sobota, 25 lipca 2015

Ciężki dzień

Już nie raz wspominałem o tym, że poranne wstawanie jest bez sensu a przede wszystkim jest bardzo męczące. Gdyby nie potrzeby fizjologiczne to spałbym całe przedpołudnie nie ruszając się nawet ze swojego pontoniku. Zważywszy, że dzień poprzedni był bardzo męczący psychicznie.
jeszcze pięć minut


Niestety wstać musiałem, bo głód, bo potrzeby fizjologiczne, bo hałasy od robotników. Pożegnaliśmy Fuksje i ruszyliśmy w drogę. Odwieźliśmy Panią a następnie pojechaliśmy w dalsza drogę. Znowu odwiedziłem remontowane mieszkanko. Pan znowu się pożegnał i sobie poszedł. Już się nastawiałem na na długą rozłąkę i tęsknotę oraz męczarnie psychiczną, ale okazało się, że Pan dość szybko wrócił. Przywitałem się z nim jakbyśmy nie widzieli się latami. Razem dokonaliśmy oceny wykonanych prac i pojechaliśmy do sklepu. Znaczy ten czas spędziłem pod sklepem pilnując autka. Nie było go trochę czasu a mijający mnie ludzie patrzyli się na mnie jak na obrazek. Pewnie planowali jak mnie ukraść. W końcu pojawił się Pańcio z dwoma długimi pudełkami. Potem dowiedziałem się, że to rolety.
no już wsiadam!

W końcu mogliśmy pojechać do domku i pospać. No dobra może nie spaliśmy a drzemaliśmy, bo wieszaliśmy rolety a ponadto musieliśmy posprzątać. Mimo wszystko sobie trochę pospałem a raczej podrzemałem. W tym czasie coś tam się robiło w domku. Gdy otworzyłem oczka to w małym pokoju zwanym biblioteką rozświetlało się przyciemnione i fioletowe światło. Tak dobrze zgadliście, rolety są fioletowe.
śpię

Gdy to wszystko się skończyło a ja trochę się wyspałem pojechaliśmy po Panią. Oczywiście szybko nie wróciliśmy do domku, bo musieliśmy odwiedzić sklep, a to dla tego, że domku nie było absolutnie nic do jedzenia. Na szczęście Pani poszła sama a ja z Panem poszedłem na spacerek po parku nieopodal. Tam było bardzo fajnie. Całość zacieniona drzewami, nowe zapachy i dobra zabawa z patykiem. Wędrówka była samą przyjemnością i to mimo tego, że było dość ciepło. Co kawałek starałem się zostawiać po sobie jakieś pamiątki - znaki, takie "Tu Byłem Furiat". Miałem okazje pobawić się kijem. Znalazł go Borowski, ale to ja musiałem go potem nosić. Czasami za nim biegałem czasami zdejmowałem z niego korę. Szaleństwo istne i doskonała, ale męcząca zabawa.

Tu byłem

no gdzie ten obiecany cień?

ale przyjemnie

z kijkiem

Całe szczęście wróciliśmy do autka a po chwili pojawiła się Pani. Pojechaliśmy do domku, gdzie sobie po odpoczywaliśmy a potem zabraliśmy się za jedzenie i to nie byle jakie jedzenie, bo na talerzach wylądowała kiełbaska  z pieczywem i musztarda. Patrzyłem smutnym wzorkiem na znikające kolejne kawałki. Na szczęście podzielili się ze mną musztardą. Znaczy resztką musztardy. Wolałbym co prawda kiełbaskę, ale lepsza musztarda niż nic.

jaka pyszna musztarda

Na deserek były jeszcze arbuz i dłuższa chwila zabawy. Od dłuższego czasu staram się zabrać sznurek przywiązany przez Pana do framugi drzwi. Męczę się z nim i siłuje rozładowując negatywną energie drzemiącą we mnie. Po szybkim nocnym spacerku byłem gotowy do spania. Do ugryzienia!
arbuz?
w końcu go zdejmę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz