piątek, 10 kwietnia 2015

Wiosna w locie

Czwartkowy poranek był całkiem zwyczajny, z malutką różnicą. Słoneczko świeciło nam w okienka jak szalone, oczywiście pozytywnie szalone. Po pożegnaniu się z Fuksją odwieźliśmy Panią i pojechaliśmy na malutki spacerek, spacerek po "Skałce".
idziemy
Na spacerku jak to na spacerku, chodziłem to w lewo to w prawo wiedziony najróżniejszymi zapaszkami. Nosek odrywałem od ziemi tylko, żeby zorientować czy Pan jest jeszcze w pobliżu, czy się zgubił, oraz by zrobić siusiu. W trakcie spacerku spotkałem kilka wesołych piesków, z którymi już kiedyś biegałem jak szalony, ale teraz się tylko przywitaliśmy i szliśmy w swoje strony.
a może by tak tu siku?

Cały ten spacerek w słoneczku i całe to wąchanie wszystkiego sprawiło, że odezwało się we mnie pragnienie. Na szczęście spacerek odbywał się wokół jeziorka i tylko wystarczyło znaleźć do niego zejście aby się napić. Pierwsze zejście jakie napotkaliśmy strzeżone było przez białego strażnika, zwanego łabędzie. Wyglądał trochę na chorego lub coś, bo ani nie odpłynął i tak jakoś skrzydełka miał dziwnie ułożone, ale sprawne. W każdym razie musiałem go ominąć dużym łukiem bo syczał jak szalony. Nie było mowy o tym abym się z nim zaprzyjaźnił mimo iż próbowałem.
No dobra już nie podchodzę

Po tym jak się napiłem dokończyliśmy w spokoju kółko, no może aż takie spokojne nie było, bo spotkaliśmy jeszcze mojego kolegę, ale znowu się tylko obwąchaliśmy i chwilkę pokręciliśmy, ale on gdzieś poleciał a ja oczywiście udałem się do domku. Znaczy się najpierw do autka a potem do domku.
no tak pięknie a my do domku

W domku zamiast odpoczynku było małe sprzątanie, zresztą niemal jak zawsze po porannym spacerku. Oczywiście było odkurzanie i malutkie mycie podłogi i o dziwo malutkie układanie w szufladach. Znaczy przenoszenie do jednej sprzętu fotograficznego. O dziwo to bardzo zainteresowało Fuksje, która chyba chciała się stać aparatem, a może obiektywem. Oczywiście wraz z upływem dnia coraz bardziej się uspokajało i coraz mocniej spaliśmy w coraz to dziwniejszych miejscach. Najmilsze spanie było w foteliku. Fuksja oczywiście spała u siebie na grzejnikowym legowisku.
 
to chyba lampa błyskotowa

na fotelu

Przed szykowaniem obiadku udaliśmy się na spacerek a w zasadzie były to ciężkie ćwiczenia fizyczne, ale takie super ciężkie, ale również bardzo przyjemne. Poszliśmy na łąkę nieopodal nas aby pooddychać świeżym powietrzem i pobiegać za frisbee. Mieliśmy ze sobą dwa. Jedno identyczne jak to co ostatnio się popsuło a drugie nowe o którym niedawno wspominałem. Za tym "starym" to biegałem z wielką przyjemnością, a to nowe było dla mnie jakieś takie niewidzialne. Jednak to i tak nie było zbyt fanatyczne bieganie, a tak po prostu podbiegałem i pokazywałem gdzie leży fioletowy dysk. Jednak bardziej interesowało mnie wąchanie trawki. Jednak gdy mnie naszło i złapałem za frisbee to starałem się z nim obchodzić bardzo delikatnie, ale niestety i tak pękło, ale na całe szczęście jeszcze nadaje się do zabawy
co tam chcesz mi jeszcze rzucisz

tutaj leży to co rzuciłeś

W końcu zabawa a raczej trening został gwałtownie przerwany przez pojawienie się pieska. To moja koleżanka, którą co jakiś czas spotykam. Teraz sobie pobiegaliśmy jak szalone młodziaki a nie dostojne i wiekowe psy. Ech to wspomnienie młodości. Ja dość szybko się w swoim szaleństwie zmęczyłem i wyczerpany wróciłem do Pana. wtedy pojawił się jeszcze jeden piesek, który towarzyszył wesołym ludziom, którzy od razu się ze mną bardzo ciepło przywitali. Z nowym pieskiem się bardzo poobwąchiwałem i tak chodziliśmy w kółeczko. Niestety oba pieski poszły w swoją stronę po kilkunastu minutach więc i ja z Panem poszedłem do domku aby pójść spać. Spać oczywiście na podłodze grzejąc się w promieniach słoneczka. Ech bardzo przyjemne jest to słoneczko.
cześć koleżanko

ech zmęczony jestem

czemu te psiaki sobie idą?

w słoneczku jest wyjątkowo

Fuksja zresztą przywitała nas w drzwiach i z początku wydawało się jej, że będziemy się bawić - przeraziłem się. Na szczęście ona tylko na początku była taka aktywna, bo już chwilę później szykowała się do spania na swoim legowisku grzejnikowym.
toaleta przed drzemką

Do końca dnia było już bardzo spokojnie. Jeszcze w zasadzie to tylko poszliśmy po Panią i przynieśliśmy z piwnicy po skrzynkę z narzędziami. Powiem Wam szczerze, że do piwnicy to ja już nie schodzę. Tylko czekam i nasłuchuje aż Pan w końcu wyjdzie. Jakoś się boję tam schodzić, bo jest ciemno, bo leży jakieś szkło z potłuczonej żarówki a ponadto schody są tam jakieś takie strome, dziwne po prostu inne. Do ugryzienia! 
torba przyniesiona, nie wiem poco, ale można iść już spać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz