czwartek, 9 lipca 2015

Pogoda pod psem

Rano jeszcze witało nas słoneczko. Szybko więc wstaliśmy i pojechaliśmy z zawieźć Panią. Na krótki spacerku odbył się po okolicznych łączkach. Nie szliśmy daleko bo jakoś tak nam się nie chciało i w ogóle jakoś było tak nijako. No chyba rozumiecie, że czasami ma się taka ochotę aby absolutnie nic nie robić i wrócić do domku aby spać. Cały jednak ten poranny spacerek miał jedną wielką zaletę były świeże kałuże po nocnej i porannej burzy, która zresztą mnie obudziła. To przez nią się nie wyspałem i potem już byłem taki markotny.
jaka pyszna woda!


może pogramy?

 Po niedługiej chwile duchoty szybko wróciliśmy do domku. Dobrze, że w końcu byliśmy w domku, bo od razu rzuciłem się na kanapę i poszedłem spać. Dla towarzystwa dołączyła się do mnie Fuksja, równie zmęczona jak ja tą nocną burzą. Nic nas nie było wstanie przeszkodzić, Co prawda Pan bardzo się starał, bo coś tam sprzątał i buszował po kuchni, ale ostatecznie się nie daliśmy. Nie było na nas mocnych, zwłaszcza, że popołudniu pogoda zaczęła się zmieniać. Słońce gdzieś się schowało a na pierwszy plan wyszedł straszny deszcz. Czasami był olbrzymi, czasami był zwykłym kapuśniaczkiem. Po prostu nie było sensu wstawać.
ale śpimy

Niestety wraz z nastaniem popołudnia trzeba było się zebrać, trzeba było wstać i to mimo deszczu, mimo nieprzyjemnego chłodu musiałem iść, a w zasadzie jechać po Panią. Dobrze, że LaBunia na nas czekała, bo spacer byłby strasznym przeżyciem.
naprawdę musimy wychodzić?

Szybko podjechaliśmy po Panią, ale sporo czasu musieliśmy na nią jeszcze czekać, tak więc nie mieliśmy wyboru i sobie trochę pospacerowaliśmy po placu. Postanowiłem wykorzystać te chwile pod parasolem na zapoznanie się z produktami, które mogły by posłużyć do powstania mojej wymarzonej budy. Co prawda nie ma jej jeszcze w planach, ba nawet nie ma jej jeszcze gdzie postawić, ale zawsze trzeba być przygotowanym na taka ewentualność, prawda?
a może by take coś zakupić?

zapisałeś?

Trochę przemokłem, ale na szczęście Pani też już skończyła i wychodziła. Nie pozostało mi nic innego jak szybciutko wskoczyć do autka i ruszyć do domku, czy gdzieś tam.
wskakiwać?

to wskakuje!

Pojechaliśmy do sklepu, na małe zakupy. Ja pod pierwszym ze sklepów zostałem w autku. Siedziałem spokojnie czekając na powrót Borowskich. Szybko wrócili i mieli kupione jakieś kolorowe materiały. Potem próbowaliśmy wyjechać, ale było tak ciasno, że się nie dało. Na szczecie blokujący nam wyjazd samochód akurat chwilę później wyjeżdżał. Uradowani z uwolnienia, szybko pojechaliśmy do następnego sklepu, oddalonego o kilkanaście metrów. Tu już tylko przez chwilę byłem sam. Bo nim zniknął Pan za drzwiami super marketu, czy też hiper marketu to przeszedł się ze mną po parkingu, gdzie wszystko załatwiłem.
Z drugiego sklepu wrócili już z zakupami jedzeniowymi i to ładnie pachnącymi. Bagażnik wypełniałem ja, tylną kanapę zakupy. Pojechaliśmy więc do domku, gdzie oddałem się ponownie lenistwu i szaleństwu spania i drzemania, czekając na noc, by iść spać, na zasłużony odpoczynek. Do ugryzienia!
co ty tez jesteś zmęczony

tak jestem zmęczony i to bardzo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz