pan wsadził mnie do bagażnika LaBuni i zaczął głaskać w oczekiwaniu na przyjście Pani. Okazało się, że pod warstwą pieszczoch na czubku głowy wpity jest we mnie wielki potwór, krwiopijca. Pan momentalnie się zdenerwował i po przyjściu Pani oznajmił jej co następuje: dziś kupujemy obroże. Pomyślałem sobie, ze pomysł przedni, bo ostatnio te szelki już mnie jakoś tak denerwują.
Zaraz po odwiezieniu Pani pojechaliśmy z Panem na mały spacerek po skałce. Jeszcze w autku gdy siedziałem w bagażniku Pan przekonywał mnie do chwili spokoju aby wyjąc mi tą bestię z głowy. W końcu się udało i kleszcz został usunięty a wszystko zdezynfekowane. Mogliśmy w końcu ruszyć na spacer.
na skałce fajne jest

Spacerowaliśmy sobie spokojnie a ja mogłem oddać się poszukiwaniom idealnego miejsca. W zasadzie ciągle trochę brzuszek mnie pobolewał, ale już było znaczenie lepiej. Ciągle nosek miałem schowany w trawie i szukałem i wąchałem. Bardzo lubię tu spacerować, bo kręci się tu bardzo dużo ludzi i wszędzie jest wiele wspaniałych zapachów.
a cóż to za zapach?

Po jednym pełnym kółeczku wokoło jeziorka udaliśmy się do autka i pojechaliśmy do sklepu, do ulubionego stacjonarnego sklepu zoologicznego Borowskich. Fajne rzeczy tam kupują, ale niestety nie było mi dane tak nigdy wejść. Przyjechaliśmy pod sklep, który okazał się być jeszcze zamknięty. No okazało się, że jesteśmy ranne ptaszki i dłuższą chwilę chodziliśmy w pobliżu sklepu oczekując na jego otwarcie. Niecierpliwie przebierałem nóżkami co chwilę zerkając na drzwi sklepu.
już otwarty?

jeszcze nie?

o już otwarty

Pan zostawił mnie w autku i poszedł do sklepiku a po chwili i z uśmiechem wrócił do z małym i niepozornym pudełkiem. W tym pudełku jak się okazało była moja nowa obroża. Do domku wracałem trochę podekscytowany nie mogąc się doczekać aż zostanie mi ona założona. 
W domku po dłuższej chwili sprzątania i porządkowania mieszkania w końcu przyszedł czas na zakładanie tego cudeńka.
obroża przeciw kleszczowa!!!

Po chwili był już na mojej szyi, z czego bardzo się cieszyłem. Niestety do niej nie da się przyczepić smyczy, wiec dalej będę musiał ubierać szelki. Ten dzień było ostatnim dniem z kleszczami, przynajmniej mamy taką nadzieje. Fuksja trochę mi zazdrościła takie super czaderskiej obroży i próbowała mi zdjąć, a może po prostu chciała się bawić.
Fuksja, ja i obroża na mojej szyi

Po długiej i wyczerpującej zabawie i gonitwie, która zaprowadziła nas do sypialni ja po prostu poszukałem sobie miejsca na łóżeczku, co wywołało wielkie zdziwienie w oczach Fuksji. Ostatecznie jednak musiałem z niego zejść i przeniosłem się do salonu i poszedłem spać twardym snem.
może tu będę spał?

co on tu robi?

W końcu zostałem obudzony i poszliśmy po Panią. Ruszyliśmy na spacerek ochoczo drepcząc. Na miejscu chwilę musieliśmy poczekać, wiec nie tracąc czasu przechadzałem się między najróżniejszymi materiałami budowlanymi. Podziwiałem, czego to ludzie nie wymyślą aby ładnie zrobić domek. 
to są dobre cegły

bo ładnie pachną

W końcu Pani nas zawołała i poszliśmy do domku na obiadek. Do końca dnia było trochę nieciekawie, bo byłem bardzo nieposłuszny i wylądowałem w kagańcu, ale o tym nie ma co gadać. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz