niedziela, 26 lipca 2015

Grill

Pomimo, że z rana robotnicy nas nie budzili, ba nawet ich w ogóle nie było po spacerku. Błoga cisza i spokój pozwoliły nam na długie spanie i długie leniuchowanie. No dobra nie było to takie długie lenistwo pospacerowe, ale jednak chwilę mogliśmy spokojnie poleżeć. Nawet Fuksja znalazł na chwilę sobie jakieś fajne i nowe miejsce na drzemką.
pudełko
Fuksja tam chwilę posiedziała w czasie gdy robiło się coś w kuchni i ogólnie robił się porządek malutki w mieszkanku. Nagle się zebraliśmy. Cała nasza czwórka zebrała się i wyszła do autka. Pan znaczy biegał kilka razy, ale w końcu i my też zeszliśmy. LaBunia już czekała gotowa do jazdy. Tak więc komu w drogę temu czas.
Okazało się, że jedziemy do Bojkowa na "działkę" Pogoda co prawda była bardzo niesprzyjająca to jednak zaczęły się przygotowania do grillowania. W momencie gdy grill się rozpalał. Węgielki powoli zaczynały skwierczeć z nieba spadły pierwsze krople deszczu. Pomyślałem sobie, że to wielki klops. Chwilę później już lało. Co tam lało - urwanie chmury było. Szybko schowaliśmy do altany rozłożone już krzesła. Ledwo się pod daszkiem zmieściliśmy my i nasz powolutku rozpalający się grill.
Na szczęście udało nam się jakoś przetrwać a grill się ciągle tlił. Chmury powolutku uciekały znad naszych głów. Powolutku przygotowania do grillowania ruszyły dalej. Krzesła wróciły na swoje miejsce, stół powolutku się nakrywał. Nawet przyszli pierwsi goście. Gospodarze remontowanego mieszkanka. Przywitałem się z nimi. Na grillu tymczasem wylądowały już kiełbaski.
ale smakowicie tam na grillu

Powolutku impreza się rozkręcała. Pojawili się Fred wraz z opiekunami. Przy stole zaczęły się miłe rozmowy a my na dole czekaliśmy na jakieś spadające jedzonko. Fuksja tymczasem trochę poszalała i chodziła nawet po krzesłach i zajmowała niektórym miejsce. W końcu jednak poszliśmy z Panem na spacerek aby załatwić psie grubsze potrzeby. Wiecie przecież, na działce nie będę smrodziło. Po drodze spotkaliśmy kolejnych gości, którzy przyjechali na naszego grilla. Tak więc wszystko  załatwiłem szybko i wracałem. Na miejscu było sporo jedzonka, które mogłem spokojnie pociamkać. Dostałem golonko, kaszankę, kiełbaskę i to wszystko w sporych ilościach, niestety wszystko było bardzo gorące. Nie miałem ochoty czekać a moje szczekanie nic nie pomagało. Ja nie potrafię zrozumieć, czemu jedzenie musi być gorące. Czy nie można szykować jedzenia na zimno? Wyjątkiem chyba są owoce i lody.

stygnij straszna kaszanko!!!!!!

Powoli imprezka się toczyła Fuksja w czasie gdy ja starałem się dobrać do jedzonka na stole Fuksja się na chwile obudziła i zwiedzała dzikie knieje między kwiatkami. Chyba jej się do podobało, ale nie na długo, bo dość szybko wróciła do transporterka i zasnęła.
ale tu fajnie

między krzewami

Ja już wspomniałem ja od każdego starałem się wydębić trochę jedzenia. Moje smutne oczka działają doskonale. Od czasu do czasu skapnęło coś. Czasami musiałem zawalczyć o swoje z Fredem a czasami samemu coś zwędzić lub po prostu przypomnieć o sobie.
no dajcie coś!

przypominam się

Miałem szczęście, bo okazało się, że dostaliśmy kaszaneczkę, jeszcze jedną. Z tym, że ona znowu była bardzo gorąca. Studziła się wysoko poza moim zasięgiem. Dwoiłem się i troiłem, ale nie udało mi się nawet zbliżyć do tego. Musiałem cierpliwie poczekać, a dłużyło mi się strasznie, bardzo strasznie, ale po długim bardzo długim czasie udało się. Pyszna i chłodniejsza i to mimo tego, że była to druga dnia dzisiejszego.
kaszaneczko!

Powoli impreza dobiegała końca. Słoneczko nieśmiało do nas zaglądało część gości już się z nami pożegnała, a więc znalazło się miejsce i dla mnie przy stole. Na krzesełku zasiadłem, tylko ktoś zapomniał o zastawie dla mnie.
jestem, a gdzie podano do stołu?

gdzie moja zastawa?

No niestety, kiedy się ładnie ułożyłem i już miałem zacząć konsumować to wszyscy zaczęli się zbierać. Nagle zrobiło się na stole pusto, ledwo zszedłem z krzesła a już zniknęło w domu. Całe szczęście nieopatrznie zostawili resztę jedzenia w półmisku w bagażniku autka. No i się poczęstowałem gdy wszyscy byli zajęci sprzątaniem. Niestety mnie przyłapali ale na szczęście pod koniec. W każdym razie ze wszystkimi się pożegnaliśmy, pojechali a my zamknęliśmy ten grajdołek. W domku wszyscy byliśmy padnięci. Do ugryzienia!

1 komentarz: