wtorek, 14 lipca 2015

Z deszczu w słońce

Poranek był w drodze. Znowu pojechaliśmy w miejsce które ostatnimi czasy dość często odwiedzamy. Tam razem jednak zostawiliśmy Panią i pojechaliśmy szukać miejsca do zaparkowania. Na szczęście dość szybko się ono znalazło i już miałem wychodzić na spacerek z bagażniczka gdy z nieba zaczął lecieć zimny deszcz. Mimo parasola było to straszne przeżycie. Nie miałem w ogóle ochoty na chodzenie i jedyne o czym marzyłem to szybko wrócić do autka.
tak pada a my tu chodzimy. Po co?!
Na szczęście Panu ta sytuacja też nie pasowała i w trybie pilnym wróciliśmy do autka. Deszcz zacinał tak, że byłem cały mokry. Gdy tylko wskoczyłem do autka to stało się coś zaskakującego - deszcz z ulewy przeszedł momentalnie w mżawkę a ta po chwili zamieniła się w lekkie kopienie. Ja już wychodzić nie chciałem.
ja tu zostaje!

Pan zostawił mnie na chwilę i poszedł, ale po chwili wrócił z Panią. LaBunia szybko zawarkotała i ruszyliśmy w drogę, ale nie do domku do spania. Ruszyliśmy do weta. Nasza wizyta nie była największa przyjemnością, ale też nie była jakoś wyjątkowo straszna. Oboje z Fuksją mieliśmy mieć zdejmowane szwy. Bo zapomniałem Wam wspomnieć, że Fuksja też była z nami na "spacerze" Znaczy czekała w aucie, ale ogólnie była z nami.
Pod nóż najpierw poszła Fuksja. Znaczy najpierw została zważona i przytyła o 100 gram w ciągu dwóch tygodni. Chyba ten jej stateczny tryb życia się na niej odbija, ale pewnie gdy tylko zdejmą jej kubraczek to jej natychmiast przejdzie i wróci do normy. No gdy ona poszła na stół, my z Panem szybko polecieliśmy po przekąski. Jak wróciliśmy, to Fuksja miała już wyciągany ostatni trzeci szew. Ten był najbardziej bolesny, ale całą ekipą ludzie dali sobie radę i szybko było po krzyku. Ta mała małpka się trochę denerwowała, no ale w sumie ona tak zawsze. Potem przyszła kolej na mnie. Zostałem za fraki gustownie wniesiony przez Pana i mnie wszyscy przytulili. Pan mnie głaskał i rozmawiał ze mną, a Wet wyjmował ze mnie szwy. Dokładnie trzy, czyli tyle samo co u Fuksji. Mnie to łaskotało i byłem bardzo ciekawy co tam się, ze mną robi. Na nieszczęście nim zdążyłem zobaczyć to było już po wszystkim.
temperatura

ja obwąchuje

wyciąganie trzeciego szwa!

Szybciutko odstawiliśmy Panią i wróciliśmy do domku, gdzie kubraczek Fuksji poleciał do pralki a ona sama trafiła w rzepowy pas aby się nie lizać. Nie była z tego powodu jakoś tak zadowolona, no ale przecież to dla jej zdrowia. Ja poszedłem spać a Pan zabrał się za sprzątanie, znaczy oporządzanie mieszkania.
to nie jest fajne!

Tak dzień leciał z wolna, aż przyszło popołudnie. Pojechaliśmy po Panią zostawiając na warcie w domku Fuksje. Pojechaliśmy do sklepu, gdzie po dłuższym wyczekiwaniu na powrót Borowskich ze sklepu, poszliśmy na malutki spacerek. Spacerek w okolicy Wierzy KWK Pokój. Byłem tam nie raz, co prawda trochę dawno, ale pierwszy raz jestem tam też z Panią. Szybki spacer był bardzo owocny. Pojechaliśmy do kolejnego sklepu.
pod KWK Pokój

Pod drugim sklepem pospacerowałem sobie z Panem po parkingu wypatrując czy Pani nie wraca. Trochę nam się zeszło z chodzeniem. Wiele osób z zaciekawieniem obserwowało mój chód pełen gracji i moje malutkie uszka. Wszyscy się uśmiechali - uwielbiam takie chwile. W końcu Pani wyszła, ale nie miała za wiele zakupów - cóż jak idzie bez Borowskiego to jakoś tak skromniej kupuje, może to na nią sposób!
W domku szybko się przywitaliśmy z Fuksją i zabraliśmy się za drzemkę i zabawę. Ja zainteresowałem się swoim kagańcem, który był przypięty przy Foteliku Pana. Taki straszak na mnie, który zapobiega mojemu łobuzowaniu. No nic robi to zwykle skutecznie, ale teraz postanowiłem go pociamkać jak swoją ulubiona zabawkę, licząc na to, że ulegnie zniszczeniu i to mocno. Nie do końca się udało, ale trochę go nagryzłem, znaczy pasek. Jeszcze z jeden raz go pociamkam i będzie po kagańcu! Mój chytry plan jest genialny!
ciamkam kaganiec

w pełnej konspiracji

Po ciamkaniu i małej drzemce oraz kolacji ruszyłem na spacerek. Oczywiście nie był to jakiś daleki spacerek, a jedynie przechadzka, której celem było załatwienie ważnych psich spraw. Zwiedzaliśmy okolice naszego bloku nie zapominając o zachowaniu środków bezpieczeństwa - Przepisy ruchu drogowego to rzecz święta i bez pasów nie przechodzimy, ani bez pasów nie jeździmy autem. Szybko wróciliśmy do domku, bo i nie było sensu więcej chodzić. Wróciliśmy by spać!
na pasach - inaczej się nie da!

spaceruje

W domku ja zasiadłem na swoim kocyku i zasnąłem, oczywiście wcześniej trochę rzeczy zabrałem a raczej sobie przywłaszczyłem - skarpetki, pielucha terowa oraz ręczniki papierowe. Tym czasem Fuksja w najlepsze wylegiwała się na swojej podusi, która leżała koło Pani na kanapie. Nie ruszała się, chyba była ciągle obrażona za ten poranny zabieg i za kubraczek. Zresztą ona już powolutku się ożywia i zaczyna aktywnie żyć, ale wieczorami to prawie całkowicie się wyłącza i staje się bardzo tulśna. Zwykle tuli się do Pani, ale zdarza się jej również nalegać na miziania ze strony Pana. Ech ona to ma dobrze. Do ugryzienia!
co to za zdjęcia!

ja tu chcę spać!

ja z ukradzioną koszulką 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz