czwartek, 2 lipca 2015

Rekonwalescencja

Pomimo wszystkich przeciwności losów dość dobrze wypocząłem podczas snu. Nie przeszkodziło mi zrzucenie z łóżka i nie przeszkodził mi nawet ten abażur na szyi. Wyspałem się i trochę wypocząłem. O emocjach dniach wczorajszego przypominało jedynie wygolenie na łapce pod welfron srebrny kolor ciałka na polu operacyjnym i ten abażur. Nic nie bolało, nic nie dokuczało. Aż chciało się żyć.
to co wstajemy!
W każdym razie dzień wyglądał jak normalny dzień. Nie było tu użalania się a wszystko toczyło się powoli. W końcu zjadłem całe śniadanko. Bardzo z tego powodu się ucieszyłem. Na szczęście abażur został zdjęty i dopiero po wejściu do autka musiałem założyć go znowu. Wszystko załatwiliśmy rano nawet malutki spacerek. Szczęśliwie wróciliśmy do domku. Od razu dowiedziałem się, że tego dnia o godzinie szesnastej Fuksji zaczyna się dieta. Tym czasem gdy ja poszedłem spać On pomagała trochę Panu w sprzątaniu ale głównie pomagała mu w kuchni w jedzeniu.

drzemka na kafelkach

Fuksja w kuchni
W tak zwanym miedzy zasie udaliśmy się z Panem na zakupy. Na malutkie zakupy do pobliskiego sklepu po jakieś super ważne produkty. Nie wiem co to było, bo po prostu wylądowało w nieprzezroczystej torbie na ramie. Tak szybko wszystko załatwiliśmy i znowu w domku poszedłem spać
no a mi coś kupiłeś?

Gdy wszystko było gotowe to mnie naszła chęć i ochota na zabawę ze sznurem. Nie zwracałem uwagi na zmęczenie, na upał i to że jestem po operacji. Musiałem się bawić i basta. Na szczęście Pan zawsze jest gotowy na zabawę. Wystarczy podejść do niego ze sznurem a On rzuca wszystko i zaczyna się zabawa. Kiedy ja się bawiłem to Fuksji zebrało się na sen, chyba wiedziała, że czeka ją głodówka i wolała na to się przygotować psychicznie.
ja się bawię

a ona śpi

W końcu nadeszła godzina 15, czyli godzina naszego wyjścia. Fuksja zjadła ostatni posiłek i resztę jej schowaliśmy. Ja też zjadłem po czym się pożegnaliśmy. Dodałem Fuksji na odchodne pocieszające "będzie dobrze" i pojechaliśmy. Pojechaliśmy do remontowanego mieszkanka, gdzie zostałem a Pan zniknął. Tam od razu na kafelkach się wyspałem, przy okazji moje nowe blizny zostały obejrzane przez Pana z fajką. Szczęśliwie Pan dość szybko wrócił i poszliśmy odwiedzić Freda. Wiedziałem, że tam będą na mnie czekały pełne miseczki. Jak ja byłem smutny gdy się okazało, że znowu nie mogę dostać nawet najmniejszego kawałka jedzonka. Całość była dla mnie niedostępna. Byłem załamany i chciałem stamtąd jak najszybciej uciekać.
wracajmy do autka!

Zmęczony i smutny miałem ochotę wrócić do domku, po drodze zgarnęliśmy Panią i do domku, do Fuksji, do spania. Nie zabawiłem za długo w domku, bo po zjedzeniu kolacyjki udałem się na spacerek, po okolicy. Dobrze, ze na spacerku nie musza za dużo chodzić, bo chyba bym padł. Zresztą ograniczenie spacerów było zaleceniem weta. Nie mogłem oderwać nosa od ziemi i przewąchałem cały spacerek, podążając krok w krok za Panem.
na łąkach wącham

no i ciągle nosek w ziemi

  Po powrocie do domku miałem ochotę już tylko spać, bo po prostu byłem zmęczony, ale zrobiło mi się bardzo żal Fuksji. Więc nim zasnąłem poświęciłem jej chwilę czasu i opowiedziałem co ją czeka dnia następnego. Jak to mniej więcej będzie wyglądać u Weta. Co chwilę podkreślałem, żeby się nie stresowała, że będzie dobrze, bo takie zabiegi u kotek są bardzo standardowe i prawie całkowicie niegroźne. Zresztą powiedziałem jej, że jak tylko się obudzi to będę przy niej i jak coś będzie nie tak to Wet mnie popamięta. Trochę spokojniejsza w końcu położyła się spać, ja zresztą też. Do ugryzieni

Fuksja zasypia w salonie

ja zasypiam po przenosinach do sypialni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz