poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zakwasy

Po długiej wycieczce należał mi się długi i nieprzerwany sen. Tak właśnie było w nocy z soboty na niedzielę. Wyspałem się doskonale, w zasadzie nie pamiętam kiedy tak ostatnio się wyspałem - pewnie z tydzień czasu minęło od ostatniej tak przespanej nocy. No ale niestety ruszyła mnie natura i trzeba było wstawać. W zasadzie to wstałem przez Pana, który mnie obudził i musiałem iść na spacerek, na szczęście na krótki spacerek.
tu nie widzę kleszczy!
Wróciliśmy do domku i absolutnie nic nie robiliśmy. Oglądaliśmy telewizję i spokojnie sobie leżeliśmy, tylko z małymi przerwami na ganianie się z Fuksją. Nasze zabawy są bardzo intensywne i bardzo hałaśliwe i zazwyczaj kończą się upomnieniem od Pana lub Pani. Na jakiś czas przestajemy biegać po takim upomnieniu i chwilę udajemy najspokojniejszą parkę. Po chwili jednak wszystko wracało do trybu biegania i szaleństwa.
no co? przecież jesteśmy grzeczni

Jednak nie minęła długa chwila a razem z Fuksją w zgodzie i harmonii sobie spaliśmy. Każde z  nas w swoim miejscu. Fuksja na swoim legowisku. Ona to jest wielką szczęściarą. Ja się kręciłem wszędzie i nigdzie nie było mi za wygodnie. Może to przez zmianę pogody, a może to przez obolałe łapki po dniu wcześniejszym. Na szczęście w końcu mi się udało przyciąć komara (usnąć) pod stolikiem na nóżkach Pani. Tak wygodnej podusi to ja dawno nie miałem i spało się bardzo dobrze.

super podusia

Fuksja u siebie

Cały dzień od rana jakoś tak kręciło mnie w brzuszku, ale niestety przez nagłą i intensywną burzę mój popołudniowy spacerek przesunął się w czasie. Praktycznie musiałem mocno się trzymać aż do wieczorka, kiedy to zaraz po burzy poszliśmy z Panem się przewietrzyć. Aura była bardzo niepokojąca, ale oddychało się z wielką przyjemnością a przede wszystkim swobodnie mogłem korzystać z uroków bycia na dworku. Tylko Pan chodził za mną i ciągle sprzątał. W końcu robiąc rundkę wokoło pola nieopodal bloku chwilę czasu spędziłem na zabawie ze swoim kolegą. Gdy ja z nim biegałem (będąc na smyczy) to Pan jak zwykle robił zdjęcia. Ech gdy ja się bawię On jak zwykle robi zdjęcia. Czy On ciągle musi chodzić z tym aparatem?
cześć!!!!

Szybko się pożegnaliśmy i ruszyliśmy dalej na spacerek. Obchodzone przez nas pole robiło wrażenie niezwykle tajemniczego i zarazem strasznego. Brakowało tylko jakiejś muzyki z katarynki i mieli byśmy dobre otwarcie do horroru. U mnie jednak strach zawsze przegrywa z ciekawością i instynktem. Nie mogłem się oprzeć chęci włażenia w największe trawy a spowodowane to było wyjątkowo wspaniałymi zapachami. No po prostu było w powietrzu coś takiego, że aż ciężko to opisać - elektryczna świeżość.
w trawie

W końcu jednak opuściliśmy nasze dzikie okolice i dotarliśmy do ulicy na której zawsze słyszę przytłumione szczekanie psa, które jeszcze nigdy nie widziałem. Zawsze jak tamtędy przechodzę, to zawsze szczeka. Szkoda, że nigdy nie wiem gdzie On jest, bo poszedł bym się z nim przywitać. W końcu dotarliśmy do domku, gdzie po kolacji zjedliśmy lody. Fuksja obeszła się tyko smakiem, bo w zasadzie to nie zdążyła nawet powąchać. Tak wiem powinienem się dzielić, ale chyba rozumiecie, że jedzenie to dobro najwyższej potrzeby. Lody w moim stanie brzuszkowym, też nie było najlepszym pomysłem, ale kto by się oprał lodom?
nie zdążysz, bo nawet moje uszy jedzą

Do nocy do przenosin do sypialni było całkiem spokojnie. Fuksja tylko ciągle się droczyła. Była chyba obrażona o te lody. Na szczęście przed samym snem się przeprosiliśmy i zasnęliśmy. No i bym jeszcze zapomniał, przed snem zjadłem jeszcze jabłuszko. Fuksja za bardzo nie chciała, ale próbowałem się z nią podzielić żeby nie było, że jestem jakimś wielkim draniem.  Do ugryzienia!
pyszne jabłuszko

Fuksja śpi w nogach

Ja na legowisku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz