wtorek, 28 kwietnia 2015

Podwodny spacer

Rano pojechaliśmy trochę pozwiedzać. Wcześniej jednak nim wstaliśmy to dzwoniły kilka razy budziki i kilka razy się na chwilę budziliśmy by chwilę później znowu spać. Tylko Fuksja od rana aktywnie relaksowała się cyckając palec Pani.
o poranku


Wstaliśmy, zjedliśmy i pojechaliśmy aby odwiedzić centrum sąsiedniego miasta, tak przy okazji jadąc po odbiór zamówionych zakupów spożywczych. Tak bo moi Borowscy coraz częściej są tak wygodni, że zamawiają zakupy w internecie i potem raz dwa trzy odbierają je w sklepie. Na szczęście do godziny odbioru był jeszcze czas i mogłem sobie pospacerować.  Po drodze jeszcze zdarzyła mi się niemiła niespodzianka, bo mój brzuszek się zbuntował i w moim bagażniku, zmalował mi niemiłą niespodziankę. Na szczęście jadąc na zwiedzanie sąsiedniego miasta odwiedziliśmy pocztę, pod którą Pan trochę posprzątał w bagażniku. W końcu po długich poszukiwaniach miejsca parkingowego LaBunie zostawiliśmy i w drogę.
idziemy!

Okolica była bardzo zadbana i raczej zurbanizowana. Dotarliśmy nad wielki brukowany plac nad którym górował wielki niemal sięgający samego nieba budynek. No może trochę przesadzam, ale na pewno był wysoki a przy tym bardzo ładny. Po chwili podziwiania i kontemplacji nad jego urokiem ruszyliśmy w dalsza drogę. Ja wąchałem ja szukałem bo ciągle bolał mnie brzuszek. Teraz już zupełnie zgłupiałem bo nie wiedziałem od czego tak cierpię.
może tutaj?

W końcu trochę nam się znudził ten placyk i ruszyliśmy dalej. Ja z noskiem w ziemi wąchałem wszystko i wszędzie. Tak sobie chodziłem nie zwracając uwagi na świat. Całe szczęście, że byłem z Panem, który pilnował mnie aby mi się nic nie stało. Tak mnie prowadził a ja fascynowałem się wszystkimi nowymi zapachami. Słyszałem kroki i czułem wiele, ale tak naprawdę wiele osób a niektórzy z nich komentowali moje uszka.  Tak sobie chodziłem i nawet się nie zorientowałem obok czego przechodziliśmy. Wielka industrialna konstrukcja. Jak tylko Pan mi ją pokazał to nie mogłem wyjść z podziwu jak coś takiego dużego i tak skomplikowanego można wybudować. Pan mi wyjaśnił, że to jest chyba Wielki Piec huty Pokój. Że był duży to widziałem i że piec to też, bo był komin. No i tak sobie podziwialiśmy i oglądaliśmy a tu jak się okazało czas nas już gonił i pojechaliśmy po zakupy.
wącham

no ale krzaczki

nie mam czasu podziwiać, wącham

Zaparkowaliśmy w miejscu przeznaczonym specjalnie dla ludzi z bassetami, znaczy się odbierających zakupy. Zadzwoniliśmy za pomocą dostępnego domofonu i już po dłuższej chwili oczekiwania pojawiła się miła Pani z moimi znaczy naszymi zakupami. Szybkie przepakowanie i już byliśmy gotowi do drogi powrotnej. Ja przesiadłem się do przodu na fotel pasażera i już mieliśmy jechać, ale jeszcze zahaczyliśmy o kąpielisko dla autek. 
jedziemy

Po szybkim pucowaniu w końcu pojechaliśmy do domku. Całe szczęście, bo już bardzo chciało mi się spać. Czysty autkiem jakoś ta podróż tak fajnie minęła a może to tylko moje wrażenie. W każdym razie wnieśliśmy zakupy i rozpakowaliśmy i już miałem się kłaść spać, jak Pan mnie zawołał do łazienki i poprosił abym wlazł do brodzika. Po czym mnie zamknął i puścił wodę a sam zniknął i zabrał się za sprzątanie. Ech po chwili się już trochę niecierpliwiłem i trochę poszczekiwałem i wołałem Pana, ale przychodziła tylko Fuksja. Na szczęście w końcu zajrzał, ale tylko po to by przynieść ręczniki i szampon. Znowu zniknął licząc ze ja przechodzę proces namaczania. Nic bardziej mylnego, bo mimo, że woda leciała wszędzie to ja ustawiłem się tak, że tylko mój ogon się trochę zmoczył.
jestem prawie suchy, twój plan się nie powiódł

Wtedy skończyło się a raczej zaczęło. Pan zamoczył mnie całego cieplutką wodą a potem porządnie wyczesał szczotką ryżową. Woda była niemal czarna a cały proces był bardzo przyjemny aż się nastawiałem gdzie Pan ma mnie jeszcze poczesać. Potem płukanie i mycie właściwe. Gąbka i szampon. Wszędzie przyjemny zapach truskawek i piana. Po prostu cudowne uczucie świeżości i czystości. Ech szkoda, że każdy dzień się tak nie może zacząć.Chwilę później pozostało mi tylko płukanie i ponowne szczotkowanie i byłem gotowy do wyjścia. Już chciałem uciekać z łazienki, ale najpierw musiałem się wytrzeć. Zużyliśmy na to trzy ręczniki i praktycznie nic to nie dało.
jestem wpieniony

płukanie


Tak więc kilkanaście kolejnych minut spędziłem w szlafroczku. Chodziło mi się dziwnie, ale przynajmniej trochę mnie to osuszyło. W końcu jednak nie wytrzymałem i pogoniłem za kręcącą się wokoło Fuksji i zrzuciłem wszystkie szaty.
nowe szaty króla

Po dłuższych gonitwach się zmęczyłem, ale czekało mnie wyzwanie w postaci wyjścia po Panią. Dreptaliśmy po Nią dzielnie i na szczęście szybko spotkaliśmy po drodze. Nie musieliśmy iść całą drogę, bo tą kąpielą byłem zmęczony.
Po powrocie do domku i przywitaniu się z Fuksją zjedliśmy obiadek i prawie położyłem się spać. Właśnie prawie bo Fuksja zaczęła mnie zaczepiać i skończyło się to gonitwami. Całe mieszkanko trzeszczało w szwach, gdy tak biegaliśmy i szaleliśmy. W końcu zmęczenie padliśmy jak przystało na brata i siostrę.
śpimy

Po kilkunastu chwilach się obudziliśmy i każdy zajął właściwe sobie miejsce na sen, właściwy sen. Fuksja niestety zajęła mój szlafroczek, który leżał przed moim fotelikiem, przez to nie mogłem tam wskoczyć a nie miałem serca jej zgonić, więc położyłem się na podłodze pod stołem i miałem zasypiać, gdy zauważyłem jak Fuksja śmiesznie śpi. No i na tym skończył się nasz dzionek. Do ugryzienia!
zajęła mi miejsce

śpię przy stole

ech moja ciężka dola!
Fuksja śpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz