sobota, 21 grudnia 2013

Na wieki wieków

To już czternasty wpis na tym blogu. A to oznacza, że już dwa tygodnie jestem z Nimi. Czternaście dni to chyba niewiele, a jednak wydaje mi się, że jestem tu od zawsze. Oni chyba zresztą myślą podobnie. Szczególnie Ona. Często zerka na mnie, jakimś takim zrozpaczonym wzrokiem i mówi: Ja z nim chyba nie wytrzyma. Zupełnie jej nie rozumiem. Przecież jestem takim dobrym pieskiem. Zaczepiam ją, liżę... a to, że od czasu do czasu zdarza mi się zawarczeć, szczeknąć czy "delikatnie" ugryźć... to chyba nie ma znaczenia, prawda? No według mnie nie powinno mieć. No nic, rzecz w tym, że ja już do Nich przywykłem i odnoszę wrażenie, że Oni do mnie również. A to oznacza, że już zawsze będziemy razem, prawda?

No nic, muszę chyba mniej przebywać w pokoju zadymy i kontemplacji, bo kiedy za dużo w nim przebywam potem to się właśnie takimi wpisami kończy. No, a dziś właśnie miałem bardzo dużo czasu do zadumy, bo ni z tego ni z owego, w samym środku dnia, Pan wstał, Pani wstała... zanieśli mnie kojca i zamknęli. Wiecie jak to się skończyło, nie? Wyłem. Szczekałem. Piszczałem. No jak Oni mogli, tak bez żadnej zapowiedzi mnie zostawić? Tak mnie to wycie zmęczyło, że musiałem się położyć spać. Na szczęście gdy otworzyłem oczka zobaczyłem Panią. To chyba oznacza, że nie było ich tylko chwilę. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mnie tym swoim wyjściem zdenerwowali i pokazałem im później, co o tym myślę. Za karę zrobiłem Pani przy nogach, W KUCHNI!!!, wielką kupkę. Śmierdzącą. A co, niech ma za swoje. Panu podokuczałem, gdy sprzątał. Później przyjechali goście, i im również dałem do wiwatu. Raczej nie byli szczęśliwi, ale cóż. Takie już życie. Jak się trafi u mnie na zły humor to nie ma lekko. Na szczęście ten dzień już powoli się kończy. Jutro, gdy się obudzę na pewno będzie lepiej. Wszyscy będą się uśmiechać, a mój humorek poprawi się o 16346775 procent. Bo jutro na pewno nikt mnie już samego nie zostawi, no nie?

Poniżej kilka ujęć z dnia dzisiejszego, może przypadną Wam do gustu :)

Tu jeszcze rankiem. Moja nowa zabawka - stara czapka Pani. Super sprawa. Tylko... po co te zdjęcia?


Tu przedpołudniowa drzemka, nie wiem o co im chodzi, ale jak śpię, to robią mi najwięcej fotografii...

Dla niewtajemniczonych - jem. Ładne mam miseczki, nie?

Ooooo, o tym prawie zapomniałem. Oni pojechali na zakupy i przywieźli MI prezent. Tak, tak... o te czerwone rogi. I do tego jest jeszcze czapka, ale w niej, wybaczcie... nie pozwoliłem się sfotografować...

Tu jakieś potworne zbliżenie. Aż strach się bać, co nie?

No i ujęcie ostatnie - proszę, czy mogę dziś sprać z Wami? Ale niestety... nie zgodzili się.
Nadaję więc z mojego pokoju zadumy i kontemplacji. Oby mój mały móżdżek to przetrwał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz