Zaczęło się oczywiście jak zawsze - pobudka, potem ICH pobudka - siusiu, amu, kupka, siusiu. Niby dzień jak co dzień. Ale potem mój Pan oszalał, bawił się ze mną i bawił i bawił. Wyraźnie dążył do czegoś, ale zupełnie nie wiem do czego. Wymęczył mnie strasznie. Już, już miałem zasypiać - a ten zaś to piłeczkę przyniesie, to sznurkiem podynda przed nosem. No a ja nie mogłem się opanować i zaraz brałem się w garść i bawiłem z nim. Wyraźnie potrzebował dziś uwagi. Chyba bardzo lubi, gdy się z nim bawię. Nawet nie za bardzo miałem kiedy pomachać ogonkiem przed moją Pańcią, bo ten ciągle stał przede mną. W końcu udało mi się wyrwać z jego rąk i przekonać, by przyniósł mi do ICH pokoju podusię do spania. Niby trochę kręcił nosem, ale w końcu pozwolił mi się na niej powylegiwać. Kiedy przymykało mi się oko zaczęło się w domku dziać coś dziwnego. Pańcia podniosła mnie razem z podusią i zaniosła do kojca. Pan wziął swój przenośny telewizor i postawił na krześle. Coś tam poustawiał i powiedział "nagrywa się". Pani głaskała mnie po brzusiu, a Pan wziął się za napełnianie moich misek. I nagle wszystko się skończyło - zamknęli kojec i wyszli z pokoju. Przyznam, poczułem się nieswojo. Mam spać, czy krzyczeć? - pomyślałem. Pojęczałem więc chwilunie, ale tak bardzo chciało mi się spać, że w końcu zrezygnowałem z przekonywania ICH by wrócili. Spałem całe 5677889 godzin. Co jakiś czas tylko przekręcałem się z boczku na boczek. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wróciła ONA - Pańcia. Szybko dobiegłem do drzwi kojca i zacząłem ją przekonywać, żeby mnie wypuściła. W końcu tyyyyle godzin nie byłem na zewnątrz i taaaak bardzo cierpiałem. Przecież się nie dowiedzą, że jak ICH przy mnie nie było, to smacznie spałem, prawda?
Oczywiście było dużo nagród za to, jakim dzielnym psiakiem jestem - dostałem piszczącą piłeczkę, jakiś zielony pasek (mówią na to obroża, za bardzo ten prezent mi się nie podoba) i jakieś nożyczki (fioletowe - obcinali mi tym potem pazurki, mówili że im drapię panele - zupełnie nie wiem o co im chodzi... :)). Najważniejszym prezentem był jednak taki zielony pojemnik i fioletowy kij - nazywają to mopem i wiadrem. Przyznam - cudnie spija się wodę z tych zwisających sznureczków. Oni bardzo krzyczą, gdy to robię, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmuję. W końcu to również mój prezent, no nie?
Tu w tym ustrojstwie - obroży w ciapki
Potem oczywiście dałem im popalić. Chciałem się z nimi bawić, jeść, pić, siusiać i kupkać. Wszędzie mnie było pełno, aż zaś nie padłem wyczerpany. A co, w końcu dziś prawie nie spałem, tylko ciągle płakałem, no nie? :)
Tu układam się do drzemki
A tu już śpiocham
A wieczorem była niespodzianka. Pojawił się Pan, którego poznałem wczoraj i taka ładna Pani. Tą panią od razu pokochałem, przyniosła smakołyki i jak zrobiłem coś fajnego to mnie nimi częstowała. Było super. Potem Pan schował te przysmaki do mojego koszyka i zamknął. Zły Pan, przecież ja bym chętnie jeszcze troszkę zjadł... Może czas zostać grzecznym psiakiem, może wówczas będę mógł częściej pochłaniać takie pyszności? Zobaczymy.
Tu z tym Panem, którego już wcześniej poznałem i z Panią - od smakołyków
A tu odrobina zabawy i udawanie, że jestem grzecznym psiakiem
Gdy sobie już poszli ja jeszcze chwilę poszalałem, a w końcu zacząłem przysypiać. Pan był tak miły, że pozwolił mi się położyć na jego fotelu. Było super.
Jakby był kupiony dla mnie, prawda?
Mój ci on
Oczywiście długo tam nie zabawiłem, teraz szykuję się do kolejnej drzemki, tym razem za cel obrałem podusię w ICH pokoju. Może uda się zrealizować mój sprytny plan? :)
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz