niedziela, 10 maja 2015

Sfuriatoharówa

Po porannym sobotnim spacerku już miałem się kłaść spać, ale niestety plan Borowskich był zdecydowanie inny. Zresztą poranny spacer, to nie był spacer a szybki przemarsz bo przecież bierzemy udział w wyzwaniu i nie ma czasu na spacerowanie. W każdym razie zabraliśmy kilka rzeczy, wpakowaliśmy Fuksję do transportera i w drogę.
Zaparkowaliśmy i od razu wiedziałem gdzie jesteśmy. Przywitałem się ze szczekającymi  za płotem jamniczkami i ruszyłem w stronę domku w Bojkowie. Tam był opiekun Franka i sam Franek. Ten pierwszy machał coś łopata. Ładował górę ziemi na przyczepkę. Wielka szkoda bo myślałem, że góra zostanie na placu już na zawsze. Niestety chwilę później mój Pan się przebrał i również zaczął machać łopatą. Po dłuższej chwili przyczepka była pełna i gotowa do drogi. Panowie pojechali a ja z Panią zostałem i ciężko pracowałem wygrzewając się na słoneczku. W końcu chłopaki wrócili z pustą przyczepką a chwilę po nich pojawili się Fred i jego opiekunowie z Wiki a później opiekunka Franka i mała blondyneczka a także jej przystojniak na rowerku. Fuksja początkowo trochę wychodziła ze swojego transporterka i zwiedzała, ale wraz ze wzrostem ilości istot na placu jej zapędy się ograniczyły i tylko wyglądała przez jego drzwiczki. Tymczasem poza gwarem i kopanie robił się wielki rodzinny grill. Na tym jak wiadomo jest dużo mięska i dużo przysmaczków.

kiedy będzie jedzenie?

ktoś mówił coś o jedzeniu?

W czasie gdy prawie wszyscy jedli, to Panowie ciągle ładowali przyczepki, wywozili i w przywozili. Tak zdawać by się mogło trwało to wieczności jak w jakiejś niekończącej się zapętlonej powieści. Powoli ludzie zaczęli się rozchodzić i żegnać z nami, a górka coraz bardziej się zmniejszała. W końcu i my powiedzieliśmy dość. Górka w połowie już rozebrana więc koniec pracy na dzisiaj i zebraliśmy się pożegnaliśmy z pozostałymi na placu boju i ruszyliśmy do domku. 
Cały dzionek na świeżym powietrzu był wspaniały i miałem nadzieję, że już się wyśpię, ale nie przecież wyzwanie i trzeba robić kilometry, tak więc wieczorem odbyliśmy z Panem dłuższy spacerek. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wróciliśmy do domku i w końcu mogłem wypocząć. Nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz