poniedziałek, 14 lipca 2014

Odwiedzony

Rano pojechaliśmy na szybkie zakupy. Dwa sklepy w 10 minut. Szybko i bez najmniejszego problemu. Trochę sobie poczekałem, ale ogólnie było fajnie i przyjemnie na dworku. W końcu jeszcze przed powrotem do domku odwiedziliśmy wodopój dla LaBuni. Tutaj się troszkę postresowałem, bo byłem w autku, gdy Pan dawał picu autku a Pani myła mu okienka. Ja w środku się zaszczekałem niemal na śmierć. No po prostu nie było powietrza. Na szczęście uratowali mnie i wróciliśmy do domku odwiedzając jeszcze jeden sklepik. Tu na szczęście czekaliśmy z Panem przed sklepem.

W domku wszystko stanęło na głowie. Pani w kuchni coś majstrowała a Pan przestawia salon do góry nogami. No po prostu powiem Wam, masakra. Od tej chwili nie mogłem sobie znaleźć nigdzie miejsca, po prostu się trochę, ba nawet bardzo się zdenerwowałem i sporo czasu spędziłem okazując swoje niezadowolenie. Niestety czasami mogłem trochę przesadzić i w końcu wylądowałem w kagańcu.
nie gadam z wami

Na szczęście na spacerku spotkałem Państwo od mieszkania z kafelkami i już byłem szczęśliwy. No dobra humor mi się poprawiał. Przyprowadziłem znalezisko do domku i się dopiero zaczęło. Po woli schodzili się następni. Opiekunowie Freda z Panią Spaniel, ale niestety bez Freda. Potem przyszli Pan z najgłośniejsza małą blondynką jaką znacie i w końcu opiekunowie Franka z Frankiem. Ich mijałem w drzwiach bo musiałem pędzić na spacer z powodów chyba wszystkim znanych. 
Na dworku szybko pobawiłem się kijkiem i zrobiłem co musiałem. Wróciłem do domku pełnego ludzi z zapaszkami i z Frankiem. Poganiałem się za nim trochę, a on na mnie naszczekał. I to nawet wtedy gdy dałem mu zjeść i wypić z moje miseczki. Ech cała heca nie trwała długo bo powoli zaczęli ludzie nas opuszczać. W końcu zostaliśmy sami. W sam raz na rozpoczynający się mieczyk. Łóżeczko rozłożyło się w salonie siłami Borowskich. Ja kręciłem się po salonie. Nadchodzi noc pełnymi krokami. Po przespaniu finałowego meczu obudziłem się gdy zgasło światełko. Wtedy się troszkę rozbudziłem i próbowałem wchodzić na wyrko, ale się nie udało. W końcu zasnąłem na szlafroczku pod stołem tuż przy Pani. Obudziłem się rano wraz ze wstającym Panem. Nie interesowało mnie śniadanko ani piciu, bo cierpliwie musiałem czekać na spacerek. Nie chciałem dać kolejnej plamy, bo w trakcie imprezy parę razy mi się darzyło. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz