sobota, 28 grudnia 2013

Jak na dworcu

Każdy mój dzionek w gruncie rzeczy polega na poszukiwaniu kolejnych porcji pokarmu. Po początkowych problemach z apetytem, teraz nadrabiam z nawiązką. Państwo stanowczo dostarczają mi dokładnie 250-260 gram suchej karmy. Każdą z czwartych części dziennej racji pochłaniam w mgnieniu oka i od razu zabieram się za szukanie kolejnej okazji by coś przekąsić. Za dobre uczynki i słuchanie poleceń dostaję pyszne przekąski w postaci malutkich kawałeczków mięska. Czasami trafi mi się możliwość spróbowania czegoś nowego.Takie ciężkie życie mam, chyba że zobaczę się z rodzicami od mojej Pani. Wtedy to jest uczta. Ciągle spada coś z stołu. Dostanę mięsko, rybkę, a czasem i chlebek, jak dzisiaj. Bo odwiedzili nas razem z Fredem. Przynieśli też pyszne przekąski. Początkowo Fred był bardzo spokojny i respektował moje terytorium, którego tak usilnie broniłem merdając ogonkiem i próbują go zachęcić do zabawy. Oczywiście nic z tego, tylko warczy i szczeka na mnie. Wydaje mi się, że ma jakieś problemy i powinien komuś się wyżalić, może wizyta u patologa?


Wcześniej przyszła do nas miła Pani i jak można było się domyślić, zakochała się we mnie. Okazało się, że skróci ona moją Panią o głowę, czy coś takiego, ale gdy Ona to robiła, to ja byłem z Panem na spacerku. Po powrocie nie zauważyłem większych zmian u Pani, więc chyba się nie udało. Rozmowy mnie nudziły to przespałem ten czas. Podobało mi się natomiast głaskanie i prezenty jedzonkowe, którymi zostałem obdarowany.  

Dzień skończyłem spacerkiem z Panią i Panem. Nauczyłem się na nim pierwszych skoków z wysokich przeszkód i za wzorem Freda próbowałem podnosić nogę - tylko po co? W sumie spaceruje teraz dość często, bo starają się mnie nauczyć czystości - jak to Oni mówią. Zupełnie tego nie rozumiem, przecież ja jestem czyściutki i w sumie mógłbym ich nauczyć tego i owego obserwując stan ich mebli i podłogi. Oczywiście jak już wcześniej wspomniałem jestem piesio i wydaje mi się, że załatwianie swoich potrzeb na oczach całego świata jest wielkim nieporozumieniem - no trudno, pozostaje kuchnia i sypialnia. Ech i nie rozumiem ich zdenerwowania, gdy pozwalam Im posprzątać swoje dzieła.
wszystkie drzwi w tym bloku są identyczne - któreś w końcu muszą być moje

No gdzie są te moje drzwi? Ja chce już do domu 

Moje boisko nocą

Moją ulubioną częścią spacerków, jest powrót do domku. Ledwo drzwi do klatki schodowej się otworzą, to ja w długą i już jestem na parterze, a reszta schodków to już tylko formalność. Jest to dość męczące, ale nie mogę się opanować.


Tutaj pod drzwiami po wyczerpującej, ale satysfakcjonującej wspinaczce

Dziś cała historia trochę niechronologiczna, ale chciałem zwrócić uwagę czytelnikom, którzy znają mnie osobiście, że ja dostaję dokładnie tyle ile potrzebuję, a moje wyłudzanie jedzenie jest spowodowane chęcią ciągłego żarcia, wydaje mi się że mogę cierpieć na zaburzenia odżywiania - bigamie lub coś takiego.

Wcześniej działo się również wiele ciekawych rzeczy. Rano moje pazurki zostały skrócone po raz drugi. Cała sprawa jest dość niekomfortowa dla mnie, ale na szczęście Państwo stają się coraz sprawniejsi w tym i w zamian za grzeczność dostałem przekąskę.

Po manikiur i pedikiur razem z Panem sprzątaliśmy. Po odkurzaniu, w którym oczywiście pomagałem, przez podgryzanie w ruch poszła pszczoła. Żółto - czarny potwór, którego żądło się rozgrzewało i buchało gorącym powietrzem czyszcząc przy tym podłogę. Oczywiście moje próby likwidacji zagrożenia przez podgryzanie spełzały na niczym, bo żar bijący z żądła sprawiał, że musiałem się ratować ucieczką. Postanowiłem zastosować taktykę szczekania z dystansu, która nie wniosła niczego do tematu, i już wkrótce cała podłoga była czysta na 5 minut.


Moja pomoc nie bardzo podobała się Panu i skończyło się na małej kłótni, zupełnie nie rozumie czemu się denerwują, skoro ja jestem takim pięknym, miłym i grzecznym aniołkiem.

Dziś dostałem również białą piłkę, która jest bardzo twarda, ale również dziwnie smaczna. Bardzo fajnie się nią bawiło, gdy tylko Pan trzymał ją w ręku, podobnie zresztą jest z kostką. No cóż, nie wszystko mogę robić sam i czasami potrzebuję pomocnika. Początkowo próbowałem się bawić sam, ale nie wychodziło mi to za bardzo.

Teraz wykończony emocjami dnia powoli zbieram się spać. Mam nadzieję, że na długi i spokojny, czego i Wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz