środa, 22 kwietnia 2015

Zapasy w miejskiej dżungli

O poranku obudziło nas słoneczko. Od razu wiedziałem, że to będzie wspaniały dzień. Dziarsko ruszyliśmy się, zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy do czekającej na nas LaBuni. Szybciutko ruszyliśmy i odwieźliśmy Panią. Nie było to z piskiem opon, ale mimo wszystko dość szybko. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na skałkę na spacer.
Spacerowaliśmy sobie po "Skałce" W zasadzie nic ciekawego się nie działo, ot zwykły spacerek, połączony ze zdjęciami i takie tam najzwyklejsze w świecie uzupełnianie płynów w zbiorniczku.  W czasie gdy ja obwąchiwałem świat Pan cykał fotki drzewkom, kwiatom. Nawet nie wiedział jaką okazję tracił na doskonałe zdjęcia ze wspaniałym modelem z długimi uszami.
no spacerujemy

uzupełnianie poziomu płynów

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że zamiast iść do autka po kółeczku to zaczęliśmy kolejny. Nie cieszyło mnie to za bardzo, ale jak mus to mus. Dzielnie dreptałem sobie za Panem i jak się okazało była to doskonała decyzja, bo mniej więcej w okolicy  połowy okrążenia dogonił nas piesek. Troszkę wyższy ode mnie, ale wagowo bardzo zbliżony, a do tego wszystkiego bardzo przyjazny.

drugie kółeczko!

Miał też bardzo przyjazną Panią, która zachwycała się moimi uszkami i moimi łapkami. W ogóle mówiła jaki ładny jestem. Tymczasem ja z pieskiem przyjaźnie się zapraszaliśmy do zabawy i się zaczęło. Oboje byliśmy na smyczy i trochę to ograniczało nasze zdolności zabawowe, ale i tak było super. Siłowaliśmy się jak zapaśnicy w walce o olimpijskie złoto. On trochę bawił się w Mike Tysona  i zainteresował się moimi uszkami. Na szczęście był delikatniejszy niż wspomniany bokser. Czułem przed nim wielki respekt, ale było to naprawdę fajne. Niestety musiał się szybko pożegnać, bo się śpieszył. Ja trochę smutny dokończyłem spacerek i szybciutko do autka i do domku.
zapasy

W domku było wielkie lenistwo, ale takie naprawdę wielkie lenistwo. To wszystko przez Fuksję, bo ta ospale przywitała nas w drzwiach a potem szybko hyc i zasnęła na swoim drapaku. No i przez nią cały mój plan na dzień poszedł w zapomnienie. Musiałem po prostu iść spać i nie dałem rady się temu oprzeć. O dziwo zadomowiłem się na kanapie i zasnąłem.
to zawiniątko to wbrew pozorom jest Fuksja

no śpię i co zrobisz?

W domku coś tam się działo, ale ogólnie to wyczekiwaliśmy aby pójść po Panią. Mieszkanko niemal błyszczało i w końcu po obiadku swoim udaliśmy się na dworek. Pojechaliśmy autkiem po Panią i w drogę. Okazało się, że pojechaliśmy do wielkiego miasta. Zaparkowaliśmy między autkami i Borowscy zniknęli. Na szczęście już po chwili wrócili i poszliśmy na spacerek. Dużo ludzi, wiele zapachów. Dotarliśmy na dworzec kolejowy. Niedawno wybudowany i elegancki. No po szał. Zwiedzałem go z wielkim podziwem. Pani chyba szukała jakiś sudoku, czy coś takiego!
na dworcu

naprawdę starałem się nie sikać!

Bez zdobyczy wróciliśmy do autka i chwilkę później byliśmy już w autku i jechaliśmy na zakupy. Ja czekałem w autku, ale nie za długo. W zamian za cierpliwość dostałem przekąskę w postaci hot doga. Fajnie dostawać przekąski i nagrody za spanie w autku. Oby więcej. Borowscy oczywiście z zakupów nie wracają z pustymi rękoma i kupili tym razem komplet kieliszków. Ładnych i z wyprzedaży a co najważniejsze Fioletowych! Nie wiem gdzie to będzie stało, ale jest fioletowe. W końcu wróciliśmy z Borowskimi do domku i po malutkim spacerku zjadłem kolacyjkę i oczywiście bawiłem się z Fuksją na upadłego. Zresztą jej trochę dokuczał Pan, robiąc z niej chińskiego kota.
Kot z dynastii Ming!

W końcu zmęczeni udaliśmy się na spoczynek nocny. Po chwili byliśmy już w sypialni i chrapaliśmy jak starzy górnicy. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz