piątek, 24 kwietnia 2015

Czwartkowe kanapowanie

Czwartek był kolejnym dniem, w którym rozpromienione słońce budziło nas. Silne promienie słońca nie znoszą sprzeciwu i chcą nie chcą musieliśmy wstawać. Zaczął się nas dzień. Po śniadaniu odwieźliśmy Panią i szybko wróciliśmy pod domek aby udać się na malutki spacerek po najbliższej okolicy naszego bloku.
między blokami
Na szczęście chwilę później byłem już w domku. Spacerek był bowiem szybki i chciałem bardzo szybko wrócić do domku, do spania. W domku po lekkim i malutkim ogarnięciu mieszkania ułożyłem się wygodnie do spania na swojej kanapie. Początkowo drzemałem trochę niepewnie w obawie przed tym, że zaraz Pan mnie zgodni. Na całe szczęście nic takiego się nie stało i po chwili małego układania i przewracania z boku na bok, mogłem wyciągnąć się jak długi. Był to bardzo przyjemny czas w moim odczuciu. Przez sen troszkę układałem sobie w głowię, dlaczego ganiam tak Fuksje po całym mieszkanku. Jednak gdy się wybudziłem to nie pamiętałem rozwiązania. Często zresztą budzę się po wspaniałych snach rozwiązujących wszystkie problemy świata takie jak głód, brak dostępu do wody, czy też darmowe kosteczki dla wszystkich piesków. Niestety sekundę po otwarciu oczu nic nie pamiętam, poza faktem snu.
W pewnej chwili Pan obudził mnie przykładając coś ładnie pachnącego do noska. To był precel. Trochę twardy i ciężko się go jadło, ale był bardzo smaczny. Nawet podzieliłem się z Fuksja, która oczywiście się bardzo guzdrała z jedzeniem. Swój mały kawałeczek męczyła chyba z godzinę. Ale jej nie przeszkadzałem w tym, tylko wróciłem do spania.
precelek!

Oczywiście usnąłem na kanapie i spałem jak malutki i spokojny piesek. Po chwili poczułem, że coś się na kanapie zmienia. Bałem się, że to Pan mnie chce zrzucić, ale na całe szczęście okazało się, że dołączyła do mnie Fuksja. Razem sobie drzemaliśmy na kanapie i nawet potrafiliśmy się nie ganiać.
no cześć, dołączysz się?

Po chwili obwąchiwania się, zajęliśmy swoje miejsca i każde z nas zasnęło. Nie przeszkadzało mi nawet to, że Pan sprząta i obudziłem się dopiero, gdy Pan zaczął krzątać się po kuchni. Okazało się, że szykuje jakiś mały obiadek. Widziałem, że jedynie surowe produkty są w ruchu więc podarowałem sobie pomoc bo nawet jak bym coś dostał to i tak bym nie zjadł. Surowe ziemniaki i pieczarki to raczej nie dla mnie.
no i po co mnie budziłeś?

chce spać!

Fuksja śpi

śpię i ja!

Gdy byłem już obudzony to warto było wyjść i się przejść. Spacerek ten połączyliśmy z wyprawą po Panią. Spotkanie nastąpiło gdzieś pośrodku drogi. O dziwo poszliśmy na spacerek, no dobra może nie spacerek, ale wracaliśmy dość okrężną drogą. Spacerek w słoneczku to zawsze przyjemność. Przez łąki i między blokami udaliśmy się do sklepu. 
ech jeszcze trochę ziewam

wśród łąk

My z Panem poczekaliśmy pod sklepem a Pani miała kupić tylko śmietanę. Chodziliśmy po parkingu oczekując na Jej powrót. Jej pobyt w sklepie niepokojąco długo się przeciągał. W końcu wyszła z pełnymi torbami. Ech pomyślałem od razu, że bardzo dużą śmietanę kupiła. Okazało się, ze w torbach oprócz najzwyklejszej małej śmietany była cała masa innych produktów. Teraz z tymi tobołkami musieliśmy się wlec do domku. Ech i jak tu wpuścić samą kobietę do sklepu?
Gdy w końcu dotarliśmy do domku, to Fuksja sobie najnormalniej w świecie spała u siebie i nawet nie raczyła nas przywitać. Ech mała wredna kocica, która ciągle chadza swoimi ścieżkami. Za karę będę ją ganiał, ale wcześniej spróbuję się wyspać.

kocica śpi

Ta małpa się obudziła, gdy ja chciałem się położyć na kanapie. Zrobiła trochę rabanu i przez to Borowscy się zorientowali co kombinuje i z mojego planu było jedno wielkie nic. No cóż ciężki jest los biednego malutkiego bassecika. Do ugryzienia!
ale tylko na chwilkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz