środa, 22 lipca 2015

Za burtą

Zaczynam się powolutku przyzwyczajać to tego, że Pani jest w domku. Z nią jakoś dzionek jest dłuższy, lepsze i chyba spokojniejszy. To bardzo fajne uczucie mieć całą rodzinkę przy sobie cały czas, Dzionek płynął nam bardzo spokojnie i głównie na spaniu, które ratowało nas od upału.
O poranku Fuksja ze względu na pustoszący jej brzuszek głód nie dawała spokoju Borowskim. Najpierw jak co rano zadziałał jej budzikowanie. Czyli wspinała się na Panią i starała się cycka jej paluszek chwile gruchając a gdy ta w końcu wstała to fuksja chwile spędziła na zabawach z Borowskim. Ja tymczasem sobie spokojnie obserwowałem to ze swojego pontoniku przez przymknięte oczka, choć muszę przyznać, że już mi się troszkę spieszyło na dworek. Wszyscy musieliśmy wstać w końcu bo za oknem już hałasowali robotnicy od ociepleń.
cyckanie paluszka

dawaj ten paluszek!


o tam się coś za oknem rusza

poranna zabawa

Do obiadku dzionek upływał nam bardzo spokojnie. Wszyscy unikaliśmy jakiejś wielkiej aktywności fizycznej i chowaliśmy się przed upałem. Niektórzy na kanapie inni na podłodze. To był czas relaksu i miziania od czasu do czasu. To był dobry czas!
mizianie 

spanie

Po obiadku w końcu poszliśmy na spacerek. Nie byle jaki spacerek, ale na bardzo długi i bardzo interesujący spacerek, pełen wielu wrażeń. Żar lał się z nieba. Spacerowaliśmy na szczęście z butelką wody, która była nie tylko źródłem wody dla mnie, ale także dobrą zabawką. Droga była długa i pełna zabawy z butelką, którą rzucał mi Pan, aż w końcu dotarliśmy nad jeziorko. Miałem się w nim napić i popluskać, ale naszym oczom ukazał się widok bardzo straszny.
no rzucaj butelkę!

złapałem

o tak moja buteleczka

no rzuciłeś a mi się nie chce po nią teraz iść

Jeziorko, nasz cel zaszokowało nas. Od upałów woda się bardzo cofnęła. Poziom wody się obniżył odsłaniając błotniste dno. Mimo wszystko postanowiłem spróbować się napić. Pan od razu powiedział, że tam nie wchodzi na błotko, więc sam próbowałem zmierzyć się z błotnistym problemem. Wchodziłem ostrożnie, ale ciągle się zapadałem i w efekcie za wiele się nie napiłem. Za to cały się ubrudziłem. Nie odebrało mi to jednak ochoty do zabawy butelką a ponadto dowiedziałem się, że to nie koniec naszej podróży. Borowski zadecydował, że skoro obiecał mi jeziorko to będzie jeziorko. Tak wiec udaliśmy się w dalszą drogę.
ja nie zejdę?

niedobra ta woda

czy jestem gdzieś brudny?

bawmy się?!

Droga nie była krótka i nie była łatwa i krótka. Dreptaliśmy chyba z siedemset kilometrów. No mówię wam harówka straszna, ale w końcu dotarliśmy na miejsce a po drodze zobaczyliśmy miedzy innymi lokomotywy.
ciufcie

W końcu dotarliśmy na miejsce, a chciało mi się tak pić, że aż uszy mi więdły. No wiec nie czekając na nic dopadłem nad brzeg jeziorka "Zacisze" i piłem, ale zanurzyć się nie chciałem. Do czasu aż pojawił się psiak z rowerowym Panem. Ten rzucił mu piłkę a pies wskoczył jak strzała do wody. Ja niewiele myśląc poleciałem za nim. Tak leciałem w wodzie aż mi się grunt skończył pod nogami. i musiałem popłynąć. Od razu zawróciłem. Tak właśnie to był mój pierwszy raz w wodzie! Piesek skakał jeszcze ze dwa razy a ja wchodziłem i wychodziłem.
ale pić mi się chce

prawie pływam

wchodzę po raz drugi!

pierwsze próby 

wchodzimy drugi raz

W końcu piesek sobie poszedł ja zresztą też sobie poszedłem zadowolony z siebie. Okazało się, że przenieśliśmy się w inne miejsce nad to samo jeziorko. Tam Pan rzucał mi patyczek do wody a ja za nim wbiegałem jak szalony. No dobrze, może nie wbiegałem, ale wchodziłem. Ważne, że wchodziłem do wody i nawet pływałem przynosząc go na brzeg. Byłem bardzo z siebie dumny. Dodatkowo wypocząłem bardzo oraz odetchnąłem i ochłodziłem. Było super, naprawdę super.
pływam


za patyczkiem do wody

w zwolnionym tempie

otrzepuje się

pływanie

W końcu jednak miałem już dość i byłem przemoczony do suchej nitki. Tak więc pora była wracać. Udaliśmy się w spokojny i nieśpieszny spacerek do domku. Całe szczęście, że szybko nam zeszło. Ja od razu dopadłem do miski z jedzeniem i wodą a Pan poszedł pod prysznic. Po tym całym w końcu udało mi się położyć i zrelaksować a nawet zasnąć. Jednak nie było mi to dane bo przyszedł czas na kolacje, obiad. Miałem okazje spróbować jedynie resztek i końcówek. Ech szkoda, że tylko tyle bo była pyszna. W końcu po tym wszystkim przyszedł czas na sen i relaks. Fuksja i ja szukaliśmy swojego miejsca do spania. W końcu zasnęliśmy choć nie wszyscy bardzo łatwo. Do ugryzienia!
no umyłeś, umyłeś

no daj kawałek?

akurat tu słońce?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz