sobota, 11 lipca 2015

Opaska kary

W piątek z samego ranka zrobiłem malutki spacerek, wesoły spacerek. Pogoda nie była jakoś wyjątkowo pozytywna, ale przynajmniej nie padała. Na spacerku zrobiłem wszystko co najważniejsze, wszystkie potrzebne dla pieska takiego jak ja czynności. Jednak najważniejszym było to, że znalazłem idealny patyczek i się nim pobawiłem. Ba znalazłem nawet dwa lub trzy patyczki. Każdy był piękniejszy od poprzedniego.
mam patyczek o fikuśnym kształcie
Po powrocie do domku byłem już bardzo zmęczony. Po powrocie do domku to padłem jak przysłowiowa kawka. Na szczęście ostatkiem sił, doczłapałem się do kanapy. To naprawdę były moje ostatnie zapasy siły aby wdrapać się na ten najwyższy szczyt miękkości.
ach ten słodki sen

W takie dni nie myślę o niczym innym jak sen. Zwłaszcza po takim spacerku, takim męczącym spacerku. Dzionek nam upływał tak dość leniwie. Ogólnie działy się codzienne obowiązki jak sprzątanie i pichcenie obiadku, czy czegoś tam. W końcu gdy sobie już zjadłem i całkiem się wybudziłem to poszedłem na spacerek po Panią. Ta już kończyła więc na nas czekała. W te pędy się zebraliśmy, co trwało kilka długich minut i nim się zorientowaliśmy to już byliśmy na zielonej trawce przed naszym blokiem. Tam porozrzucane były kawałki jakiegoś jedzenia, głównie suchy chleb, ale to i tak przyciągnęło mój węch i moją uwagę. Nieopatrznie zadziałem instynktownie i jedno takie schrupałem. To bardzo zdenerwowało Pana. Co prawda nie krzyczał, ale powiedział dosadnie, że zrobiłem źle i za karę dostałem kaganiec, zwany opaską śmiercią.
dobra masz racje zrobiłem źle!

W trakcie drobi po Panią dowiedziałem się jeszcze o zagrożeniach wynikających z jedzenia śmieci. Oprócz choroby, którą mogę złapać to w takich przynętach mogą być powkładane ostre przedmioty, które mogą uszkodzić mój brzuszek. Jest to nieprawdopodobne, ale są tacy ludzie, którzy lubują się robić takie dziwne rzeczy. Oszpecony kagańcem w końcu dotarłem do Pani, z którą się przywitałem. Pogłaskany ucieszyłem się i wróciliśmy do domku. W drodze powrotnej moja kara się skończyła i mogłem pobawić się sznurem. Ten sznur był bardzo fajny, bo zaraz dostałem go od Pana i całą drogę niosłem w pyszczku. Siusiałem z nim, wąchałem świat i z dala ominąłem resztki pod naszym blokiem. Sznur tak dobrze schowałem, że prawie nie było go widać
sznur? jaki sznur?

W domku oczywiście zaraz po powrocie zabraliśmy się za obiadek. No dobrze, Borowscy się zabrali, a my z Fuksją tak po prostu siedzieliśmy i patrzyliśmy na to jak nasze jedzonko znika gdzieś. Nikt się z nami nie podzielił, bo podobno było jakieś takie za ostre czy coś, ale przecież oni się nie znają!
nasze jedzonko!

Po jedzonku Fuksja miała przyjemność relaksować się na rączkach Pani, która ja głaskała, ja natomiast z pustym brzuszkiem położyłem się na kocyku ciamkając ukradzioną skarpetę. Oczywiście Fuksja mi trochę pozazdrościła i przyszła do mnie. Co prawda trochę się cieszyła bo nie miała kaftanika, ale za to miała opaskę rzepową. Ta jednak bardziej ją denerwowała i cały szcza próbowała się jej pozbyć. No chyba, że akurat przeszkadzała mi w spaniu.
relaks z Panią

drzemka na kocyku

Wieczorkiem udałem się na spacerek z Panem po naszej okolicy. Łączki były bardzo świeże i ładnie pachniały.  Chodzenie po takiej okolicy w blasku zachodzącego słońca było wielką przyjemnością. Przy okazji spotkałem kilku kupli i kumpele. Nikt jednak nie był skory do zabawy więc skupiłem się na spacerowaniu i wąchaniu. To był doskonały spacerek na zakończenie dnia. Próbowałem wywąchać dziki, ale niestety ich zapach całkowicie przepadł. To pewnie przez te deszcze i to, że dawno nie odwiedzały nas. W końcu jednak zmęczony i zadowolony wróciłem do domku, ale ni po to aby spać, a po to aby łobuzować.
o jak ładnie pachnie

czy ty mnie wołałeś?

W domku nie miałem ochoty spać i musiałem jeszcze rozładować trochę drzemiących we mnie emocji. Wszystkie zabawki powynosiłem z pudła i porozrzucałem po całym salonie, a gdy się skończyły to zabrałem się za kradzież długopisów i mazaków. To się nikomu nie spodobało i dostałem bure. W końcu się uspokoiłem po reprymendzie i poszedłem spać za borowskimi do sypialni. Niestety na swoim pontonie zainteresowałem się swoją operacją a przez to trafiłem w abażur. Fuksja wróciła tymczasem w swój kubraczek i położyła się spać koło Pani na kanapie na podusi i dodatkowo przykryła się kocem. Dopiero późno w nocy do nas dołączyła. Do ugryzienia!
Fuksja pod kocykiem

znowu abażur?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz