wtorek, 21 kwietnia 2015

W końcu jest

Poniedziałek od samego ranka był jakiś inny, jakiś taki napięty i panowała atmosfera wyczekiwania. No ale trzeba było zacząć dzień. Wstawało mi się bardzo ciężko i Pani mnie obudziła a ja obudziłem Pana. Ech na szczęście długo nie musiałem się męczyć i dostałem swoje pyszne śniadanko. Ryż z flaczkami wołowymi. Pyszne, aromatyczne i pożywne. Szybko zdrapaliśmy się do autka i pojechaliśmy. Najpierw Pani potem spacer.
pogoda niesprzyjająca
Spacerek był przyjemny i to bardzo, bo byliśmy na Skałce, ale ze względu na zimne wiatrzycho. Uszy mi niemal same nie odleciały, ale dobrze było się przewietrzyć. Tak więc po zrobieniu jednego kółeczka wokoło jeziorka szybko zasiedliśmy do autka i do domku.
oj jak tu pachnie

czuję, że wracamy

W domku Pan coś tam sprzątał po niedzieli, coś tam próbował porządkować nasze mieszkanko, ale udało mu się na krótką chwilę, na chwilę w trakcie której spaliśmy.
ja na fotelu

Fuksja na kanapie

Wstaliśmy dość szybko bo obudził nas dźwięk domofonu. Oczywiście Pan zamknął nam przed nosem drzwi. My z Fuksją siedzieliśmy pod drzwiami i czekaliśmy na najgorsze. Co będzie jak nie wróci, jak zostaniemy tu sami?  My tu umrzemy z głodu! Na szczęście nim te straszne sceny skończyły nam przebiegać przed oczami  to Pan wrócił z wielką paczką. Nie było go chyba z 3445 godzin. Wielką paczkę którą przyniósł na pewno zdobywał w pocie czoła na drugim końcu świata. Na szczęście udało się i teraz możemy sobie ją spokojnie odpakowywać. Nasze techniki otwierania są bardzo różne, Pan nożyczkami a my z Fuksją łapkami i pazurkami. Nasza technika była o wiele bardziej zabawna i powodowała więcej śmieci - więc była lepsza. No dobra Pan się z tym nie zgadzał bo potem przez godzinę sprzątał. W paczce było osiemnaście, OSIEMNAŚCIE kilogramów mojej suchej karmy. Cieszyłem się niezmiernie bo już się stęskniłem za moimi chrupkami. Co prawda moje tymczasowe jedzonko też jest pyszne, ale to nie to co moja karma!
no otwierajmy to!

o tak moje jedzonko

Po południu po przywitaniu i przesypaniu jedzenia do pojemnika no i oczywiście po spróbowaniu garsteczki i zjedzeniu resztki mięska ruszyliśmy po Panią i o dziwo pojechaliśmy w odwiedziny do Freda. Znaczy ja w zasadzie to byłem na spacerku i to długim a Freda odwiedziłem tylko na chwilkę. Za to na chwile wszedłem do mieszkanka z kafelkami i zabraliśmy gospodynie na spacer. Poszliśmy nad jeziorka. Powolutku sobie tam dreptaliśmy. Świeciło słońce, spacer byłby super wielką przyjemnością gdyby nie chłodny i silny wiaterek. Powąchałem, pokręciłem się i nawet napiłem wody, której było bardzo dużo. Jakiś taki poziom był wysoki jakby rok padało. Mnie osobiście to się podobało bo było blisko do wody i nie musiałem się specjalnie trudzić aby się napić.
a siknę sobie

ale wieje!

Odprowadziliśmy do domku gospodynię mieszkania z kafelkami i ruszyliśmy na chwilkę do Freda. Oczywiście pędziłem szybko po schodkach bo wiedziałem, że są tam pełne miseczki. Pod drzwiami już siedziałem, aby nie odwlekać momentu wejścia i jedzenia. Pan odpiął mi smycz a po otwarciu drzwi poleciałem jak strzała omijając wszystkich i wszystko. Dopadłem do misek i jadłem jak w transie. No po wyczyszczeniu wszystkiego w końcu się zacząłem witać. Już chwilę później się żegnaliśmy i szybciutko wdrapaliśmy się do autka i do domku. Tam po długich zabawach z Fuksją w końcu położyliśmy się spać. No i zanim ostatecznie poszliśmy spać to na kolacje zjadłem swoje pyszne, nowe chrupki. Potem jeszcze spacerek i spać. Gdy Borowscy udali się do sypialni to Fuksja poleciała za nimi a ja skorzystałem z okazji i skoczyłem na kanapę. Do ugryzienia!
Fuksja śpi

śpie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz