piątek, 3 lipca 2015

Poszła pod nóż

Rano obudziło nas dość mocne słońce. Sen w kołnierzu wcale nie był najgorszy. Wyspałem się, choć lepiej było by bez niego, no ale wszystkiego mieć nie można. Od razu po pobudce i małym śniadanku ruszyliśmy na spotkanie nowego dnia. Pojawiło się coś całkiem nowego, ciekawego. Zabraliśmy ze sobą Fuksje. W drodze wszystko sobie przypomniałem. Na tylnej kanapie przypomniałem sobie, że ja mam wizytę kontrolą a Fuksja operacje, taką podobną do mojej.
Na miejscu u Pani Fuksja poszła z Nią do biura a ja szybciutko wróciłem do domku po książeczki zdrowia, których w ferworze wychodzenia najnormalniej w świecie zapomnieliśmy. Nim ktokolwiek się zorientował byliśmy już z powrotem pod autkiem. W sam raz jakoś tak telepatycznie się zgraliśmy z Panią i Fuksją, bo od razu wskoczyliśmy do autka i w drogę do Weta. Szybciutko zaparkowaliśmy i raz dwa byliśmy pod drzwiami i niemal natychmiast wgramoliliśmy się do środka. 
Oczywiście z radością się przywitałem i przystąpiliśmy do działania. Szybciutko wylądowałem na stole i zaczęło się oglądanie i badanie.
badamy się i zastrzykujemy

Po chwili już miałem spokój a w mojej książeczce zdrowia pojawiły się nowe wpisy. Co prawda zbieranie tam wpisów oznacza, że jest się chorym, ale z drugiej strony przecież każdy chorować musi choć raz. Podczas wypisywania miałem czas na rozglądanie się i gadanie z Fuksją. Bo ona już od dłuższego czasu była na rekach Pani. Fuksja była dziwnie spokojna i w ogóle nie syczała, ale może było to spowodowane tym, że jej wszystko opowiadałem i obiecałem, że będę przy niej jak tylko będę mógł.
ten stół robi się za mały

Fuksja ogląda wpisywanie

nic się mała nie martw

W końcu Fuksja wylądowała na wadze i wyszło jej, że waży 3kg. Jak sama mówi to pewnie wina tego ciężkiego Futra. Mnie też to dziwi, bo przecież to taka mała kruszynka, tylko główka, łapki i ogonek. Ja nie wiem gdzie te 3kg są.
Ta waga kłamie!

Po tym wszystkim pożegnaliśmy się z Fuksją ciepło i pojechaliśmy, zabierając ze sobą tabletki na trzy dni, które mam zacząć brać w sobotę. Odstawiliśmy Panią i szybciutko skoczyliśmy do domku. Zaraz po wysiadce z LaBuni, Pan zdjął mi abażur i powolutku gramoliłem się po schodach, tak nieśpiesznie. Nie chciało mi się bardzo choć wiedziałem, że tam na górze czeka na mnie mięciutka kanapa.
Trzymaj się mała!

eeeeeeeeeeee nie chce mi się!

Oczywiście kanapa bardzo szybko mnie przyciągnęła i tylko lekko uzupełniłem zbiorniczek a już leżałem na kanapie i już spałem. Spałem bardzo długo i spałem bardzo mocno. Nic a nic nie było w stanie mnie obudzić. Miałem tylko nadzieję, że przeniosą mnie w razie niebezpieczeństwa.
uzupełniam płyny i kończę śniadanko

śpię

smacznie śpię!

Obudziłem się jakoś tak mocno wyspany i gdy spojrzałem na zegarek to się mocno zaniepokoiłem, bo nigdzie nie widziałem Fuksji a już późno. Na szczęście akurat gdy się przeciągałem, to zadzwonił telefon. To był Wet z informacją, że Fuksja już czeka. Oczywiście popędziliśmy jak szaleni, ale nim wsiedliśmy do autka to przywitałem się z moim szczekającym kolegą, który od czasu do czasu przesiaduje u nas pod klatką schodową. Roboczo nazwę go Romeo, bo nigdy nie miał okazji mi się przedstawić. 
co wet dzwoni?

cześć!

W każdym razie szybko trafiliśmy do weta, ale niestety musieliśmy tam chwilę poczekać, aż zwolni się gabinet. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i zaraz witaliśmy się ponownie z wetem.
otwierać drzwi - przyszliśmy po Fuksje

W gabinecie chwilę poczekaliśmy na Fuksję, choć ja chciałem ją jak najszybciej zobaczyć i wypatrywałem za nią i nawoływałem ją popiskując. Tymczasem znowu książeczka się wypełniała, tym razem Fuksji i w końcu przyszła, znaczy została przyniesiona. Siedziała, taka skołowana w swoim transporterku.

no gdzie ona jest?


skołowana!

W końcu z radością i w komplecie udaliśmy się do domku. Znowu jechaliśmy powolutku i spokojnie, tak aby nie straszyć Fuksji. W domku Fuksja pierwsze niepewne kroki z transporterka pokierowała na kocyk, jednak długo tam nie poleżała, bo musiała się ubrać w kubraczek, który zakładał jej Pan. Wyglądała w nim bardzo gustownie i w dodatku tak elegancko. Fuksja jednak nie była zachwycona tym co ją spotkało i to mimo, że była zamroczona po operacji. Oczywiście szybko zeskoczyła na podłogę i tam leżała jak sparaliżowana.
no i coś ty najlepszego zrobił?

leżę i nie zamierzam się ruszać, chyba jestem sparaliżowana

Moja miłość i uczucia oraz chęć opiekowania się Fuksja bardzo szybko naprawiły jej paraliż, choć już do końca dnia była taka ospała i taka ospała i nijaka. Całe szczęście, że Borowscy zdecydowali się na "wspólny" zabieg, dzięki czemu możemy razem dochodzić do zdrowia i żadne nie dokucza drugiemu. Do ugryzienia.
widzę, że już ozdrowiałaś z paraliżu?

tulę się do ciebie

no i znowu przytulanki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz