wtorek, 26 maja 2015

SelfiNO

Ech ta straszna i przeklęta pogoda. Gdzie ta słoneczna i piękna wiosna sprzed kilku dni? Ech powoli dochodzę do wniosku, że  te dni były bardzo dawno, albo nawet w ogóle ich nie było - że to słoneczko i cieple dni to był sem. Za oknem chmury, wiatr i jeszcze do tego zwykle deszcz. Jak w takich warunkach można egzystować, jak w takich warunkach można spacerować i ostatecznie jak w takich warunkach z merdającym ogonkiem wstawać? No ja się pytam jak?
No niestety musiałem się wygramolić na dworek ze swojego pontoniku. Widziałem, że Borowskim się nie chce i wszyscy jak jeden mąż zazdrościliśmy Fuksji, która została w domku jak zwykle. Jej kontakt z dworkiem ogranicza się do wyglądania przez okno i do balkonu. Choć ten drugi przez leżący na nim box został niemal całkowicie zamknięty. Siedziała sobie w ciepełku i w suchości a my musieliśmy dreptać, musieliśmy wyściubić nos z domku. Wielka szkoda bo z naturą mogłem trochę jeszcze powalczyć, a kto wie może z taką determinacją byłbym w stanie nauczyć się korzystać z toalety.
W każdym razie odwieźliśmy Panią i pojechaliśmy z Panem na malutki spacerek, korzystając z dłuższej chwili niepadania. Przeszliśmy się po najbliższej naszej okolicy i czym prędzej do domku aby w końcu się wyspać i choć w snach zobaczyć słoneczko. Wszystko było by piękne i cudowne, bo nawet wdrapałem się na "swoją" kanapę, gdzie spałem dobrych kilka godzin, ale. Własnie zawsze musi być jakieś ale i to ale nazywało się Fuksja. Oczywiście zazdrościła mi mojej pozycji na całej kanapie i postanowiła dołączyć, a w zasadzie to się wepchać! Jeszce było dla niej miejsce, ale ona koniecznie musiała tam gdzie moja głowa i nie ma gadania. Tak wiec pozaczepiała, podokuczała i pograła mi po nosie. Ostatecznie po dłuższej chwili  przesunąłem się, wtuliłem w swój ogon i zasnąłem, a Fuksja zadowolona chwile pogruchała i w końcu też zasnęła.
wstawaj!

rusz się!

Godziny popołudniowe to spacerek kolejny. Po lekko wilgotnej trawce miałem okazję się przejść. Ja zająłem się wąchaniem a Pan cykał fotki przyrody. Brakowało tylko słońca. Niestety spacerek nie był za długi bo Pan zapomniał naładować baterii. 
nie rób zdjęć a wąchaj!

W zasadzie to dobrze, bo akurat gdy wróciliśmy do domku to okazało się, że musieliśmy pojechać po Panią. Szybciutko się uwinęliśmy i podjechaliśmy, ale niestety chwilę czasu musieliśmy na Nią poczekać, bo jeszcze coś pilnego musiała zrobić. Nie opierniczałem się i bawiłem się w ganianie za sznurem. Oczywiście zawsze wygrywałem, co przecież jest oczywiste bo jestem doskonale wytrenowanym pieskiem.
złapałem!

Tą wspaniałą zabawę przerwało nam pojawienie się Pani i pojechaliśmy. Dobrze, że ta LaBunia jest taka cierpliwa i nas wszędzie wozi tylko czasami troszkę kaprysząc. To pewnie przez to, że czasami zostawiam mały bałagan w bagażniku. No ale dowiozła nas pod budynek, gdzie szybko wyrzuciliśmy Panią i po chwili krążenia zaparkowaliśmy. Jednak nie wysiadałem oj nie. Pan otworzył tylko bagażnik dosiadł się do mnie i mnie mocno głaskał. Było to bardzo miłe i naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio było mi tak fajnie. Dwóch facetów mizia się, znaczy jeden mizia a drugi liże w nos. Tak własnie posiedzieliśmy trochę przy okazji próbując sobie zrobić selfi na facebooka chyba.
e chyba się nie udało?

no weź się nie garb!

Próby przerwała Pani i trochę nie w sosie rozmawiała z Panem podczas powrotu do domku. Ech z tego co zrozumiałem ważne badania jeszcze się nie skończyły i przez to cały plan się przesuwa i wszystko jest jakoś tak na krawędzi czy jakoś tak. Ech zawsze im powtarzam, że jak coś nie idzie to trzeba po prostu to ugryźć lub polizać. Ewentualne jeszcze można osikać!
W domku był jeszcze jeden dłuższy spacerek i sen. Tym razem każde z nas, braci mniejszych (zwierząt domowych) spało u siebie na właściwych miejscach. Do ugryzienia!
czemu robisz to zdjęcie?!

na szlafroczku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz