czwartek, 23 kwietnia 2015

Paczkowóz

Po ciężkiej pobudce i to mimo świecącego słoneczka postanowiliśmy odwieźć Panią i pójść na spacerek. Postanowiliśmy odwiedzić trochę dalsze miejsca. Oczywiście wcześniej mieliśmy do załatwienia ważną sprawę. Wysłaliśmy list. Znaczy Pan wysłał a ja czekałem sobie w autku. Ku mojemu zaskoczeniu Pan dość szybko wrócił, ale w rękach miał wór ziemi do kwiatów, obrus i sznurek. Ech zaniepokoiłem się trochę połączeniem tych produktów, a poza tym co to za ciekawa poczta z takimi produktami?
No nic ruszyliśmy dalej aby zatrzymać się na parkingu po niekrótkiej drodze. Wysiedliśmy i na początku byłem trochę zmieszany. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że jesteśmy w okolicy łąki z kominem i stawu Ajska. Chwilę trwało nim dotarliśmy na łąkę, w dodatku zbłądziliśmy i szliśmy jakimiś chaszczami w pobliżu torów, które zwykle przecinamy i jesteśmy na łące.
już jesteśmy blisko

Nagle Pan zawołał siad, co też niezwłocznie uczyniłem po małym siku i kilku krokach oraz obwąchaniu okolicy. Wtedy smycz została odpięta i mogłem sobie pobiegać wszędzie i jak tylko chciałem. Korzystałem z tego z całą siłą. Latałem jak szalony, trzymając się jedynie ogólnego kierunku w którym szliśmy. Czasami zachęcałem Pana do szybszego marszu. Czasami nawet musiałem go prowadzić i kierować Wdrapaliśmy się na wielką górkę, aby chwilę później zejść na poziom jeziorka i uzupełnić płyny. Co jakiś czas zwłaszcza na początku byłem zapinany w smycz. Na szczęście na krótko i gdy pojawiało się coś niebezpiecznego. Na przykład inne groźnie wyglądające i szczekające psy.
no idziemy!

co tak stoisz?

patrz gdzie ty jesteś a gdzie ja?

gonię cię, czyli zabawa w berka

na smyczy idę w stronę picia.

W zasadzie to przez to bieganie, skakanie i wąchanie bardzo szybko się zmęczyłem i nastała pora powrotu do autka. Puki byliśmy na łące to chodziłem sobie spokojnie przy panu, co jakiś czas obwąchując coś i zostawiając wiadomości. Dość szybko dotarliśmy do terenów zurbanizowanych, gdzie od razu trafiłem na smycz. Grzecznie dreptałem za rozmawiającym przez telefon Panem. W trakcie drogi do autka trafiła do nas misja. Trzeba było ją koniecznie wykonać.
poczekaj chwilkę na mnie

oj coś tu tak ładnie pachnie

no dobra już idę!

Nasza misja okazała się prosta. Musieliśmy odebrać przesyłkę z miejsca X i przetransportować ją do miejsca Y. Droga była wyboista i pełna niebezpieczeństw. Musieliśmy przebić się przez całe miasto, nie tylko nasze, ale i sąsiednie. Duży ruch i milcząca nawigacja nie pomagała. Na szczęście byłem wybrany na pozycję nawigatora i udało nam się dotrzeć. No ale gdyby nie ja to było by kiepsko. W pewnej chwili szło nam tak dobrze to jechanie po paczkę, że usnąłem.
czemu stoimy na tych światłach?

Dotarliśmy szybko i odebraliśmy paczkę. Malutka paczuszka wylądowała na tylnej kanapie i pojechaliśmy. Od razu dowiedziałem się, że miejscem przeznaczenia jest mieszkanko z kafelkami. Droga była bardzo inna niż te które znałem i te którymi przyjechaliśmy. Mimo wszystko spokojnie sunęliśmy przed siebie i w końcu dotarliśmy, ale najpierw musieliśmy załatwi jakieś sprawy pod domkiem Freda. Była tam opiekunka Freda z którą się nie mogłem normalnie przywitać, bo siedziałem w aucie, ale za to głośną szczekałem aby widziała, że jestem. Potem szybciutko do mieszkania z kafelkami. Okazało się, że w paczce były nóżki meblowe, przez których brak robota stała, ale dzięki nam mogła ruszyć z kopyta. Chwilę tam posiedzieliśmy i nawet pomogliśmy obrócić szafkę aby stanęła na transportowanych nóżkach.
Zadowoleni z siebie wróciliśmy do domku. Całą drogę powrotną właściwie spałem i to przy dźwiękach głośnej muzyki. Jeszcze na chwilę zawitaliśmy do Pani i szybciutko do domku.
w końcu w domku!

W domku po przywitaniu się z Fuksją po prostu zasnąłem. W sumie to przecież mi się należało. Fuksja starała się mnie zachęcić do zabawy, ale ja ja to przełożyłem na później, tak więc i ona poszła spać. Obudził nas Pan, który zajął się kupioną ziemią. Dosypał ją do "doniczek" w której posiał różne przyprawy. Te doniczki to zaadaptowane kosze na truskawki. Na razie stoją na balkonie aby wyrosnąć, ale z czasem mają zawisnąć na sznurze.
Potem zajęliśmy się przygotowaniem obiadku i pojawiła się Pani. Coś tam zjedli przy czym im bardzo pomagałem. Do końca dnia to już tylko spacerek, gonitwa za Fuksją i spanie. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz