środa, 2 lipca 2014

Pierwszy od dawna

Zgadnijcie kto rano musiał odprowadzić Panią do pracy? Nie mylicie się. Razem z Panem poszliśmy i wróciliśmy okrężną drogą i zaczął się spokojny dzionek na kanapie. W końcu musiałem zregenerować siły po owym spacerku i po złym samopoczuciu rano. Tak, muszę Wam wspomnieć, że skoro świt zwymiotowałem, ale tylko troszkę. To staje się powoli rytuałem, gdy jestem u Freda, to dzień później mam jedzeniowego kaca. No, ale najważniejsze, że mogłem sobie pospać na mojej kanapie, podkreślam słowo - MOJEJ!
pozycja 105 na człowieka 

 pozycja 1345 kontakt z ziemią
pozycja 2443256 po długości

Wyspałem się, a tymczasem Pan siedział przy kompie i coś tam sobie pisał. W końcu przyszedł czas na spacer. Początkowo Pan mnie wyprzedził na schodach, bo mi się nie chciało schodzić. Gdy tylko znikał mi z oczu, ja za nim pędziłem.
ojejku, gdzie ty jesteś, nie uciekaj! 
widzę cię, poczekaj chwilkę!

Na spacer ruszyliśmy razem z dawno niewidzianą przeze mnie różową, piszczącą piłeczką. Odwiedziliśmy nasz okoliczny lasek i to pierwszy raz od bardzo dawna.
o widzę, że idziemy do lasku, więc się pośpieszmy

Nie było czasu do stracenia - las czekał, więc pędziłem co sił. Znaczy ja pędziłem, a Pan tylko mnie spowalniał. W końcu dotarliśmy na miejsce, do wielkiego i nieprzeniknionego lasu, a tam szukałem właściwego kijka.
o jeeeeeeeea, jesteśmy w lesie

Tak sobie dreptaliśmy ścieżkami, unikając krwiopijców, a ja z nosem przy ziemi szukałem właściwego kijka. 
tu nie ma właściwych kijków!
o, coś czuję !

W końcu znalazłem to czego szukałem, to co chciałem - właściwy kijek i zabrałem się za jego pobieranie.
po selekcji, rozpoczynam ścinanie
kończę ścinanie

Koniec końców gałązka ścięta, zabrana i mogliśmy udać się do domku. Po drodze oczywiście natrafiłem na inne zapaszki i porzuciłem świeżo ścięty patyczek. Powrót do domku nie był ani spektakularny, ani nawet szybki. Był długi i męczący.
wracajmy już
zapaszek jakiś ładny

W domku poczekaliśmy troszkę na Panią przygotowując obiadek, zapiekanki. Nie wiem co to jest, ale brzmi i pachnie pysznie. W końcu wyszliśmy na mały spacerek pod blokiem, pobiegać za piłeczką.
plan jest taki, ty rzucasz ja biegnę i przyniosę 
siku 
odpoczynek po zabawie.

Nagle podczas jednego z biegów po piłkę pojawiła się znikąd Pani. Ucieszyłem się, bo razem mogliśmy wrócić do domku. Tam pieczenie zapiekanek i ich jedzenie. Znowu zgadliście, że nie zjadłem ani kęsa. 

Po dłuższej chwili i zjedzeniu przez Nich zapiekanek okazało się, że mam misję do realizacji. Trzeba było udać się na pocztę i wysłać dwie przesyłki. Sprawdziłem zapachem - to nie były ani bomby, ani narkotyki. Ech i znowu nic z deszczyku emocji. Ponieważ nasza poczta była już zamknięta, to udaliśmy się na obcą pocztę, na której ostatnio już byliśmy. Droga była długa i droga była ciężka, ale udało nam się dotrzeć. Pod celem rozpadał się troszkę deszczyk, ale to nas nie odstraszyło. Stałem na czatach i dla zmyłki udawałem zwykłego pieska bawiącego się butelką, gdy tymczasem Pan stał w wolno poruszającej się kolejce i  prawie przez cały czas miałem z nim kontakt wzrokowy. On co chwilę tylko zerkał na karteczkę z numerkiem w kolejce i na wyświetlacz nad okienkami i nie wyglądał na zadowolonego.
spokojnie nikt nie pozna, że mamy misję!

W końcu, niemal po kilku godzinach czekania, udało się wysłać paczki i spokojnie wróciliśmy do domku. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że właśnie zakończyła się super tajna i niebezpieczna misja. Po drodze zachwycali się mną ludzie i głaskali i głaskali i głaskali. Nie chciałem od nich odchodzić, ale musiałem. Trafiłem na posterunek przed sklepem, w którym Pan robił zakupy. Szybko wrócił i udaliśmy się do domku. Tam spokojnie walnąłem się spać i zasnąłem jak kamyk. Nie widziałem żadnego meczyku. Spałem sobie na kanapie, potem na podłodze. Gdy Oni zmęczenie poszli spać, ja za nimi powędrowałem niczym ich cień, ich zgryźliwy obrońca. Zasnąłem na swoim legowisku przy łóżku i przespałem tak aż do pobudki, którą zafundował mi Pan. W końcu się ruszyliśmy na spacerek. Do ugryzienia bo zaczyna się nowy dzionek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz