piątek, 20 grudnia 2013

Zgryźliwy malec

Kolejny dzień minął nawet nie wiem kiedy. Już powoli brakuje mi pazurków w łapkach, by zliczyć te wesołe dni z moją Rodzinką. Dziś normalna pobudka, potem moje ulubione śniadanko - w postaci suchej karmy i do tego wody, aby moje siuśki nigdy się nie skończyły.
Pani szybko się pożegnała wychodząc do pracy i zostałem sam z Panem. Pobawiliśmy się troszkę, po czym trafiłem w niewolę.

Pan wyszedł na chwilę, mam nadzieję, że umył auto, bo już było mi wstyd się w nim pokazywać. Na szczęście szybko wrócił i pozostał tylko moment, bym mnie uwolnił i zaczęła się zabawa.


butelka czy pętelka, o to jest pytanie?

W między czasie mała drzemka, bo przecież regenerować siły trzeba, a poza tym moje ząbki mi dokuczają. Na szczęście mam swoje gryzaki, zabawki, poduszki, mebelki, kapcie i rączki Pana i Pani.



Po pobudce polowałem na straszliwego potwora, szalony latał wszędzie po całym mieszkanku. Bestia nie była może zbyt groźna, ale bardzo mnie irytowała, a co najważniejsze oplotła się wokół ręki Pana.

 tu się czaję do skoku niczym przyczajony tygrys - skupiony wzrok na celu, bezszelestny ruch i ATAK! (niestety tym razem bestia uciekła)

tu już opanowałem zagrożenie

Na szczęście to nie koniec atrakcji na dzisiaj. Pan wziął się za pieczenie pierników. Co było wielką frajdą, takie wspaniałe zapachy, tylko hałasy tej fioletowo metalowej maszyny były okropne. Już mam plan, kiedyś wejdę do niej na górę i ją rozszarpię na drobne części. Na razie, ponieważ nie dorastam nawet do 1/3 wysokości, to jej odpuszczę, a poza tym jestem taki śpiący. Obudziła mnie nagle radość Pana. Z okrzyków "Skończone" mój analityczny rozumek wywnioskował, że pierniczki upieczone i w końcu się mną zajmie.

Wspominałem już o moich ząbkach, ciągle muszę coś gryźć, a skoro nie ma jedzonka, to mogą być Ich rączki. Co prawda krzyczą, że niby nie wolno, ale kto by się tym przejmował? 

Co, ja nie ugryzę? To patrz!

Z byle powodu się na mnie obraził, więc postanowiłem pozwiedzać łazienkę. Nauczony wczorajszym doświadczeniem schodowym, postanowiłem odważyć się i zobaczyć, co jest takiego fajnego w braniu prysznica - Oni ciągle o tym mówią.

Wgramoliłem się z gracją kluski w sosie i próbowałem coś zabrać, ale me wysiłki poszły na marne, tak więc oznajmiam - Prysznic, to przereklamowana zabawa, no ale przynajmniej napić się można.

Dziś zapoznawałem się na nowo z piszczącą piłka, którą kiedyś dostałem od Pani. Nie interesowała mnie ona za bardzo i powiem szczerze, że dalej jest jakaś dziwna. Podejrzliwie na nią patrzę, bo strasznie głośno się wydziera. Ech, a Pan mnie jeszcze nią drażni!

Mówił, że to za karę, że jestem takim łobuzem! Ja? Przecież jestem takim aniołkiem. No nic wybaczę mu tę zniewagę i pozwolę się przytulić.

Było już późno, a Pani jeszcze nie wróciła, czym się bardzo przejmowałem podczas kolejnych drzemek. Nagle dowiedziałem się, że wychodzimy po naszą zgubę. Więc szybko się rozejrzałem, ale wszystkie moje zabawki, kocyki, podusie, miski i cały pozostały osprzęt był na miejscu - wtem włączył się mój genialny móżdżek, przecież to chodzi o Panią. Nie było szansy mnie zostawić, musiałem iść jej poszukać - przecież jestem odważny i mam doskonały węch, co prawda do jedzenia, ale może Ona ma coś w kieszeni pysznego?!

Już mamy wychodzić, już drzwi się otworzyły i nagle zobaczyłem, nowego przyjaciela. Okazało się, że obok nas mieszka ładna starsza pani. Obwąchaliśmy się - to będzie fajna przyjaźń, wydaje mi się, że to właśnie ją słyszę za ścianą, czasami. Oprowadziłem ją po swoim mieszkanku, mało tego byłem też u niej. Całkiem ładnie, ale brakuje u niej zdecydowanie zabawek (oczywiście aparatu mój Pan nie miał, bo i po co, nie?). Oczywiście jej Opiekunowie zakochali się w mojej osobie - przecież inaczej być nie mogło. Te miłe i długie chwile przerwał mój Pan, w końcu szliśmy na poszukiwania. Dwór, smycz - O nie, to my mamy Jej szukać na dworze? Bezczelnie postawił mnie na ziemi. Nim się oswoiłem, to już kazał mi iść. Wszędzie ciemno zimno! Nie ma mowy, ja chce na rączki. I tak moje przeszło 8 kg, Pan niósł dobrych kilka godzin. Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów i już widziałem moją Panią - to ja Ją znalazłem, co ty byś Człowieku beze mnie zrobił?

Przywitaliśmy się i znowu wylądowałem na dworze. Kazali iść. Kilka metrów może i było fajne, ale wolę rączki. No i tak donieśli mnie do domku - w końcu jakaś nagroda za owocne poszukiwania mi się należy!

W domku nie pozostało mi nic innego ja obsiusiać wszystko i być wyjątkowo zgryźliwym. Nie dałem im nawet zjeść w spokoju. Macie taką pyszną wodę kiełbasianą i mi nie dacie? Ja wam pokażę! Zjedli, pobawiliśmy się, choć muszę przyznać, że im dokuczałem. W końcu uspokoiło się i o dziwo Pan położył się na moim kocyku, na mojej podłodze. Na szczęście był tak cieplutki, to się w niego wtuliłem. Pani tylko na nas z góry patrzyła i kocykiem przykryła - mimo wszystko kochani są.

Chciałem jeszcze wspomnieć, że dziś pobiłem swój rekord wchodzenia po..... ale już jestem taki śpiący i nie dam ra..............................................................................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz