sobota, 18 kwietnia 2015

Transportowa miłość

O poranku nie było czasu nawet na jedno najmniejsze jedno zdjęcie. Był plan i trzeba było go realizować. Odwieźliśmy Panią i od raz ruszyliśmy do sklepu. Okazało się, że przyjechaliśmy w to samo miejsce w którym byliśmy dnia poprzedniego. Trochę się zdziwiłem, ale Pan mnie zostawił i sobie poszedł. Dobrze, że się trochę wysikałem wcześniej to łatwiej było mi czekać.
Po dłuższej chwili wyczekiwania wrócił Pan z wielkim wózkiem a na nim wielkie płyty. Z daleka wyglądały jak kamienne, ale po otwarciu bagażnika od razu jest sprawdziłem. To było drewno. Po co nam to na co to nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia, gdzie jeszcze zmieści nam się jakiś mebel. Długo się męczyliśmy by się z tym zmieścić do autka. Ostatecznie okazało się, że do zamknięcia bagażnika brakło kilku centymetrów. Ja zająłem miejsce pasażera z przodu i z zabezpieczonym linkami bagażnikiem ruszyliśmy w drogę.
Wyglądałem sobie przez okno w trakcie podróży i zauważyłem, że jedziemy po nieznanych mi miejscach. Minęła dłuższa chwila i najnormalniej w świecie zasnąłem jak suseł, zwinięty w kuleczkę opierając swoją głowę na ręku Pana. Spało mi się wyśmienicie, ale nagle autko się zatrzymało i Pan wysiadł. Okazało się, że byliśmy pod mieszkaniem z kafelkami. Pojawił się Pan z fajką i razem z moim Panem wnosili te drewniane płyty. Ja musiałem pilnować otwartego autka. Prewencyjnie odstraszałem wszystkich potencjalnych złodziei szczekając - niech wiedzą, że jestem straszny. Gdy wszystko zostało wypakowane, Pan zrobił porządek w LaBuni i przestawiliśmy autko na właściwe miejsce. Po chwili byliśmy już w domku z kafelkami i wszystko oglądaliśmy jedząc pyszne parówki. Ja głośno piszczałem a ludzie robili coś na komputerze i o czymś rozmawiali.
W końcu się zlitowali i razem z Panem poszedłem na malutki spacerek. Okazało się, że odwiedziliśmy Freda. Zjadłem niemal wszystko z jego miski, chwilę posiedziałem i wróciliśmy z torbami do autka. Po drodze załatwiłem wszystko co musiałem i już miałem ochotę tylko spać. Niestety nie mogłem się ułożyć w autku bo jeszcze wróciliśmy do domku z kafelkami. Tam nic mnie nie interesowało i zasnąłem na podłodze po mizianiu wykonanym przez Pana z fajką.
malutki spacerek

Trochę czasu minęło chyba bo gdy wstałem i wsiadaliśmy do autka to słońce było dość wysoko nad horyzontem. Jechaliśmy do domku i mimo pustego bagażnika siedziałem na przednim fotelu i podziwiałem cały świat wyglądając przez okno.  W połowie drogi znowu zasnąłem i obudziłem się na parkingu pod gabinetem weta.
Podeszliśmy bardzo dziarsko pod gabinet, niestety szybko miny nam zrzedły bo kolejka była bardzo długa i przed nami było wielogodzinne czekanie. Na początku zapoznaliśmy się z wszystkimi kolejkowiczami i zdecydowaliśmy się czekać przed gabinetem, na świeżym powietrzu. Było miło, ale nie upalnie. W kolejce był malutki piesek, szczeniaczek, ale  także bardzo wielki owczarek kaukaski. Groźny z wyglądu misiek później okazał się najmilszym na świecie psiakiem. W każdym razie kolejka powolutku się posuwała do przodu a my cierpliwie czekaliśmy aż w końcu pojawiła się ona -dziewczyna moich marzeń. Czworonożna młoda Pani wydzielająca takie wspaniałe zapachy, że od razu się zakochałem. Szczekałem, piszczałem bez chwili wytchnienia. Tak bardzo stałem się nieznośny, że musiałem odejść na większa odległość od gabinetu aby trochę się uspokoić.
na schodach pilnuję swojej kolejki

zwiedzam dalsze okolice

Obiekt moich westchnień rezerwując sobie miejsce w kolejce poszedł załatwiać ze swoimi opiekunami jakieś sprawy a z gabinetu wyszedł kudłaty olbrzym. Nie chciał on jednak iść ze swoim Panem, który trochę dziwnie się zachowywał. Efektem tego oporu była ucieczka kudłacza w siną dal. Na pewno nie pomogły brak smyczy i obroży. Ostatecznie jego właściciele po dłuższym poszukiwaniu dali za wygraną i sobie odjechali. W tym czasie wróciła moja miłość a chwilę później też i olbrzym. Ja  głośno manifestowałem swoją miłość więc oddaliłem się trochę od gabinetu aby się uspokoić (Pan mnie siłą odciągnął). Moje miejsce w gabinecie zajął kudłacz. Ten po prostu wrócił do weta i spokojnie się położył aby odpocząć i się zrelaksować. Przepuściliśmy go nawet w naszej kolejce do gabinetu i Wet go przygarnął w oczekiwaniu na przyjazd właścicieli.
Moja wizyta się trochę przeciągnęła. Miało być szybko a wyszło jak zawsze, czyli długo. Mnie to nie przeszkadzało, ale czekający za mną pacjenci pewnie się denerwowali. Oczywiście podczas wizyty dalej wyrażałem swoją miłość do oczekującej w poczekalni mojej miłość. Że też Borowski nie zrobił jej zdjęcia, które mógłbym sobie powiesić na ścianie nad fotelikiem! No ale wracając do wizyty, Pan chyba nadludzką siłą posadził mnie na stole. Chwilę później mocno przytulił, za co odwdzięczyłem się mu śliniąc mu całą twarz sowim jęzorem. Okazało się, że to był podstęp i zmierzono mi temperaturę - nawet nie czułem. Wszystko prawidłowo, zresztą jak zawsze i przyszedł czas na szczepienie, którego tez nie poczułem. Po chwili byłem już na ziemi i w czasie wypisywania dokumentów pojawił si właściciel wielkiego misia. Wet z nim zniknął w drugim gabinecie i po chwili wrócił do pisania wszystkiego. Śpieszył się i komentował całą tą sytuacje. W końcu było wszystko gotowe i pożegnaliśmy się cieplutko. Szkoda, że kolejne szczepienie na wściekliznę dopiero za rok!
Nim wróciliśmy do autka to poszliśmy wpłacić pieniądze do bankomatu. Tam okazało się, że miłe Panie z banku  zakochały się w moich uszach i w moich wielkich łapach. Po załatwieniu wszystkiego ruszyliśmy do autka. Po drodze jeszcze zawitaliśmy w cukierni. Przez okienko zamówiliśmy gofry. Tu również wśród obsługi wywołałem wielką moc pozytywnych uczuć. W między czasie gdy oczekiwaliśmy na zamówienie, Pan zamówił dla mnie rurkę z bita śmietaną - tak na otarcie łez po nieszczęśliwej miłości, po ukochanej. I dobrze bo szybko zapomniałem dzięki takiej pomocy!
na otarcie łez

No w końcu mogliśmy udać się do autka. Szybko zająłem miejsce na fotelu pasażera i ruszyliśmy w drogę.  Na chwilę się jeszcze zatrzymaliśmy, ale ostatecznie pojechaliśmy do Pani aby oddać jej jakiś papierek i gofra. Ta oznajmiła nam, żebyśmy poczekali bo zaraz skończy. Nie mogliśmy postąpić inaczej. Przy okazji poszliśmy na malutki spacerek po okolicy, ale głównie czas czekania spędziłem na tarzaniu się na ziemi i siedzeniu. Byłem już bardzo zmęczony!
Bassecik z okienka

powrót z szybkiego spacerku do autka

czekamy

Pani się pojawiła dość szybko i jeszcze odwiedziliśmy jeden malutki sklepik i do domku. W końcu mogłem przywitać się z siostrą i po zjedzeniu obiadków położyłem się spać po ciężkim dniu. Do wieczora unikałem wszelkiej aktywności ruchowej, bo musiałem odpocząć. Dopiero po wieczornym spacerku trochę poganiałem się z Fuksją tak dla rozrywki. Zresztą gdy mi się to znudziło to ta mała zaczynała zaczepiać i znowu. W końcu i ona się położyła spać relaksując się na kolanach Pani cyckając jej palec. Ja zająłem miejsce na foteliku i również poszedłem spać, czekając na przeprowadzę do sypialni. Do ugryzienia!
zaczepki Fuksji

czas spać 

relaksująca się Fuksja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz