środa, 11 grudnia 2013

Dzień próby

Znowu obudzili mnie ci straszni ludzie, z samego rana. Pełen sił i energii zabrałem się za siusianie po kątach

Na szczęście, gdy On sobie poszedł, została ze mną moja ukochana Pani. Oczywiście Ona znowu wzięła się za pracę, ja próbowałem i próbowałem przekonać Ją do zabawy. Ona na odczepne dała mi jakiś breloczek, z którym się bardzo szybko rozprawiłem.


Znowu zacząłem się przymilać, robić maślane oczka i płakać i Ona w końcu pękła. Bawiliśmy się długo. Głaskała mnie, miziała, turlała, a co najważniejsze była tylko DLA MNIE :)
Bawiliśmy się, aż obok pojawiła się dzika, okrutna i niezwykle groźna i niebywale głośna bestia.
Mimo olbrzymiego strachu i przerażenia, które nastało w mym sercu, postanowiłem dzielnie walczyć z potworem i uratować siebie, a przede wszystkim moją Panią. 

Wielogodzinna walka która trwała jakieś 3 minuty i potwór dał za wygraną. Resztką sił wydał ostatni ryk i poległ.
Po tak wyczerpującej walce przyszedł czas na zasłużoną drzemkę. Pani zamknęła mnie w kojcu, ubrała się szybko i wyszła. Ja oczywiście wpadłem w nieprzerwany i wieczny płacz. Po trzech minutkach już spałem. Przez sen słyszałem jak kolega z piętra szczeka - O co mu chodziło?
Obudził mnie hałas i ku mojej uciesze to byli Oni - moi Opiekunowie. Ciągle mówili mi, że jestem dzielny i odważny i że zdałem jakiś test próbny. W wielkich torbach, które ze sobą przynieśli mieli wiele ciekawych zapachów, wiec popędziłem tam co sił w nogach, pozostawiając po sobie dobrze Wam znane kałuże - co krok to jedna :)

Kiedy się już rozpakowali wzięli się za gotowanie, w czym oczywiście pomagałem. Co prawda z dołu, ale dawałem Im wyraźne wytyczne co i jak mają zrobić.
W między czasie, gdy pani coś kroiła, to ja leciałem pomóc w odkurzaniu, którym zajął się Pan. Całe mieszkanie wysprzątane - tak jakby wysprzątane. O tu jeszcze paproch zostawiłeś i tam, a kto posprząta TEN PAPROCH !!!!



Kiedy skończyłem pomagać przyszedł czas na zapoznanie się z nową zabawką. To chyba nagroda za dzielną walkę, a może za smaczny sen? Nie wiem, ale zabawa jest przednia.


Tak wiem aktywny dzień pełen wrażeń. I oczywiście wszyscy wiecie jaki mogę być wyczerpany i wykończony. Powoli zbieram się do zasłużonego snu, gdy nagle słyszę hałasy dobiegające z łazienki. Czyżby znowu odkurzacz? Mimo braku sił szybko lecę sprawdzić. Ten wytwór czarcich czarów bucha żywym ogniem w głowę mojej Pani. Muszę ją natychmiast ratować - ale jak, skoro to tak wysoko? Wiem położę się Jej na nogach. Maszyna obróciła się przeciw mnie - ucieczka to moje drugie imię- więc mnie tu już nie ma !

2 komentarze:

  1. eee, koment się nie dodał. Napisałam, że ciocia nieprzerwanie kocha Furiatka :) I ten fioletowy prosiaczek, aaaaa, no tak :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie prosiak a bestia, wytwór czarcich czarów

    OdpowiedzUsuń