środa, 9 września 2015

Leżanka

No bardzo dobrze z w nocy z poniedziałku na wtorek się wyspałem, bo przede mną był bardzo męczący i długi dzień. Od rana byliśmy na spacerku, trochę późniejszym niż zwykle, ale jednak. Tym razem spacerowaliśmy po naszej okolicy. Nie chcieliśmy zbliżać się do żadnej wody po traumie z nia poprzedniego. Na spacerku oczywiście poza chodzeniem i wąchaniem szukałem sobie jakiś fajnych rozrywek. Najlepszą ze wszystkich są oczywiście patyczki i kijki wszelkiej maści. 
eeee ale ten cień jest gruby


o patyczek! 

idziemy do domku!

Do domku nie wróciliśmy w zasadzie nawet na chwilkę, bo zaraz poszliśmy do LaBuni aby powyciągać z niej trochę rzeczy. Do piwnicy poleciał siedziska tylnej kanapy oraz nasz głośniczek z bagażnika. Nie dość, że nie będę miał gdzie siedzieć to jeszcze to jeszcze muzyka straci na głębi. No po prostu załamałem się. No ale co zrobić wsiadłem do bagażnika, przypiąłem się pasami i ruszyliśmy w drogę. Okazało się, że takie wyprucie wnętrzności LaBuni sprawia, że je jest tam wiele miejsca i tak przestronnie jest. W zasadzie to super sprawa takie powiększenie przestrzeni do podróżowania. W takim stanie LaBunia zawiozła nas po Pańcie a potem pod centrum handlowe.  Pańcia gdzieś zniknęła a ja z Pańciem poszedłem na malutki spacerek. W zasadzie na wielki spacerek. Bo poszliśmy w okolice Zoo. Niestety nie mogłem sobie wejść do środka, bo jest tam zakaz wprowadzania zwierząt. Ja niestety nie chciałem przed bramą zostawiać Borowskiego. Zresztą co za ironie aby do ogrodu gdzie mieszkają zwierzęta nie mogą wchodzić zwierzęta.
o tam w tle są kózki, czy coś takiego

Park minęliśmy i powolutku inną drogą zaczęliśmy wracać do autka, do Pańci. Trochę nam się zeszło bo po drodze minęliśmy okwieconego misia. To chyba nie był Śnież, ale i tak był fajny. Zastanawiałem się, czym były te kwiatki za nim i przed nim, skoro wyglądało jakby pochodziły z misia. Długo jednak nie mogłem o tym myśleć, bo trzeba było przyśpieszyć kroku ze względu na niepewną pogodę. Niestety, wszystko wskazywało na to, że nie zdążymy. 

ale kwiatków

kwiecisty miś

W trakcie drogi spotkałem spaniela. Starszy piesio się ze mną przywitał i szybko wyminął. Szkoda, bo chciałem się z nim pobawić i poszaleć. Niestety on nie był do tego skory. No dobrze, ale szybciutko przyśpieszyliśmy kroku, bo powolutku zaczynało kapać a przed nami droga była jeszce dość długa. Niestety w połowie się rozpadało i nawet się zastanawialiśmy, czy nie przeczekać. Ostatecznie aby nie tracić czasu i w obawie przed intensywnymi opadami na które wskazywały chmury. 
hej, czemu nie chcesz się bawić?

Gdy dotarliśmy prawie pod autko to przestało padać. Deszcz zmienił się w drobny i delikatny kapuśniaczek a w końcu gdy zasiadłem do autka i czekaliśmy na Panią to zupełnie przestał. Jednak co chwilę nawracał. Chyba nie chciał nas opuszczać.
prawie przy autku

Ja siedząc w autku wypatrywałem za Panią. Byłem czujny i w końcu ją dostrzegłem. Przyniosła nam troszkę jedzonka i podjedliśmy. W zasadzie ten spacerek był wielką przyjemnością, ale bardzo cieszyłem się, że wracamy do domku. Oj jak się myliłem.

o Pani idzie!

Pojechaliśmy na zakupy. Nie były to jednak takie zwykłe zakupy. Podjechaliśmy po następny sklep, gdzie po chwili nieobecności Borowskich przejechaliśmy gdzieś indziej, gdzie mnie wysadzili z auta. Tak bardzo chciałem im pomóc, że wyrwałem się z obroży i ganiałem miedzy jeżdżącymi autkami. Oj Pańcio się bardzo zdenerwował i wylądowałem w kagańcu. Po tym darzeniu do autka zapakowany został wielki pakunek, przez który ja musiałem siedzieć przed przednim fotelem w nogach Pańci. Powolutku wróciliśmy do domku. Pan chyba był na mnie obrażony i zabrał pakunek i poszedł a ja w człapałem do domku z Panią.
Jak się okazało to nie był jakiś taki zwykły pakunek. To był wspaniały Fotelik. Razem z Fuksją cieszyliśmy się na nowe legowisko. Ostatnio nadmiar tych nowych legowisk sprawia, ze od dobrobytu może nam się w głowach poprzewraca. Borowscy go odpakowywali a my zajęliśmy się kartonami, które go opatulały.
nowe legowisko!

W miedzy czasie Pani i Pan poinformowali nas, że legowisko to nie jest dla nas i nie możemy sobie tam sobie leżeć, ba nawet nie możemy sobie na niego wchodzić na malutką chwilkę. Trochę się smutno nam zrobiło, ale karton nam szybko poprawiły humor. Po dłuższej chwili nie było już nic z kartonów. Wszystko było w częściach i w kawałkach porozwalane po całej podłodze. Bardzo zmęczony poszedłem spać. Do ugryzienia!
oooooo kartonik

gryziemy

gryziemy gryziemy!


2 komentarze:

  1. Felicitaciones por el nuevo sofa, Furiat, a disfrutarlo, hermosas fotos, tu en el Labunie y entre las flores..... Besos y Abrazos. Luciana y los perros.

    OdpowiedzUsuń