poniedziałek, 6 lipca 2015

Nad książką

Ostania niedziela była bardzo ale to bardzo leniwym dniem. Fuksja w dalszym ciągu ograniczała swoje ruchy do minimum. Z tym, że to nie z bólu, czy choroby, ona po prostu tak reaguje na swój kubraczek. Zachowuje się prawie jak sparaliżowana. Całą tą "chorobę" potęguje ten wszędobylski upał, przed którym nie sposób uciec. Tak więc większa część dnia spędziliśmy w domku na spaniu na zimnych kafelkach
musimy iść na spacerek?

W trakcie tego dnia byłem jedynie trzy razy na krótkich spacerkach, bo na dworze nie dało się wytrzymać zbyt długo. Po otwarciu drzwi klatki schodowej to zamiast wyjść na dworek trafiałem do piekarnika i to nastawionego chyba na maksymalne grzanie. Tyko jeden spacer, ten do sklepu był konieczny, bo poszliśmy po lody, ale o tym zaraz.
czuję piekło!

W trakcie dnia zajęliśmy się leżakowaniem i rekonwalescencją. W zasadzie to każde z nas szukało odpowiedniego miejsca do spania. Ja przede wszystkim wybierałem podłogę i to taką chłodniejszą w danej chwili. Przez swoje małe, bo małe zainteresowanie polem operacyjnym co jakiś czas trafiałem w abażur. Fuksja natomiast preferowała kanapę, koło Pani.
no taki upał, a ja w abażurze.

no co przecież śpię!

Z ciekawszych historii z tej leniwej niedzieli mogę wspomnieć o tym, że kubraczek Fuksji trafił do prania co dawało Fuksji prawie 3 godziny luzem. Bardzo się cieszyła z tego i nawet bardzo się ożywiła. Dreptała to tu to tam, ale niestety interesowała się swoją ledwo co zszyta blizną, przez co z wielkim oporem, ale jednak trafiła w zastępczy kubraczek. Ten był zdecydowanie gorszej jakości. W końcu tetrowa pielucha nie jest stosowana na kubraczki. Wyglądała w tym pokracznie i niezbyt ciekawie, ale takie stresy pozwoliły jej się cieszyć wyjadaniem resztek mielonki kanapkowej. Cwaniara poudawała, że tak bardzo cierpi i zaraz dostała nagrodę - muszę też tego spróbować.
chwila wolności

w nowym kubraczku

nagroda

Kilka minut później, gdy wróciłem z zakupów spotkała nas oboje wielka nagroda i niespodzianka. Nawet nie wiedziałem, co Borowski tam kupił, a okazało się, że wśród bułeczek były lody i to nie byle jakie lody, ale lody kanapkowe. Pyszny oraz puszysty lód kanapkowy obłożony był jeszcze smaczniejszymi wafelkami. No po prostu palce lizać. W dodatku były trzy.
czy dla nas też jest?

Jeden lód był dla czworonogów w rodzinie. Podzieliliśmy się nim po połowie, znaczy się taki podział narzucony był nam z góry, ale go zaakceptowaliśmy. No dobrze podział nie był taki pół na pół. Fuksja dostała jakąś jedną piątą całego loda. Początkowo Fuksja nie była zbyt zachwycona, ale po chwili dotarło do niej, że zimne lody to doskonały sposób na ochłodę. Każde z nas miało inna metodę na konsumpcje takiego wspaniałego rarytasu. Ja z miseczki próbowałem go wyciągnąć i zjeść w całości i po chwili lizania udało mi się. Fuksja natomiast lizała aż do końca, z tym, że jej było łatwiej bo miała pomocnika w postaci Pani. Zresztą zobaczcie sami na filmikach.

a lody jem tak!

Fuksja je lody

Z pełnymi brzuszkami udaliśmy się na zasłużony spoczynek, tym razem był on jednak o wiele przyjemniejszy. Już przed lodami Fuksja wróciła w swój kubraczek, normalny kubraczek. Ten okazał się być suchy po kilku minutach od wyprania. Choć z drugiej strony nie było się czemu dziwić. Na dworze był piekarnik. Zasnęliśmy, każde z nas na swój sposób regenerowało siły a w zasadzie to je oszczędzało, bo przed nami był jeszcze pracowity dzień. Dzień czytania
nie ruszać mnie stąd!

aaaaaaaaaa śpię!

Za czytanie książki, najpierw zabrała się Fuksja, która spędzała tą chwile w sypialni. Po pierwszych kilku stronach bardzo szybko przekonała się, że co prawda książka jest bardzo apetyczna i zawiera wiele, naprawdę wiele smakowitych przepisów, to jednak jest dla Piesków, czyli dla mnie. Ja podczas lektury bardzo szybko pogrążyłem się w sennych marzeniach nad pysznie pachnącymi talerzami wypełnionymi smakowicie wyglądającymi potrawami. Książka w naszej opinii jest świetna i już niedługo poczytacie o niej trochę więcej - obiecujemy. Tym czasem jednak zmęczony kładę się spać.
eeeee ale to nie dla mnie!

to chcę!!!!

Chwilę później prawie już spaliśmy, jednak jeszcze Fuksja przed snem została zaszokowana wiadomością, że kolejny dzień rozpocznie się dla niej a raczej dla nas wizytą u Weta. No nie cieszyła się za bardzo, a przecież to nic złego iść do weta na badania. Jak długo tam chodzę tak nie spotkało mnie nigdy tam nic przykrego. Do gryzienia?
zasypiamy!

śpię!

jak to wet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz