środa, 18 grudnia 2013

Ciasna ale własna

Ech każdy dzień stawia przede mną filozoficzne wybory. Najpierw kupkę, czy może najpierw nasikać? W każdym razie poranną zadumę nad tym problemem przerwali mi Ona i On. Przywitałem się i cała filozofia poszła... siusiałem gdzie popadnie... choć intencje miałem inne:) Pobawiłem się z nimi, ale powoli zaczęli znikać. I znowu zostałem sam. Czasami się zastanawiam, gdy się tak budzę, czy ja za długo nie sypiam? Kładę się spać są... budzę się nie ma... a co jak przez ten czas wyciągnęli kopytka ze starości? Na szczęście szybko te smutki zabijam snem.

Nieludzkie dźwięki majstrowania przy zamku mnie budzą i pojawia się Pan... pełno pudełek, plecak i torba. Oczywiście uwalnia mnie z mojego pokoju kontemplacji i relaksacji astralnej. Szybko lecę do owych pudełek z nadzieją, że przynajmniej te są dla mnie, jednak nadzieja matką kłapouchych - pudła to podobno jakieś prezenty i co, za karę obsikałem okolicę i obgryzłem co nieco:)



Gdy Pan sprzątał ja szybko obwąchałem torby i były tam smakowicie pachnące rogaliki, oczywiście, że nie dla mnie. Za to dla mnie był błyszczący i brzęczący łańcuszek. Pochodziłem dziś troszkę na uwięzi, jak się można było spodziewać odrobinę się odgryzałem i byłem średnio z tego zadowolony. Pan mówi, że na dworze będę tak musiał chodzić - Jak to chodzić? A co z kocykiem i rączkami?

Między kolejnymi drzemkami i zabawami odwiedziłem dziś ponownie balkon. Ten szalony świat mnie przeraża. Zimno, ciemno i hałaśliwie. Oby ta smycz pomagała na te problemy - choć mój rozumek podpowiada mi, że raczej może być z tym problem
Znalazłem kogoś niezwykle pięknego. Nawet dałem całuska, ale okazało się, że to byłem ja w odbiciu w szybie.

Wróciła Pani i wszyscy razem otwieraliśmy wielkie pudła - tak, te pudła, które nie były dla mnie. Mimo wszystko dostałem mały prezent. Dmuchane woreczki, zabawa na całego.


Potem wróciłem do zabawy swoim kartonikiem. Pani i Pan oczywiście się śmiali, ale Pan troszkę, mnie zmartwił słowami, tu cytuję "a może skoro jest już w pudełku, to wyślemy go do Abu Dabi". Jak to mnie? Już tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Zjem to pudełko i po krzyku.

Muszę wspomnieć również o jedzeniu. Dzisiaj moi dwunożni robili w kuchni dużo hałasu - mówili coś o pierniczkach. Nawet chciałem im pomóc, bo tak ładnie pachniało, ale jakoś odkurzacz i drzemka w salonie były ważniejsze. Podobno jutro mają dalej kontynuować tę produkcję - kto wie, może wówczas im pomogę? Po skończonej pracy posprzątali i wrócili do mnie - i ZABAWA.




I chyba moja ulubiona część z dzisiejszego dnia - jedzonko. Dostałem dziś pyszny i mój ulubiony serek biały.
Tutaj pozuje do zdjęcia, gdy na chwilę się oderwałem od miski

To by było na tyle, bo padam z mordką na łapki i idę się zdrzemnąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz