sobota, 9 maja 2015

Nocny wypad

Są dni kiedy każdy krok cieszy i na wszystko się ma olbrzymią i niepohamowaną ochotę. Niestety a może "stety" są też i takie dni, w które jedyne co się chce to sen i bardzo mocne i intensywne odpoczywanie. Taki właśnie był piątek. No ale mogę to sobie wybaczyć, bo to ostatni dzień przed weekendem, a przecież nie można wchodzić w sobotę zmęczonym.

Zresztą piątek to nie tylko mój wypoczynek, ale również i Fuksji. Obudziliśmy się zmęczeni i reszta dnia była również męcząca. To chyba przez tą zmienną pogodę, bo znowu były jakieś niepogody, ale na szczęście deszczyk nie padał. Po porannym spacerku i kolejnych kilometrach przebytych w wyzwaniu "rusz cztery łapy" w domku najnormalniej w świecie padłem na pyszczek i zasnąłem. Fuksja nawet nie próbowała mnie zaczepiać, bo chwilę po naszym przyjściu również jej się oczko zamknęło. Ja w trakcie snu trochę się kręciłem szukając swojego miejsca i w końcu znalazłem wymarzone i najlepsze, pod stołem - szkoda tylko, że nie było Pani. Nawet nie zdejmowałem szelek, bo mi się po prostu nie chciało.
drzemka myśliciela

zasypiam!

dostojny sen!

Nawet nie zbudziło mnie sprzątanie, bo jakoś tak przez zmianę ciśnienia, byłem całkowicie otumaniony. Na szczęście otrzeźwienie przyszło na popołudniowym spacerku.  Od razu powiem, że spacerek ten był połączony z pójściem po Panią. Jednak ze względu na wyzwanie nie poszliśmy najkrótszą możliwą drogą, ale bardzo na około.
z Panem na spacerku

Po długich godzinach marszu w końcu docieramy do Pani. Tam chwile musimy poczekać i całe szczęście, bo inaczej to chyba bym padł ze zmęczenia! W końcu Pani wychodzi witamy się i idziemy do domku. Droga niezbyt długo, ledwo niecały kilometr, ale po męczącym spacerku wcześniej miałem już dość, serdecznie dość. W domku pomogłem dokończyć obiadek licząc, że coś mi się za to dostanie do ugryzienia. Niestety musiałem się obejść smakiem i zadowolić swoimi chrupkami, które dostałem chwilę później na kolacje. Poszedłem na chwilę spać wygrzewając się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.
Nagle obudził mnie Pan ubierający mi szelki i niestety musiałem ruszyć na miasto. Ile to ja już razy tam byłem i tam się w ciągu ostatniego tygodnia nic nie zmieniło. No może poza zapaszkami. W zasadzie dobrze, że poszliśmy na ten spacerek bo przyjemny chłodek bardzo mnie orzeźwił. Po drodze spotkałem bardzo miłych ludzi, którzy zachwycali się moimi łapkami. Muszę tu nadmienić, że bardzo się dziwie, że jest tak mało takich piesków jak ja. W zasadzie to jeszcze żadnego nie widziałem. Czasami mam wrażenie, że jestem jedyny w swoim rodzaju. Na szczęście Pan mnie uświadamia, że tak nie jest oraz pokazuje mi zdjęcia różnych piesków i zdjęcia z moim rodzeństwem jak byłem bardzo malutki.
na mieście

Droga szybko minęła i nim się zorientowałem to już wracałem do domku. Robiliśmy jedno wielkie, miejskie kółeczko. Tuż przed domkiem na swojej drodze spotkałem koteczka. Parę razy już go wcześniej widziałem, ale teraz chwilę czasu spędziliśmy na podziwianiu się z niewielkiej odległości. Po chwili dołączył jego kolega. Tak więc na raz oglądałem dwa kotki, które tak jak ja trwały w bezruchu. Każde z nas czekało na ruch tego drugiego. Ostatecznie Pan oznajmił mi, że koniec zabawy i idziemy dalej. Tak więc ze smutkiem się pożegnaliśmy i do domku. Tam jeszcze poopowiadałem Fuksji co i jak i poszedłem spać. Do ugryzienia!
cześć kotku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz