piątek, 22 maja 2015

No tutaj to mnie jeszcze nie był

We czwartek pogoda nie była najładniejsza i to mówiąc delikatnie. Ciągle coś kropiło, wszędzie było mokro a wilgoć wdzierała się wszędzie zwłaszcza w głębokiej trawie, którą miałem okazje dokładnie zwiedzać po odwiezieniu Pani. Pojechaliśmy w zupełnie nieznane mi miejsce a to wszystko przez to, że musieliśmy odebrać zamówione przez internet zakupy spożywcze. Mieliśmy kilka godzin czasu więc spożytkowawszy go spacerowanie.
Po zaparkowaniu autka ruszyliśmy wzdłuż pięknej i równej drogi, która jak znam nasze realia to pewnie i bardzo nowej. Wszystko jak od linijki, wszystko czyściutkie. Jeszcze w dalszej odległości od drogi pracowały leniwie kopareczki, czy też inne takie jakieś dziwne "jezdzidełki". Obok tego najnowszego cudu techniki były piękne nieużytki, które obserwowałem pod kątem wyboru miejsca na swoją zieloną trawkę. Ech wszędzie ładnie, blisko rzeczka i co najważniejsze dość spokojnie. Niestety nie mogłem powąchać niczego, bo się dojść nie dało przez rów przeciwbassetowy.

ale ładnie pachnie i jak pięknie

Dalszy spacerek trwa w najlepsze i to pomimo moich oporów wynikających z chęci inwestycji. W zasadzie za taki kawałek ziemi to sprzedałbym swoje uszy i inne dyndające moje części. W każdym razie droga zdawała się nie mieć końca. Szliśmy i szliśmy aż nagle gdzieś między domkami się skończyła i zaczęło miasto.
eeeeeee miasto?

Ech okazało się, że byliśmy tak blisko dobrze znanych miejsc, że aż nie mogłem w to uwierzyć. Tak blisko do tętniącego życiem miasta z takiej wspaniałej ostoi i ciszy i spokoju. Zrobiliśmy malutkie kółeczko i ruszyliśmy w drogę powrotną. Znowu wdrapaliśmy się na wspomnianą wcześniej nowiutką drogę. Tym razem mieliśmy trochę więcej czasu na podziwianie. Najpierw przez bramę porozmawiałem z kotem. Nie był miły, bo tylko syczał i w końcu sobie poszedł. Ja poszedłem w swoją i o dziwo ciągle mi kotem pachniało. Poszedł w zupełnie innym kierunku a kotem pachniało na ulicy - pewnie latał wcześniej, bo mój nos się nigdy nie myli a sokoli wzrok niczego nie przeoczy!
i co syczysz?
ciekawe, że kotem tu pachnie a ten zza bramu poszedł gdzie indziej!

No nic z lekkim zakłopotaniem udałem się w dalszą drogę do autka. W końcu trzeba załatwić najważniejsze rzeczy i wracać do domu. Zrobiliśmy sobie jeszcze chwilę przerwy na pobieganie po zielonej trawce. Miałem okazje pobiegać bez smyczy po potencjalnym moim kawałku "podłogi", zielonej trawki. Wszędzie mokro i wszędzie błotko a do tego było bardzo nierówno. W każdym razie fajne miejsce i ładnie pachnące świeżością i polnymi kwiatami.
to tutaj?

Niestety Pan oznajmił mi, że jeszcze musimy poczekać na swój skrawek zieleni i udaliśmy się do autka już oczywiście przepisowo i obowiązkowo na smyczy. 
Podjechaliśmy pod sklepik, gdzie szybciutko zaparkowaliśmy i nagle zniknął Pan po chwili wrócił z małą torba. Pomyślałem, że to śmieszne przyjechać taki kawał po kilka rzeczy. W zasadzie to był bardzo bezsensowny ruch. Z tymi kilkoma bananami zaczęliśmy odjeżdżać z parkingu. Na szczęście nie daleko, bo ledwo kilka miejsc. Podjechaliśmy pod zadaszoną część parkingu, gdzie po szybkim telefonie i chwili czekania pokazał się miły Pan z pełnym koszykiem naszych zakupów
zaraz będą zakupy?

Zapłaciliśmy, zapakowaliśmy i ruszyliśmy do domku, jeszcze na chwile odwiedzając Panią. No a w domku rozpakowaliśmy zakupy i poszliśmy spać. Znaczy Fuksja z ciekawością grzebała w przyniesionych torbach i to nawet po ich opróżnieniu. Ja natomiast po spełnieniu swoich obowiązków postanowiłem się oddać na zasłużony odpoczynek na swojej kanapie. Przypominam, że jest ona moja gdy nie ma Pani. Chwilę później do spania dołączyła Fuksja. Z tym, że ona jest z tych ciepłolubnych i śpi na dekoderze, który ciągle grzeje, przynajmniej tak mówi.Nawet nie wiedziałem kiedy minął cały dzień i przyprowadziliśmy Panią.
śpię

Fuksja śpi

Do końca dnia zrobiliśmy jeszcze kilka kilometrów i w zasadzie byłem bardzo zmęczony i z miłą przyjemnością kładłem się spać. Niestety dzień też miał złe momenty. Pani przeglądała paragon z odbieranych zakupów i okazało się, że ceny produktów były zupełnie inne niż ceny produktów zamawianych. Tak więc apeluje do Was wszystkich sprawdzajcie dokładnie paragony za zakupy, bo dzięki temu możecie zaoszczędzić kilka złoty, które możecie wydać na jedzenie dla Waszych pupili. Pilnujcie się i bądźcie czujni. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz