środa, 1 lipca 2015

Operacja

O poranku wstałem jak zwykle środku tygodnia obudziłem się ze swoimi Borowskimi i stała się rzecz niesłychana. Nie dostałem swojego śniadanka a myślałem, że  to niejedzenie to jakiś mało śmieszny żart lub dowcip.  Oj jak bardzo się myliłem a bolało mnie jeszcze bardziej to, że Fuksja mogła sobie napełniać brzuszek zupełnie bez ograniczeń. W końcu jednak przyszła pora by wyjść Wtedy jeszcze miałem nadzieję, że zjem na świeżym powietrzu.
małe drapanko i idziemy

Odwieźliśmy Panią i od razu poszliśmy z Panem na malutki spacerek. Ciągle byłem taki ociężały i w dodatku nie chciało mi się spacerować. Cieplutko było i po załatwieniu wszystkich najważniejszych spraw szybko chciałem wracać do domku. Niestety nie było tak różowo. Bo cała nasza trójka się zebrała do autka i ruszyliśmy w drogę. Nie długą drogę, bo podjechaliśmy do naszego Weta. Tam omijając całą kolejkę weszliśmy od razu do gabinetu. W środku był nie tylko miły Wet ale i dwie inne osoby w podobnych ubraniach. Szybko się przywitałem i od razu zostałem zważony. Wyszło niecałe 28kg. Potem pozostało małe wypisywanie papierków i już mamy się zbierać do wyjścia kiedy okazało się, że ja zostaję.
szybkie przywitanie w poczekalni!

ale jak to zostaję?

No i zostałem tam mili weterynarze się mną zaopiekowali, ale ja mimo wszystko ciągle wymagałem uwagi i się jej domagałem. Nagle wszystko mi się zaciemniło i nie wiedziałem co się dzieje. Zasnąłem. W trakcie tego snu naszły mnie wielkie przemyślenia na temat psów i człowieka oraz ich współżycia.
Po pierwsze w okresie wakacyjnym, czyli takim, który się zbliża wielkimi krokami w telewizji i internecie słyszy się nawoływania i akcje aby nie porzucać zwierzaków a tym bardziej nie robić tego w lesie, przy drodze i tym podobne. Ludzie jeśli tak można ich nazwać kupują lub adoptują malutkiego pieska, malutkiego szczeniaczka  a tu piesek rośnie i zbliżają się wakacje. Nie ma się kto zaopiekować czworonożnym członkiem rodziny, więc członek rodziny zostaje porzucony gdzieś. A przecież można zostawić pieska w hotelu dla zwierząt, co jest nietanim rozwiązaniem, ale jednak doskonałym. Przyszło mi do głowy rozwiązanie tej całej sytuacji. Po pierwsze kupując Psa/kota, człowieki powinny płacić dość wysoki podatek roczny, który malał by wraz z wiekiem zwierzaka. Zapobiegało by to pochopnym decyzją o małym słodkim zwierzaku. Z tych pieniędzy opłacane były by szczepienia obowiązkowe oraz wizyta kontrolująca zdrowie psa. Wszystkie psiaki/koty musiały by być chipowane przez właścicieli a numer i dane właściciela (dość szczegółowe) powinny być wprowadzone do ogólnopolskiej bazy psiaków, wraz ze zdjęciem psa i właściciela. W tej bazie znajdowały by się również informacje o przebytych chorobach, leczeniu i szczepieniach dopisywane przez weterynarzy. Na każdej wizycie pies byłby fotografowany celem aktualizacji zdjęcia. Dodatkowo każdy niewystawowy czworonożny przyjaciel powinien być obowiązkowo sterylizowany. Takie podejście do tematu sprawiło by, że jedynie ludzi bardzo zdecydowani nabywali by zwierzaki. Prowadzona by była jednolita i spójna baza danych informacji o zwierzakach do której dostęp miały by schroniska, policja, straż miejska i weterynarze. W przypadku porzucenia lub zgubienia właściciela odczytanie nr  z chipu bardzo szybko doprowadziło by do odnalezienia właściciela. Każdy patrol policji/straży miejskiej mógłby być wyposażony w czytnik chipów. Pozwoliło by to weryfikować na bieżąco, czy pies jest opłacony, do kogo należy i komu wlepić mandat za niesprzątanie po psiaku. Oczywiście psy/koty adoptowane były by zwolnione z takich opłat!
Spraw druga również jest związana z obecnymi warunkami pogodowymi. Wszędzie są akcje i plakaty aby nie zostawiać psa w aucie i na słońcu oraz zapewnić stały dostęp do wody. Dobrze to ja się pytam co mają zrobić moi człowieki, gdy jadą na zakupy. Jestem jak przylepa więc zostaje w domku tylko od wielkiego dzwonu a i tak robię przy tym zazwyczaj wielkie larmo. Każdy potępia barnie psa na zakupy i zostawianie na parkingu, w  aucie lub obok niego, ale nikt nie podaje rozwiązania innego jak zostawienie w domu lub zatrudnienie niańki. Ja widzę inne rozwiązanie. Psa nigdzie zabrać nie można - do Parku Narodowego nie wolno z psem, do urzędu też nie, do muzeum nie bo poślini eksponaty a do restauracji, czy sklepu to w ogóle zbrodnia gorsza niż sprzedaż narkotyków (oczywiście są wyjątki). Pies na basenie/plaży jest zagrożeniem większym niż beczka z odpadami radioaktywnymi. Można by trochę złagodzić te zakazy a z drugiej strony przy sklepach wielkopowierzchniowych można by postawić gdzieś na uboczu kojce dla psów pod daszkiem wyposażone w miskę wody. Kluczyk do tego otrzymywalibyśmy po wrzuceniu 2 zł. Człowieki zostawili by tam pieska, którego szczekanie by nie przeszkadzało za bardzo bo było by daleko. Piesek byłby bezpieczny i nikt nie bał by się jego kradzieży. Pieniądze w ten sposób zebrane przeznaczane były by na najbliższe schronisko dla zwierząt - proste?

No dobrze, moje filozoficzne rozmyślanie przerwane zostały przez wracającą świadomość. Ba nawet usłyszałem głos mojego Pana. Po chwili zaprowadziła mnie do niego Pani wet. Przywitałem się jakbym nie widział go od stu lat. Od razu wybaczyłem mu, że mnie tu zostawili! Nawet nie wiedziałem jak mało czasu minęło w trakcie mojej nieświadomości. Nie wiedziałem po co to wszystko. Na domiar złego usłyszałem, ze nie powinienem jeść do wieczora a w dodatku założyli mi abażur.
lampa i światłość w swojej doskonałości

Byłem jeszcze trochę zamroczony, ale już nie mogłem się doczekać aż wrócę do domku i sobie pośpię. Niestety czekała mnie jeszcze wędrówka do autka i przejażdżka w ciepłym autku. Nim wyszedłem przekonałem się o tym jak duży jest abażur. Najpierw dwa razy nie zmieściłem się w drzwiach jak wychodziłem z gabinetu. Potem schodząc po schodach zahaczyłem o wszystko co się dało. Droga do autka to połączenie obijania się o wszystko, zamroczenia i hałasów. W końcu wsiadłem do autka. Spotkał mnie zaszczyt, bo jechałem na tylnej kanapie w tym abażurze.
eee co tu tak dziwnie

jedziemy do domku?

Droga była bardzo spokojna i szybka. Pan starał się jak najspokojniej jechać aby nie narażać mnie na wstrząsy, upadki i przechyły. Nim się zorientowałem dojechaliśmy na miejsce, gdzie powolutku się wygramoliłem i powolutku wszedłem po schodach. Jakoś nie miałem siły gramolić się po schodach a poza tym rozpraszały mnie zapaszki - jakieś takie psie.
po schodkach

W momencie dotarcia do drzwi wiedziałem, że spacerować w abażurze raczej nie będę, zresztą Pan doszedł do tego samego wniosku. Wraz z otwarciem drzwi zaciekawiła się moja psiowatością Fuksja. Oczywiście od razu wyczuła, że coś jest nie tak i się z wielką czułością tuliła. Ja jednak nie miałem ochoty na takie miłostki, chciałem spać i to najlepiej spać na swojej kanapie. Gdy tylko się na nią wdrapałem to od razu. Rozłożywszy się na kanapie od razu wiedziałem, że wszystko będzie ok i mogłem zamknąć oczka i zasnąć!
no cześć

tulaśki

słodki sen

Spałem długo, ale było mi trochę dziwnie, więc przeniosłem się na podłogę. Jakoś tak instynktownie wiedziałem, że powinienem położyć się w słoneczko, co też uczyniłem. Bardzo szybko dołączyła do mnie Fuksja a z czasem po prostu zajęła się pilnowaniem nie i mojego spokoju oraz kurowania. Miałem ochotę pospać cały dzień, ale niestety musiałem wyjść na dworek po Panią. Dobrze, że nie miałem abażuru.
wygrzewamy się

ciągle się wygrzewamy

będę cię pilnować

na straży

Szybciutko na spacerku nam nie szło. Jakoś nie chciało mi się dreptać, ale nie ma się co dziwić skoro mam chyba trzy blizny i jakoś tak dziwnie mi się chodzi. W końcu odebraliśmy Panią i szybciutko wróciliśmy do domku obwąchując po drodze wszystko. Znaczy ja obwąchiwałem a oni tylko rozmawiali i szli. Nie rozumie jak można tak tracić czas na spacerku, skoro jest tyle rzeczy do obwąchania.
na spacerku

Do końca dnia było już bardzo spokojnie i bardzo sennie. Głównie spałem. W domku niestety miałem jakoś ochotę zaglądać do swojej operacji, wiec nosiłem abażur, ba nawet w nim spałem, co powodowało, że byłem bardzo niezdarny i o wszystko zawadzałem. Na szczęście w nocy udało mi się wskoczyć na łóżeczko i pospać miedzy Borowskimi, oczywiście od czasu aż Oni się nie zorientowali, że coś się dzieje. 
Operacja przebiegła sprawnie i szybko oraz bez komplikacji. Wet tylko powiedział, ze wszystko było duże i grube. Hehe czułem się z tego dumny. W domku byłem bardzo senny i bardzo zmęczony. Kołnierz mam tylko do domku bo jest on za duży jak na moje nóżki. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz