wtorek, 21 lipca 2015

Niecodzienność

Ten dzień był jakiś takiś zdecydowanie inny. Rano jakoś powolutku i nieśpiesznie wstawaliśmy. Wszystko toczyło się powolutku, jakby w zwolnionym tempie. Powolutku zjedliśmy śniadanko i pojechaliśmy LaBunią w ostatnio dość często odwiedzane miejsce. Tam poczekałem na swoich Borowskich leżąc w trawce i popijając wodę w kałuży. Pomyślicie sobie zapewne, że jak mogą mnie tak zamęczać. Otóż mogą i jest to dla mnie nawet trochę przyjemne, choć przypięty jestem do autka na dość krótkiej smyczy.
Na szczęście długo nie czekałem i pojawili się Oni. W ich oczach widziałem radość i trochę niepokoju. Przywitałem się dzielnie i powolutku i nieśpiesznie jechaliśmy do domku. Pan unikał każdej nawet najmniejszej dziurki w drodze. Po dotarciu pod blok poszliśmy na malutki spacerek. Oczywiście Pani udała się do domku. Ja szybciutko załatwiłem co trzeba i również wróciłem do domku. Upał by taki, że nawet wentylator chodzący na pełnych obrotach nie bardzo dawał radę. Nie pozostało mi nic innego jak dołączyć do Fuksji w jej wędrówce po krainie snów.
wietrzenie poranne

drzemka

och jak mi się chce spać

Kiedy bym się nie przebudził, to Pani i Pan ciągle byli. To nie sen, że Pani siedziała z nami w domku. Fuksja kręciła się po kanapie wokół Pani a ja co chwilę zmieniałem pozycję na podłodze. Najlepsze jest to, że Fuksja na dłuższą chwilę przejęła telefon i gdzieś próbowała dzwonić. Tak mi się wydaje, że dzwoniła po pizze lub jakiegoś tuńczyka. Zresztą chwilę późnej sprawdzała przez sen na internecie jakieś numery czy menu. Ogólnie było bardzo leniwie a zamówiony przysmak do końca dnia się nie pojawił. Szkoda wielka, bo miałem bardzo wielką ochotę coś pysznego przegryźć. 
halo tuńczykarnia?

w internetach nic nie ma!

halo daj mi na chwile jeszcze komputer

Po nie udanej próbie zamówienia Fuksja postanowiła sama zorganizować sobie przekąskę, a raczej zabawkę.  Zaczęła polować na muchę, która nieopatrznie dostała się do naszego mieszkanka. Oczywiście pojawienie się takiego skrzydlatego szkodnika wywołuje w Fuksji automatyczny tryb łowiecki. Nic nie jest w stanie jej z tego wyciągnąć do puki nie złapany zostanie cel. Po kilkudziesięciu minutach w końcu się udało i spokojnie położyła się dalej spać!
hunter mode on

Do obiadku w zasadzie nic się nie działo. Pani sobie leżała na łóżeczku coś tam komputerując, Pan się trochę krzątał po mieszkanku aż w końcu poszliśmy na malutki spacerek. Poszliśmy do lasku, gdzie o dziwo mogłem sobie pobiegać całkiem swobodnie bez smyczy. Byłem bardzo zadowolony z tego faktu. Żeby jednak się dostać do lasku to musieliśmy przedreptać okolicznymi łąkami i polami w które zagłębiałem się w całości, po same uszy i sam ogon. 
tutaj jestem

no szukam tego sznura

W końcu jednak wpadliśmy do lasu a smycz moja została zwolniona. Mogłem pobiegać i powąchać wszystko co chciałem i nikt mnie do niczego nie gonił, nie ciągnął. Wszystko mogłem robić po swojemu. Chodziłem 
no biegnę biegnę

chwilkę poczekaj, teraz będę wąchał

Tak sobie chodziłem za Panem przed Panem, obwąchując cały świat i podążałem za różnymi topami. Jedne prowadziły mnie w krzaki inne na drzewa. Raz byłem bliżej Borowskiego a raz dalej. Zawsze jednak miałem go na oku i zawsze dokładnie wiedziałem gdzie jest, żeby mi się On w tym lesie nie zgubił.

idę w krzaczory

Zmęczony, ale zadowolony wróciłem do domku i znowu położyłem się spać. Znowu zasnąłem jakoś ratując się od upału. Żyć dało się dopiero jakoś tak po tym jak słońce zaszło za horyzontem. Dopiero wtedy miałem trochę sił i ochoty na zabawę przed nocnym spacerkiem i snem. Pobawiłem się sznurem próbując go odczepić. Zupełnie nie wiem po co ten Pan go tak mocno przywiązywał. Do ugryzienia!

kto to przywiązał!!







2 komentarze:

  1. Super blog. Nareszcie jestem na bieżąco. Wszystkie posty przeczytane :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba było sporo czytania. Sporo tekstów ze spora ilością błędów się przewinęła przez bloga. Pozdrawiam ciepło i dziękuje za zainteresowanie :)

      Usuń