niedziela, 14 czerwca 2015

Bez Pańci nie idę

Sobota to kolejny upalny dzień był i nikt temu nie zaprzeczy. Poranny spacer niestety musiał się odbyć, choć z tego powodu bardzo rozpaczałem. Musiałem wyjść z w miarę chłodnego i przyjemnego mieszkanka na piekielny żar zwany dworem. Ech starałem się najszybciej jak się da wszystko załatwić i w te pędy najszybciej jak się da wrócić do domku na chłodne kafelki. Zjeść i spać. Taki plan wykonałem w 100%.
Nagle tuż przed południem wszyscy zaczęli się zbierać, nawet Fuksja trafiła do transporterka. Początkowo mi się nie chciało wychodzić, ale gdy wszyscy stali przy drzwiach to i ja się ruszyłem. Już drzwi były zamknięte na cztery spusty a my schodziliśmy po schodach, Pani przypomniała sobie, że o czymś zapomniała i  musiała się wrócić. My z Panem mieliśmy zejść, ale ja powiedziałem, że bez Pani nie idę i kropka. Czekałem aż wyjdzie, ba nawet się trochę martwiłem, że coś jej się stało. Już chciałem szczekać i wchodzić siłą, ale na szczęście wyszła z zapomnianą rzeczą. Cieszyłem się, że już była z nami, że nawet nie zwróciłem uwagi na to co zapomniała.
bez Pańci nie idę

a jak coś Jej się stało?

No i na dole okazało się, że żarn na dworze jest niczym w porównaniu z piekłem jakie Panuje w autku. Trochę musieliśmy więc poczekać aż choć trochę się w środku przewietrzy. Czekaliśmy i czekaliśmy, ale się doczekaliśmy i pojechaliśmy w siną dal. Cicha muzyczka grała w głośniczkach, a jaw w swoim bagażniku podziwiam świat. Od czasu do czasu się dość mocno denerwowałem się na grzejące mi przez szybkę słońce. Było tak ciepło, że klimatyzacja mimo ciężkiej pracy nie dawała rady. Nic dziwnego w końcu termometr samochodowy podawał, ze temperatura zewnętrza osiągnęła 36 stopni Celsiusza.
Zapytacie zapewne gdzie tak pędziliśmy. Odpowiedź jest bardzo prosta. Pojechaliśmy się relaksować w Bojkowie. Poleżeć w na zielonej trawce i posilić się mięskiem z grilla. Uf po za parkowaniu od razu wyskoczyłem przywitać się z czekającymi tam na nas opiekunami Freda i oczywiście samym Fredem oraz Milka. Ta ostatnia niestety trochę uciekała przede mną. 
Nim jedzenie wylądowało na grillu to spędziliśmy sporo czasu na zabawie i po prostu relaksowaniu się w cieniu. Mało tego bardzo mocno się ochłodziłem pod prysznicem. Oczywiście byłem temu bardzo przeciwny, ale w kocu się przekonałem! Co jakiś czas próbowałem ukraść coś pysznego do jedzenia i raz udało mi się. Dopadłem ze stołu prawie pusta puszkę po pasztecie z kurką. No rewelacja i cudowna zabawa. Oddałem dopiero Panu w zamian za kość do obgryzania.
mam pasztet!!

namaczanie

suszenie

Fred oczywiście też został pomoczony i tylko koty się nie dały. Własnie, Fuksja początkowo siedziała w swoim transporterku, ale z czasem zaczęła się oswajać i wychodził śmielej na zewnątrz. Nie miała jak uciekać, bo była na swojej rozwijalnej długiej smyczy przymocowanej do krzewu porzeczki. Mogła swobodnie zwiedzać obszar o promieniu czterech metrów i po pewnym czasie bardzo z tego korzystała. Nawet się pobawiliśmy i poganialiśmy. Fuksja bardzo była zafascynowana całym tym zielonym światem pełnym ciepła i zapachów.
ale tu fajnie

bawimy się

W końcu Fuksja się tak tym wszystkim zmęczyła, że poszła spać do siebie, więc ja zaciekawiłem się Milką. Czarna może biegać gdzie chce i ile chce bo nie jest na smyczy i na całe szczęście ona zawsze wraca. Niestety Milka nie lubi się ze mną bawić i ciągle ucieka. Gdy się zbliżam i szczekaniem oraz machaniem ogonka ją zachęcam do zabawy ta najnormalniej w świecie zwiewa tak, że jej nie mogę złapać
można się z nią bawić?

Gdy sobie wyschnąłem to po prostu położyłem się i chwilę odpocząłem. Nie mogłem się położyć na kocyku a to całe wyczekiwanie na grilla bardzo mnie zmęczyło. Obudziły mnie dopiero zapachy usmażonego mięska. Oczywiście razem z Fredem czekaliśmy na swoje kąski i na całe szczęście coś czasami nam spadło. A to karkówki kawałeczka, a to jakiś kurczaczek, czy też boczuś. Nie pogardziliśmy też papryczką. Po prostu rewelacja. Troszkę objedzony udałem się na spanie. Nie szukałem długo miejsca, bo tam wszędzie jest wygodnie. Jak jak bym chciał tak na swojej trawce kłaść się co rano!
W końcu jednak wszystko co piękne się kończy wiec się zapakowaliśmy do autka. Zresztą czas był jak najbardziej odpowiedni bo troszkę pogoda się popsuła. Znaczy się na niebie pojawiły się chmurki, które od czasu do czasu zasłaniały słońce. Nie pojechaliśmy jednak prosto do domku, tylko do sklepu. Pani poszła coś tam kupować, coś wybierać a ja z Panem kręciliśmy się wokoło wietrzącej się i odpoczywającej LaBuni. Fuksja w autku przy nawiewie zasnęła niemal od razu. Ja niestety musiałem chodzić. Wzbudzałem przy tym wiele uśmiechów tym swoim człapaniem i wleczeniem po ziemi uszu. Do tego dochodzą te smutne oczny. Nie było osoby, która nas mijała i się nie uśmiechnęła.
no gdzie ta Pani?

tam jej nie widać!

tutaj tez jej nie ma!

Gdy jęzor plątał mi się już między tylnymi łapkami to Pani wróciła i to prawie bez zakupów. Ech tyle czasu zmarnowaliśmy na czekanu a Ta wraca bez zakupów. No nic w końcu do domku możemy jechać. Tam jedzenie resztek suchego jedzenia i spanie. Oby Borowscy mieli gdzieś ukryte jakieś zapasy dla mnie, bo jak nie to będzie ze mną bardzo kiepsko.
Wieczorkiem jeszcze okazało się, że obok nas jest jakaś impreza. Dużo ludzi, głośna muzyka więc i nas nie mogło tam zabraknąć. Nie byliśmy tam jednak zbyt długo bo byliśmy bardzo zmęczeni, ale mogliśmy nacieszyć się widokiem pięknie odrestaurowanych wież kopalnianych i co najważniejsze wozami straży pożarnej. No patrząc tak na te czerwone rakiety, to myślę sobie, że mógłbym być takim strażakiem, tylko gdzie ja znalazł bym taki kask na te moje uszy?
wieża - piękna co?

Niestety nie mogłem sobie spokojnie zasnąć w domku, bo równo o północy w niebo wystrzeliły fajerwerki. Piękny pokaz niestety jest bardzo hałaśliwy a ja nie przepadam za tymi dźwiękami i się trochę denerwowałem i chrumkałem, co prowadziło do szczeków. Na szczęście uspokoili mnie trochę Borowscy przytulając się do mnie i głaszcząc. Fuksja też była trochę przestraszona, ale bardziej ciekawska i chodziła po całym mieszkaniu szukając źródła tego hałasu. W końcu wszystko się uspokoiło i spokojnie zasnęliśmy. To ciekawe, że burza nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, a przecież jest o wiele głośniejsza i gwałtowniejsza. Ciekawe dlaczego? Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz