środa, 24 czerwca 2015

Owocowo

Rano po wszystkich sprawach ważnych i tych mniej ważnych wracając do domku zakupiliśmy czereśnie od miłej Pani, o której wcześniej informowałem o tym jak powiedziała, ze jestem podobny do mojego Pana. Z workiem czereśni wróciliśmy do domku no i się stało. Fuksja i czereśnie to było połączenie iście wybuchowe.
aaaaaaaaaaa czereśnia!!!
Zaraz po umyciu zakupionych owoców, Fuksja zabierała czereśnie z kosza w którym schły. Mimo tego, że Pan ją za to ganił i przeganiał to jej i tak nie raz udało się jej coś porwać i biegała z łupami po całym mieszkaniu ciesząc się jak mała wariatka. Widać było po niej, że miała z tego wiele radości. Pan tylko ciągle za nią chodził i jej zabierał to czego nie zdążyła jeszcze gdzieś schować.
oddawaj

Pan nie oddał i w dodatku kosz ze schnącymi owocami przykrył deską do krojenia. Miał nadzieje, że będzie już spokój. No niestety trochę się przeliczył,bo Fuksja po cichu rozkradała czereśnie i dalej się nimi bawiła. Teraz jednak się z tym trochę kryła, ale tylko trochę. Przy okazji rozsmarowała kilka owoców po podłodze w kuchni i przedpokoju. Ja tymczasem to wszystko oglądałem z kanapy, dziwiąc się na wydarzenia z podłogi.
tu się nic nie dzieje!

a co ona tam robi?

Hm po znalezieniu rozsmarowanych czereśni Pan się zdenerwował i schował czereśnie do pudełka i do lodówki. Ja po cichu liczyłem, ze przechadzając się po mieszkanku jakąś znajdę i schrupię. Po małym rekonesansie postanowiłem położyć się spać na legowisku. Pan tymczasem ogarnął trochę stan podłogi, która się trochę kleiła. No ale to wina kota oczywiście, bo ja jestem najczystszym psem na świecie. Kot w ogóle nie przejął się tym co zrobił i zajął moje miejsce na fotelu
a może na podłodze są czereśnie?

przedpołudniowa drzemka

Wraz z nastaniem popołudnia wszystko trochę przyśpieszyło. Poszedłem z Panem na spacerek po okolicy, przy okazji pooglądałem sobie pobliskie poszerzanie drogi na którym to robotnicy byli mną zafascynowanie. Każdy z nich mnie pogłaskał i porozmawiał ze mną chwilę. W zasadzie to pomyślałem, że nie powinienem ich odwiedzać bo przerywają pracę. Może właśnie taki jest powód opóźnień budowlanych w Polsce. Może każdą budowę odwiedzają codziennie bassety i robotnicy rzucają pracę w kąt aby tylko go pogłaskać?
no po co mnie wołasz?

no już już!

Potem pojechaliśmy po Panią i chwilę później byliśmy już w trasie do Gliwic. Odwiedziliśmy Freda, gdzie od razu popędziłem do miseczek. Ponieważ jednak były puste to postanowiłem zająć się poszukiwaniami na własną rękę.


aaaaaaa tam są miseczki!

o to na pewno jest do jedzenia!

Na szczęście gdy Borowscy jedli obiadek ja też dostałem do miseczki od Freda. Razem sobie jedliśmy i nawet nie patrzyłem co, tylko sobie jadłem. W zasadzie to pochłaniałem w trybie ekspresowym. Potem czekałem aż Fred zrezygnuje z jedzenia i zostawi coś w misce. Co oczywiście się stało. Potem jeszcze opiekun Freda podrzucił mi kosteczki do zjedzenia. To w sumie chyba było małą przesadą, ale się nie dałem i zjadłem.
szybko jem

no weź się pośpiesz

Potem chwilę siedzieliśmy i ruszyliśmy do remontowanego mieszkanka. Malutki spacerek sobie trochę wykorzystałem do załatwienia swoich malutkich i mokrych spraw. Na miejscu oczywiście dopadłem do miseczki z woda, która tam zawsze na mnie czeka. Tam chwilę pooglądaliśmy stan remontu i spokojnie wróciliśmy do domku - wyspać się. Do ugryzienia!
spaceruję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz